Polityka czasem przypomina domino: jedna trącona i przewrócona kostka przewraca następne, w wyniku czego zburzeniu ulega cała, nawet długa konstrukcja. Tak było ze słynnym już dziś śledztwem, które rząd polski po tragedii po Smoleńskiem po prostu oddał w ręce Rosji. A przecież tak nie powinno być, nawet gdy ma się do czynienia z przyjacielem czy sojusznikiem, a co dopiero z krajem, który - delikatnie mówiąc - do zaprzyjaźnionych nie należy i jako żywo nie należał.
Tymczasem popełniono grzech pierworodny i wszystkie dramatyczne konsekwencje, które dziś obserwujemy, są rezultatem tego potwornego błędu premiera Tuska i jego ministrów, Sikorskiego i Klicha. Zaufano Rosjanom jakby byli Zakonem Kawalerów Maltańskich, a przecież, na miły Bóg, nigdy nimi nie byli - wręcz przeciwnie…
Dlatego dziś jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę Putina i jego podwładnych. Nie miejmy złudzeń: ich "łaska" będzie tylko wtedy okazywana, gdy pokryje się to z rosyjskimi interesami. Powiedzmy sobie wprost: w interesie Moskwy jest maksymalne tuszowanie, na ile się da, odpowiedzialności rosyjskich kontrolerów lotów za nową tragedię katyńską i śmierć polskiego prezydenta. A są oni ewidentnie przynajmniej współodpowiedzialni za ten nasz narodowy dramat. Wynika tak nie tylko z analiz i wypowiedzi polskich ekspertów lotniczych, ale też przede wszystkim z wyraźnych sugestii, które pojawiają się w rosyjskich mediach, zwłaszcza, choć nie tylko w internecie, który jest siłą rzeczy bardziej niezależny od rządu niż gazety i telewizja.
Nie ma co gdybać, ale jest oczywiste, że gdyby to Polska od początku prowadziła śledztwo, to polscy prokuratorzy od razu mogliby przesłuchać kontrolerów lotów z tego quasi-lotniska w Smoleńsku, a tak, dwa miesiące po katastrofie, zastanawiamy się czy - jak sugeruje tygodnik "Gazeta Polska" - był to zamach czy też jak stwierdzają inne polskie czy rosyjskie media - "tylko" krańcowa nieodpowiedzialność rosyjskiej obsługi naziemnej smoleńskiego "aeroporta".
Rząd PO popełnił dramatyczny grzech zaniechania. Czy jego ceną będzie już na zawsze niewyjaśnienie do końca tej narodowej tragedii?