Rozgadywacz Rozgadywacz
136
BLOG

Wolność, własność, ACTA i ja

Rozgadywacz Rozgadywacz Polityka Obserwuj notkę 0

Na początek kilka zastrzeżeń, aby ułatwić zrozumienie mojego wywodu poniżej:

1) Nie jestem, nie byłem i nie będę zwolennikiem PO, uważam, że reakcja D. Tuska na protesty, zarówno te spontaniczne, jak i te zorganizowane, pokazuje dobitnie jak małym politykiem jest on sam i jego poplecznicy;

2) Uważam, że obywatele mają prawo do protestu nie tylko przeciwko jakiemuś aktowi, ale także przeciwko temu, w jaki sposób został on przyjęty i zaprezentowany (lub nie) opinii publicznej.

Tekst notki właściwy:

ACTA jest umową międzynarodową służącą zwalczaniu naruszeniom praw właśności intelektualnej. Oznacza to zarówno ochronę przed piractwem internetowym, klasycznym piractwem targowym, jak i przed handlem podrobioną odzieżą czy obuwiem. W tym sensie, wolność o jaką walczą protestujący obecnie na ulicach oznacza nie tyle wolność internetu (np. możliwość pisania takich notek) co wolność dostępu do informacji chronionej prawami autorskimi.

Jako osoba o poglądach republikańskich mam problem z potępianiem w czambuł tej umowy międzynarodowej. Mam bowiem duże poczucie wartości własności prywatnej, w tym własności intelektualnej. Nie ściągam więc nielegalnych plików z internetu, muzyki na yt słucham, ale głównie takiej, której ochrona prawami autorskimi wygasła wiele (set) lat temu, a książki i płyty kupuję normalnie w sklepach. Psioczę oczywiście na ich ceny i uważam, że autorom poprzewracało się w odwłokach jeśli uważają, że ich wytwory są tyle warte w sensie finansowym, jeśli jednak uważam, że cena nie odpowiada wartości, to po prostu rezygnuję z kupna. Tak, jak mi się wydaje, powinien postąpić człowiek dysponujący kręgosłupem moralnym.

Dlatego też uważam, że kradzież własności intelektualnej jest kradzieżą, która powinna być ścigana przez państwo. Nie chodzi o ingerencję w treść czy o naruszenie wolności wymiany myśli, lecz o przywłaszczenie sobie mienia (niematerialnego - np. utworu) bez zgody jego właściciela. Jeśli państwo mogłoby pełnić jakąkolwiek rolę w regulowaniu życia społecznego, to właśnie w takich przypadkach. Klasyczny przypadek państwa działającego jako "nocny stróż". Oczywiście musimy pamiętać, że autor, który wprowadza swój utwór do obrotu musi się liczyć z tym, że ochrona jego interesów majątkowych w pewnym momencie może wygasnąć (trudno założyć, że spadkobiercy Bacha będą mogli mnie ścigać za słuchanie jego muzyki).

Jednocześnie uważam, że regulacja powinna jednoznacznie oddzielać przypadki kradzieży własności intelektualnej (np. ściąganie plików z muzyką) od sytuacji używania informacji nabytej w informacji dla celów niemajątkowych (sam np. cytuję niekiedy źródła internetowe w swojej pracy naukowej). W tym drugim przypadku, pozostaje droga cywilnoprawna ochrony dóbr osobistych wówczas, gdyby użycie takie odbywało się w sposób naruszający zasady rzetelności i uczciwości (naukowej, dziennikarskiej itp.)

W sporze o ACTA dochodzi jeszcze jeden element - buta i arogancja władzy. PO uważa bowiem, że nie ma potrzeby rozmawiania ze społeczeństwem i że protesty obywateli stanowią same w sobie naruszenie zasad porządku społecznego. Bardziej idiotycznej argumentacji nie słyszałem - obywatele mają prawo protestować, przeciwko czemukolwiek i komukolwiek.

Podsumowując, nie dołączam się do anarchistów walczących o "wolny internet", tj. internet, z którego można wszystko mieć za darmo i bez liczenia się z interesem twórcy. Uważam natomiast, że anarchiści mają prawo do prostestu, a rolą władzy jest przynajmniej wsłuchanie się w głos "ulicy".

Rozgadywacz
O mnie Rozgadywacz

Ciekawy świata i ludzi. Wydaje mi się, że typ państwowca, który traktuje swoje życie jako pewną powinność wobec państwa i społeczeństwa.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka