rosemann rosemann
2609
BLOG

Co dalej?

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 43

Zawarte w tytule „dalej” nie dotyczy, przynajmniej bezpośrednio, tego wszystkiego czym aktualnie żyje nasza polityka i czym emocjonuje się opinia publiczna.  „Dalej” to na razie trudna do precyzyjnego określenia perspektywa, w której nastąpi zmiana władzy. Bo przecież kiedyś nastąpi. Nie wiem czy będzie to za trzy i pół roku, za ponad siedem lat czy czekać będziemy na to jeszcze dłużej.

Niemniej pytanie o to, co nastąpi trzeba zadać sobie już teraz. Ja wiem, że przedstawiciele i zwolennicy obecnej i każdej poprzedniej władzy starają się nie zadawać sobie takich pytań póki nie poczują się zagrożeni utrata władzy. Takie podejście pewnie jakoś korzystnie wpływa na wewnętrzy spokój, z jakim rządzący oddają się rządzeniu. Ale już w mniejszym stopniu na tak zwaną „ogólną atmosferę”.

Pomyślałem sobie, że widocznie przed ostatnią zmianą władzy, nawet gdy była ona niemal oczywista, pytania „co dalej?” nie zadali sobie przedstawiciele i zwolennicy poprzedniej władzy. Jaki był tego skutek właśnie widzimy.

Myślę, że za ostrość reakcji przeciwników obecnej władzy na jej poczynania a w zasadzie chyba jeszcze bardziej na to, że władzą jest TA władza odpowiada kompletne nieprzygotowanie się do roli opozycji czy raczej do roli przegranego. Nie chodzi mi o ten wyższy poziom, sprowadzający się do struktur, taktyk i takich tam. Chodzi mi o stan mentalnego nieprzygotowania.

Myślę, że nie tylko ja pamiętam dyskusje z udziałem zwolenników obecnej opozycji  i komentarze pozostawiane przez nich pod publikacjami dotyczącymi ówczesnej sytuacji politycznej. Nie powiem, że dominujące ale bardzo często było  w nich manifestowane poczucie wyższości, podkreślanie „racji zwycięzców” i czerpanie autentycznej radości z wściekłych i pełnych bezradności reakcji tych, którzy raz za razem przegrywali. Mottem opisanych przed chwilą chorych relacji była częsta w tych dyskusjach kwestia: „Boli? Ma boleć!”

Sytuacja w Polsce kompletnie się przenicowała a to pytanie pada, jak padało. I tu dochodzimy do tego, co powinno wręcz wymusić na rządzących zadanie sobie prostego pytania o naszą przyszłość. Nie ważne, że być może daleka przyszłość.

Można to, co się dzieje odbierać jako oczywisty akt boskiej sprawiedliwości, polegający na tym, że ci, którzy do niedawna wyśmiewali „plemienne zachowania” swoich naznaczonych permanentną klęską przeciwników, teraz powtarzają je z jeszcze większą częstotliwością, z większym natężeniem emocji i z większą dawka absurdu.

Wyśmiewano pisowskie „marsze w obronie demokracji”? No to teraz mamy je niemal co weekend. Kpiono z „obrońców krzyża”? Od kilku dni w intencji „przywrócenia ładu konstytucyjnego” trwa protest głodowy, którego inicjator co dzień przyjmuje komunię.  Oburzano się lub wyśmiewano „żółwika z Putinem” a dziś nie ma oporów by sugerować bez niedomówień, że się u nas rodzi hitleryzm.

Zakładam, że wśród tych, co tak ciężko dziś odreagowują zmianę władzy jest spora grupa tych, którzy kiedyś na podobne traumy drugiej strony reagowali autentyczna radością. „Boli?...”

Tyle, że to wahadło traum, nastrojów i przesadnych emocji odchyla się coraz bardziej. Wspomniałem wyżej, że kiedyś była jedna, dwie manifestacje rocznie, dziś miesięcznie, wcześniej były modlitwy a dziś głodówka „do końca”. Ten „koniec” to nielichy szantaż emocjonalny. I niebywałe podniesienie poprzeczki potencjalnym następcom.

Co zatem będzie dalej? Po kolejnej zmianę władzy. Czy cotygodniowe manifestacje zastąpią okupacje budynków? A głodowe protesty samospalenia? A jeśli faktycznie nastąpi eskalacja to może także samochody-pułapki i zamachowcy-samobójcy?

Eskalacja złości i będących jej emanacją zachowań już dawno powinna skłonić wszystkich (!) odpowiedzialnych za to i poczuwających się do ogólnej odpowiedzialności za obywateli polityków.

Śmiem sądzić, że skoro tego nie robią, znajdują dla tego procesu jakieś miejsce w swych długofalowych, politycznych strategiach.

A to już wystarczający powód by zacząć zastanawiać się, czy uniknięcie tych samochodów-pułapek i zamachowców-samobójców nie wymaga wymiany naszej klasy politycznej. Pełnej wymiany. Aż do „warstw złotonośnych”.

Widać dziś, że żadna z partii politycznych nie jest w stanie zatrzymać procesu podziału społeczeństwa. Jedne nie są bo nie chcą a inne, bo nie dysponują wystarczającą siłą i odpowiednimi narzędziami.

Powoli zaczynam się obawiać, że moja prywatna „perspektywa czasowa” może okazać się zbyt krótka by doczekać tej ozdrowieńczej wymiany elit. Zaczynam sądzić, że pytanie „co dalej?” z Polską będzie mi towarzyszyć do końca. Mojego albo jej.*

 

* Oczywiście to cytat z Franza Maurera, postaci z „Psów” Pasikowskiego.

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (43)

Inne tematy w dziale Polityka