rosemann rosemann
2943
BLOG

Pięćset złotych

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 139

Debata budżetowa to czas, w którym politycy, wbrew intencjom i własnym wyobrażeniom o sobie, bywają najbardziej antypatyczni. Paradoksalnie wynika to nie z ich złośliwości czy pazerności ale z tego, że starają się wówczas być dobrzy, wrażliwi i mądrzy. W takim stężeniu od którego zbiera się na wymioty. I dotyczy to niemal całej populacji z ulicy Wiejskiej. Bez klubowego podziału.

Przykładem może być dyskusja o wsparciu rodzin kwotą 500 zł na drugie i kolejne dziecko. Chętnie pominąłbym ten jej wątek, który najgłośniej akcentują medialne żule w rodzaju Kuczoka czyli możliwość przepicia czy też zmarnowania wsparcia w inny, równie mało chwalebny sposób. Jednak w podobny sposób myśleć musieli sami „darczyńcy” skoro rozważano taki sposób dystrybucji pomocy jak specjalne karty, którymi pewnych wydatków nie dałoby się opłacić a teraz mobilizację służb socjalnych by monitorowały jak się pomoc w niektórych rodzinach wykorzystuje i czy faktycznie się jej nie przepija. Przypomina mi to pomysł sprzed lat, gdy chciano wspierać ubogich dotowanym chlebem i ktoś zasugerował, by był on, w celu uniknięcia nadużyć, pieczony ze specjalnie barwionej mąki. Pamiętam też komentarz w sieci, gdzie napisał ktoś „To słuszna idea. Alkohol dla biednych już jest barwiony”.

Komentując tę nadwrażliwość prawodawców zastanawiam się jak to jest, że tym, którzy obawiają się powierzyć niektórym pięć stów nie przychodzą do głowy wątpliwości, czy można komuś takiemu powierzać znaczniejsza wartość czyli dzieci. Ale konsekwencja nigdy nie była mocna stroną naszej klasy politycznej.

I to właśnie mam na myśli mówiąc o odruchach wymiotnych na myśl o wrażliwości naszych polityków. Ustawiając na poziomie pięciu setek granicę między przyzwoitością a szmaceniem się ludzi politycy, najpewniej bezwiednie, okazują swój generalny brak szacunku do obywateli. Nie wiem ilu ludzi faktycznie ta kwota zepchnie na margines.  Myślę, że nie wiedzą tego także w Sejmie. Może sądzą wedle siebie?

W tej dyskusji pojawił się także z pozoru poważniejszy argument, wskazujący, że 500 zł może doprowadzić do „dezaktywacji zawodowej” kobiet. Fakt, że tym argumentem z pomysłem PiS dyskutował akurat Ryszard Petru mógłby oczywiście zwolnić mnie z potrzeby dyskutowania z nim. Ale co tam.

Argument jest kompletnie alogiczny. Odwołuje się on do poczucia wartości kobiet, ich ambicji i potrzeby samorozwoju. Przynajmniej z pozoru to tak wygląda i tylko pozornie Ryszard Petru zdaje się rozumieć kobiece motywacje.

W moim przekonaniu jeśli kobieta, otrzymując  500 zł rzuca robotę absolutnie nie świadczy to o zamachu na jej prawo do samorealizacji. Świadczy raczej o tym, że musiała swej roboty bardzo nie lubić skoro rezygnuje z niej za niewielkie w istocie pieniądze. Albo też o tym, że praca stanowi dla niej przymus, z którego chętnie i za mniej niż wynosi płaca minimalna rezygnuje.

Nie za bardzo rozumiem argument, wedle którego kobieta mająca w budżecie 500 zł mniej radzi sobie z godzeniem wychowania dzieci i aktywności zawodowej a otrzymując tę kasę nagle radzić sobie przestaje. Przecież jedyną zmianą w jej życiu będzie dodatkowe pięć stów.

Ja oczywiście wiem, że nie ma takiego argumentu, który nie kusi by z jednej strony decyzji władzy bronić a z drugiej je podważać. Ale poziom argumentów smuci. Tym bardziej gdy pada z ust obecnych ministrów albo przyszłych premierów.

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (139)

Inne tematy w dziale Polityka