rosemann rosemann
1828
BLOG

Konstytucja jest do…

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 78

Aktualny spór o Trybunał Konstytucyjny, obok wysuwającej się z oczywistych i zrozumiałych powodów na plan pierwszy dość bezkompromisowej walki politycznej, ujawnił bardzo poważny, dla mnie poważniejszy problem niż zderzenie admiratorów i przeciwników „rzeplińszczyzny”.

Problem, który najkrócej można nazwać tak, jak to zrobiłem, lekko hamując się, w tytule. Problem, który ujawnił  się właśnie czy raczej upublicznił, bo dla niektórych tajemnicą pewnie to nie było od początku, że ci z naszych „ojców założycieli”, którzy odpowiadają za regulującą nasz ustrojowy porządek ustawę zasadniczą mówiąc delikatnie nie popisali się. To, co dzięki nim dzisiaj musimy oglądać, jak podejrzewam, nie jest jedyną pułapką kryjąca się w konstytucji. Drugim problemem, bardzo mocno a nawet powiem, że tragicznie mocno powiązanym z jakością ustawy zasadniczej jest jakość przedstawicieli naszej „doktryny konstytucyjnej”. Przyglądanie się jak nasi konstytucjonaliści kombinują jak koń pod górę starając się dowieść, że w sprawie Trybunału jest tak czy siak budzi, przynajmniej we mnie, mocne poczucie zażenowania. Bo ślepota z jaką przez prawie 20 lat przechodzili obok wszystkich min ukrytych w ustawie zasadniczej jest niebywała. Równa chyba tylko konsekwencji z jaką „prawne autorytety” stają w obronie tego, co obronić się nie da.

Przykładem niech będzie opublikowana w „Wyborczej” rozmowa Moniki Olejnik z Adamem Strzemboszem, byłym Pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego. Rozmowa smutna dla każdego, kto szanuje i szanował kiedykolwiek tego zacnego prawnika. Rozmowa ta zawiera bowiem, poza innymi „smakami”, także i dość ostrą ocenę tych, którzy stoją na stanowisku krytykującym działania Andrzeja Rzeplińskiego. Rzec można, że tę krytykę Strzembosz zdecydował się oprzeć na „argumencie z autorytetu” co sprowadza się choćby do mało subtelnej  krytyki Zbigniewa Ziobry. Jak wyraził się Strzembosz „To dziwne, że magister prawa uważa, że jest mądrzejszy tylko dlatego, że zajmuje stanowisko ministra sprawiedliwości, od najwyższych autorytetów prawnych w naszym kraju”. Surowo potraktował też mających odmienne od niego w tej sprawie zdanie profesorów Banaszka i Bałabana w odniesieniu do którego przyznał, ze nie wie kto zacz.

I w zasadzie nie miałbym nic przeciwko takiemu traktowaniu kolegów po fachu wyrażających odmienne opinie i zrozumiałbym nawet tę nieco przesyconą pychą uwagę o „najwyższych w naszym kraju autorytetach” gdyby wcześniej prof. Strzembosz nie wdał się w dywagacje na temat zarzutów stawianych procedurze, jaką Trybunałowi narzucił Rzepliński.

Broniąc działań Rzeplińskiego Strzembosz niestety nie posługuje się jakimiś konkretnymi zapisami konstytucji tylko sugeruje ocenę w oparciu o… „chłopski rozum”

„Trudno sobie wyobrazić, by ustawa, która podlega weryfikacji przez Trybunał, równocześnie była podstawą orzekania przez ten Trybunał. Na zwykły chłopski rozum to byłoby coś wewnętrznie sprzecznego i nielogicznego” objaśnia profesor tuż przedtem zanim podda krytyce argumentację kolegów. W podobny sposób odnosi się Strzembosz do jednej z największych zdaniem krytyków legislacji autorstwa PiS wad przyjętej przez Sejm w grudniu ustawy o Trybunale. „ Podstawowym brakiem ustawy opracowanej przez większość rządową jest to, że ona nie zawiera żadnego vacatio legis. Tu chodzi o ustawę o ustrojowym charakterze i ona powinna mieć minimum trzymiesięczne vacatio legis. Wtedy jest możliwość zgłoszenia przez prezydenta zastrzeżeń przed jej podpisaniem, ale przede wszystkim zaskarżenia jej przez wszystkich uprawnionych. To zostało zlikwidowane” objaśnia Strzembosz. Ale już nie chce albo nie potrafi wskazać gdzie w konstytucji można znaleźć zapis czyniący z vacatio legis warunek poprawnej legislacji albo też zapis nakazujący ustawę o Trybunale bądź jej nowele traktować w sposób odmienny od reszty aktów prawnych. Odnosi się wreszcie do kwestii orzekania w składzie 12 sędziów przyjmując, ze Rzepliński tyloma tylko dysponował. To zresztą problem sam w sobie na odrębną notkę opartą o pytanie jak można by, akceptując „dwunastkę Rzeplińskiego” odnieść się do hipotetycznej decyzji prezesa, że dysponuje tylko sobą i „będzie orzekał na podstawie art. 195”. Ale zostawmy to.

Powoływanie się w kwestii konstytucyjności ustawy lub jej braku na „chłopski rozum” to oczywisty dowód na to jak zła jest konstytucja i jak bezradni wobec niej bywają konstytucjonaliści.

Jeśli ktoś chce się przekonać jak bardzo bywają niech prześledzi orzecznictwo Trybunału i popatrzy jak często podstawą uznania zaskarżanych przepisów za niekonstytucyjne jest sugerowanie ich sprzeczności z art.. 2 konstytucji. Brzmi on „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.”

Jest to oczywisty zapis-wytrych, którym, jeśli się uprzeć i być Rzeplińskim albo Gersdorf można wykluczyć konstytucyjność nieomal wszystkiego. Począwszy od dowolnej ustawy po skład batonika z nadzieniem toffi.

Złośliwie powiem że ilekroć w orzecznictwie jakiś „prawny autorytet” podważa legalność jakichś przepisów argumentując, że „naruszają one zasady demokratycznego państwa prawa”, tylekroć gdzieś w świecie kolejny bardzo obiecujący i świetnie rokujący adept nauk prawnych  stwierdza „A mam to w dupie!” i zostaje lutnikiem, prestidigitatorem, alpinistą czy tam wytaczaczem podsuwnicowym. Jak mniemam z większym pożytkiem dla ludzkości.

Oczywiście można całą sprawę puentować żarcikami. Rzecz w tym, że tu chodzi o poczucie bezpieczeństwa mojego i twojego szanowny czytelniku. To bezpieczeństwo muszą nam w „demokratycznym państwie prawa” gwarantować jasne i nie podlegające dyskusji przepisy konstytucji, która składać się ma właśnie z oczywistych, nie wymagających objaśnień „konstytucjonalistów” i konkretnych zapisów. Nie zaś z przepięknych zdań w rodzaju „urzeczywistniania zasad sprawiedliwości społecznej”, które znaczą wszystko ale też i nic.

Poczucie bezpieczeństwa obywateli musi stać na konstytucyjnym konkrecie a nie na jakimś abstrakcyjnym „chłopskim rozumie”. Niechby on był „chłopskim rozumem” Adama Strzembosza czy nawet i wszystkich Strzemboszów tego świata.

 Tekst, do którego się odnoszę i z którego czerpię cytaty: http://wyborcza.pl/1,75478,19762764,prof-adam-strzembosz-obowiazek-opublikowania-orzeczenia-jest.html#ixzz42sXoxH8e

 

 

 

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (78)

Inne tematy w dziale Polityka