rosemann rosemann
4002
BLOG

Je suis Rzepliński!

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 86

„Mściwy sukinsyn” pomyślałem bardzo nieładnie o Andrzeju Rzeplińskim, mieszając obrzydzenie i jakiś tam jednak podziw gdy zapoznałem się z zasobem represji, które wobec swojego pracownika zastosował prezes Trybunału Konstytucyjnego. Obrzydziło mnie przede wszystkim takie nawiązanie do wszechwładności komunistycznych mend wszelakich szczebli widoczne zarówno w pozbawieniu Zaradkiewicza nagrody za lata pracy w Trybunale jak też w tej manierze unikania osobistej odpowiedzialności widocznej w komunikatach informujących, że „uznano”, „zdecydowano”. Miałbyś panie Rzepliński choć odwagę by stanąć z odkrytą twarzą w tej sprawie! Przecież wszyscy wiedzą, że represje wobec Zaradkiewicza nie były podejmowane przez pełen skład orzekający na podstawie konstytucji.

Ta zaś śladowa ilość podziwu dla Rzeplińskiego to efekt docenienia odrobiny odwagi czy nawet desperacji z jaką ten „pierwszy święty i męczennik” walki o wolności i demokrację pokazał jaki z niego miłośnik swobody wypowiedzi. Fundując niemała zagwozdkę tym, którzy na jego kulcie budują opór przeciwko obecnej władzy.

Trudno nie zauważyć, że Zaradkiewicz jest pierwszą ofiarą posiadania własnych poglądów w sporze o Trybunał Konstytucyjny. Aż cisną się na usta pytania co z tym mają zamiar zrobić obrońcy demokracji by nie narazić się na zarzut, że demokracja to dla nich tylko nagan czy tez maczuga do walki z władzą i o władzę.

Jak na razie w sprawie Zaradkiewicza i wolności wypowiedzieli się politycy. PiS oczywiście uderzył w „wysokie C” próbując poruszyć i Bodnara i Helsińską Fundację. I trudno się dziwić skoro inni wcześniej też poruszali. Druga zaś strona oczywiście nie zawiodła oczekiwań.

Nie pamiętam czy to Grabiec czy Tomczyk z PO starał się wciskać oczywisty kit, że oczywiste jest, iż przy różnicy poglądów szef się pozbywa pracownika. Odwoływał się do przykładu partii politycznej robiąc tym najbardziej niedźwiedzia z niedźwiedzich przysług Rzeplińskiemu porównanemu do partyjnych kacyków.

Głupota tego tłumaczenia, jak mniemam nieosiągalna w swym meritum dla wypowiadającego ja aparatczyka z PO, sprowadza się do istoty sporu, który nie jest bo i nie powinien być polityczny lecz merytoryczny. Jest to spór doktrynalny, dotyczący interpretacji naukowej. Twierdzenie, że uczeni zajmujący decyzyjne stanowiska powinni pozbywać się kolegów mających inne poglądy naukowe to już nawet nie PRL ale komuna w najczystszej i najbardziej złowrogiej postaci.

Już bardziej podoba mi się linia obrony, zaprezentowana na twitterze przez Dominikę Wielowiejską z miłującej wolność „Gazety Wyborczej”

„Wyrzucono, zdegradowano setki osób w administracji, prokuraturze itd. .Dla mediów IV RP to nie problem. Dymisja jednego dyrektora w TK? Afera!!”* – napisała dowodząc, że w tym przypadku wolność sprowadza się do prostego „jak im wolno to nam też wolno”. Taka wolność totalna.

Oczywiście Wielowiejska swoim przykladem dowodzi, że dla zwolenników i wyznawców Rzeplińskiego nie będzie żadnego „problemu Zaradkiewicza”. Zracjonalizują to sobie na dziesiątki sposobów, z których część bez wątpienia zdoła zawstydzić nawet Dominikę Wielowiejską. Bo „Je suis Rzepliński” zobowiązuje.

Ja zaś patrzę na to rozpędzające się koło historii ze świadomością i lękiem. Bo, nie daj Bóg, ci Rzeplińscy kiedyś dojdą do władzy to tak będą nas kochać, aż wszyscy ich pokochamy. Czy nam się to będzie podobać czy nie.

* https://twitter.com/DWielowieyska/status/726278611246944257

 

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka