Facebook codziennie pyta mnie Zbigniewie co słychać? Dawniej, a nawet bardzo dano temu na takie pytanie odpowiadało się „zagłuszają”. Rzeczywiście funkcjonowały zagłuszarki, gdy tylko z Zachodu nadawano bum bum bum, tu mówi Londyn.
Radiem interesowałem się przez cały czas nauki w Szkole Powszechnej. Miałem odbiornik kryształkowy. Prosta konstrukcja – cewka, suwak do wybierania stacji, kryształek, słuchawki. Jak położyło się je na talerzu, to audycja była słyszana w całym pokoju; Czytałem regularnie tygodnik „Radioamator”. Marzyłem o krótkofalówce.
Wraz z elektryfikacją wsi nastała radiofonizacja. Radiowęzeł w każdym wiejskim domu. Głośniki na ścianach nazywano kołchoźnikami. Milkły po północy. Wtedy ja postanowiłem nadawać dalej program radiowy z obcych stacji. Radioodbiornik lampowy podłączyłem do przewodów radiowęzła.To była wroga nielegalna robota. Po paru dniach wieczorem przyszło do nas dwóch panów, zobaczyli mnie, pokiwali głowami, pogadali z ojcem. Więcej w pajęczarstwo radiowe już się nie bawiłem.
Co słychać u mnie dziś? Nie mogę pozbierać się po meczu Polska – Włochy. Odnowienie reprezentacji piłkarskiej niczego nie odnowiło. Widziałem Nawałkę 2. Komentatorzy co chwilę przypominali, że za krótko utrzymujemy się przy piłce. A to oznacza, że gra kulała. Nie ma takiej siły, żeby piłkarzy zmusić do biegania. Na boisku był snajper Robert Lewandowski, ale jakby go nie było. Miał jedną znakomitą okazję do strzelenia gola, ale nie trafił w światło bramki. Nie trafił z bliska w brankę.