Ryszard Szewczyk Ryszard Szewczyk
640
BLOG

Czego nie widzą ekonomiści? - I

Ryszard Szewczyk Ryszard Szewczyk Gospodarka Obserwuj notkę 4

 

Wyobraźmy sobie gospodarkę, w której wszyscy są samowystarczalni. Cokolwiek jest tam ludziom potrzebne, wytwarzają sami metodami chałupniczymi, wykorzystując jedynie zdolności i chęci członków gospodarstwa domowego. Oczywiście taką gospodarką teoria ekonomii się nie zajmuje, bo nie ma tam niczego, co ekonomista teoretyk mógłby wziąć na swój warsztat, obejrzeć przez swoje „szkiełko” i uogólnić swoim analitycznym rozumem. Nie ma tam bowiem do odkrycia nic poza prostą i oczywistą zasadą działania ludzi, którą dobrze oddaje bezduszna maksyma: „jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”, albo – w innej wersji – „bez pracy nie ma kołaczy”.
Ta zasada jest w takim modelu gospodarki tak oczywista, że nikomu nie przyszłoby do głowy, aby obijać się przez cały dzień, a potem iść do sąsiada i żądać jedzenia i ubrania, tłumacząc mu, że do podstawowych praw człowieka należy zapewnienie każdemu godziwych warunków do życia. To znaczy, iść by można, i czasem nawet dostać coś do jedzenia raz i drugi, ale już za trzecim razem próba wyłudzenia jedzenia czy czegokolwiek innego w tym samym miejscu spotkałaby się niechybnie z odmową i radą, aby wziąć się do roboty i jeść chleb własny, ponieważ „bez pracy nie ma kołaczy”.
Czegóż ma tu szukać ekonomista? Żadnych cudów tylko proza życia. Poza tym w takiej gospodarce nie ma w ogóle dochodu narodowego, bo nikt niczego nie produkuje na sprzedaż. Używając dzisiejszych wskaźników, PKB per capita w takim kraju wynosi zero złotych (dolarów, euro, funtów, jenów itd.)[1], a bezrobocie wynosi całe 100%, bo nikt nie pracuje zarobkowo. W dodatku zaś, mimo tak wysokiego bezrobocia, nie ma żadnych zasiłków dla bezrobotnych. Jak mówią młodzi – masakra! Stosując dzisiejsze standardy, trzeba by pytać, jak żyć w takim nieludzkim systemie, Panie Premierze?
A jednak – jak dowodzi historia – przez całe wieki ludzie żyli w takich właśnie systemach, mleko, miód i wino pili (oczywiście tylko wtedy, gdy uznali, że warto się o to postarać), a cywilizacje oparte na takim modelu kwitły – toutes propotions gardées.
Pomimo braku zainteresowania oficjalnej teorii ekonomii gospodarką naturalną, warto jednak na jej przykładzie zauważyć i wyróżnić dwie fundamentalne prawdy. Pierwsza z nich stwierdza, że potrzebą jest tylko to, co sam zainteresowany uzna za warte jego wysiłku, aby ją zaspokoić. Zaś prawda druga mówi, aby zaspokoić swoją potrzebę, każdy musi podejmować stosowne starania. Nawet manna na pustyni nie była za darmo; aby się posilić, trzeba było ją zebrać!
Jest absolutną bzdurą stanowisko przyjęte w szeroko rozumianej nauce, zgodnie z którym potrzeby ludzkie są nieograniczone. Nieograniczone są jedynie marzenia, zachcianki, pożądliwości, chciejstwo i cokolwiek jeszcze ktoś wymyśli na określenie takich stanów, w których człowiek czegoś nie ma, a chciałby mieć, albo cele, które chętnie by osiągnął, gdyby to przyszło bez wysiłku. Natomiast potrzeby każdego człowieka są absolutnie ograniczone jego gotowością do poświęcenia tego, co warunkuje ich zaspokojenie.
Powtórzę tu zdanie napisane już gdzie indziej: jeżeli głodny mówi, że potrzebuje bułkę, ale nie chce zapłacić żądanej przez piekarza ceny, bułki w istocie nie potrzebuje! Jeżeli ktoś mówi, że potrzebuje mieszkania, ale nie robi konsekwentnie i do końca tego, co go do tego celu przybliża, mieszkania nie potrzebuje! Powiedzenie: „nie stać mnie na bułkę, na mieszkanie” itp. może być prawdziwe tylko w znaczeniu: „nie mam teraz wystarczających środków, aby ‘to’ nabyć”. Natomiast czyjeś twierdzenie, że nie może zaspokoić swojej potrzeby, bo go na „to” nie stać, jest najzwyklejszym kłamstwem. Pół biedy, jeżeli za takim twierdzeniem kryje się tylko próba usprawiedliwienia się przed innymi ze swego lenistwa oraz ukrycia faktu, że uznał to „coś” za niepotrzebne. Gorzej zaś, gdy ktoś tak twierdzi, aby w ten sposób ukryć fakt, że chciałby, aby na zaspokojenie jego chciejstwa (tak, to jest właściwe określenie) pracowali inni lub że chce to wręcz wymusić. Gospodarka naturalna odsłania te prawdy w sposób bezdyskusyjny.
Gdyby zaś ktoś miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości co do słuszności poczynionych tu obserwacji, to ewentualnych złudzeń pozbawia szczególny przypadek modelu gospodarki naturalnej, jakim jest wyspa Robinsona Crusoe. Jedyna różnica w stosunku do modelu ogólnego, polega w tym wypadku na tym, że jedyną możliwość porozmawiania z kimś inteligentnym odcina Robinsonowi brak lustra. Cała reszta ustaleń pozostaje w mocy. Jak zresztą widać, nie ma ich wcale tak wiele.
C.d.n.


[1] Nota bene dla dzisiejszych lewackich pseudointelektualistów i antyglobalistów, nierozumiejących niczego poza walką klas, podstawowym argumentem przemawiającym za koniecznością zniszczenia gospodarki rynkowej jest właśnie argument, że w niektórych krajach ludzie muszą żyć za dwa dolary miesięcznie (to właśnie wskaźnik PKB per capita), podczas gdy w innych krajach obiboki dostają zasiłki w kwotach wielokrotnie wyższych dzięki temu, że dbające o nich państwo zabiera tym, którym chce się uczciwie pracować.
 

Absolwent Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Krakowie (obecnie Uniwersytet Ekonomiczny). Tam uzyskany doktorat i habilitacja z zakresu finansów międzynarodowych. Przez pewien czas, do 2006 roku, kierownik Katedry Bankowości AE w Krakowie. Współzałożyciel i przez 9 lat rektor Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Bochni. W latach 2006-2014 profesor Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Aktualnie profesor nadzwyczajny Wydziału Zamiejscowego w Bochni Staropolskiej Szkoły Wyższej w Kielcach. Inicjator nowej dyscypliny naukowej, jaką jest Ekonomia personalistyczna. Publikacje dostępne na stronie www.szewczyk.net.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka