Ryszard S Ryszard S
217
BLOG

A nie mówiłem…

Ryszard S Ryszard S Polityka Obserwuj notkę 5

Wyduśmy z siebie wreszcie, że największym przegranym w październikowych wyborach okazało się PiS. Pisze to, nie dlatego, aby dać upust czyjejś niechęci, czy wręcz głupoty, ale dlatego, aby nasze myślenie sprowadzić wreszcie na ziemię. W rozmowie z kolegą zgodziliśmy się, że na ten wysiłek, jaki włożyło Prawo i Sprawiedliwość w podniesienie standardu życia Polaków i sformułowanie programu na przyszłość, otrzymało zbyt mało głosów. Natomiast niezrozumiale dużo otrzymały partie, których jedynym program był „anypis”, przy czym dość powszechnie wiadomo, że nawet zmiana przywódcy KO, niczego tu nie zmieni, bo wlazł on w partyjne geny. I to jest nie-podważalna prawda.

I teraz rodzi się pytanie dlaczego odpowiedź społeczeństwa była tak „niewdzięczna”? Pierwszą odpowiedzią, jaka się nasuwa, to złe wykształcenie polityczne Polaków. W polskiej geopolityce jest to niewybaczalny błąd. Lekarstwem powinno być wprowadzenie w szkołach średnich geopolityki, jako przedmiotu nauczania. Drugą, społeczeństwo wcale nie oczekuje reformy lecz pieniędzy i kieruje się doraźnymi odruchami lub nieracjonalną niechęcią. Postawa taka jest oczywiście niskich lotów. Zaskoczeniem natomiast są wypowiedzi polskich przedsiębiorców, i to w TVN-ie, u których nie widać już takiej niechęci, jak dawniej. Kierują oni do rządu wyraźny postulat: dla nas najbliższa przyszłość musi być przewidywalna i racjonalna. Można dodać za nich – dlatego, że jesteśmy w Polsce i Polska jest naszą ojczyzną. Nie wiadomo jeszcze czy ten akcent oznacza porzucenie hasła mówiącego, że kapitał nie ma narodowości i ogólną akceptacją podniesienia poziomu płac, czy też mamy do czynienia z jakimś ruchem w kierunku wspólnoty myślenia? Odpowiedź na to pytanie ma charakter strategiczny. Jedno jest pewne, coś się ruszyło, i jest to za-sługa PiS.

Co się nie sprawdziło:

1. Nie sprawdziły się „piątki” Kaczyńskiego i Morawieckiego oraz ten rewolucyjny styl, na którym PiS miał wjechać do urn wyborczych. Trzeba powiedzieć jasno – to nie było zbyt inteligentne. Nie sprawdziło się też rozdawnictwo. Prawo i Sprawiedliwość utrzymało proporcje posiadania, ale przyszły Sejm w reformach będzie bardziej przeszkadzał, niż pomagał. To pewne. Opóźni się reforma sądownictwa. Owszem, może on przełamać pewne wewnętrzne stereotypy, które hamują rozwój naszej demokracji, ale nie ma pewności czy zdołamy utrzymać wizerunek, który został wypracowany w ostatnich czterech latach?

2. Nie sprawdziło się też brnięcie w kierunku podniesienia dobrobytu bez zaplecza patriotycznego. Trzeba jasno powiedzieć, że taki dobrobyt jest pozbawiony korzeni i łatwo go zniszczyć. Owszem ogólnoeuropejska fala idzie w stronę socjalną, ale uwarunkowania polskie mają zupełnie inne konotacje. I to właśnie trzeba uwzględnić. Problem ten widać na przykładzie doradców wyborczych, których dobiera się albo zza granicy, albo takich, którzy oderwali się od polskiego pnia kulturowego. Weryfikacja tych umiejętności następuje już w pierwszym dniu po wyborach. Wyniki mogą być pomyślne, ale bilans okazuje się nietrafiony. Ogólny wniosek – nie myślimy polskimi kategoriami, lecz nadal życzeniowo- peerelowskimi.

3. Rzeczą równie ważną, przed jaką PiS stoi, to zmiana własnych kadr, głównie regionalnych. Wynik wyborów dla PiS byłby dużo lepszy, gdyby kandydatury na listach były bardziej trafione. W Lublinie desygnowany do Senatu, z góry było wiadomo, że nie ma szans na żaden wybór. Podobnie zresztą było z kandydaturą na prezydenta w wyborach regionalnych. Jak więc wobec takich „kwiatków” mają się czuć wyborcy, ci zdeklarowani i ci potencjalni? Gdyby PiS wystawił inna kandydaturę do Senatu, dziś miałby większość. Tak więc brak zgrania pomiędzy możliwościami a chęciami jest widoczny aż nader jasno. I to, jeżeli Prawo i Sprawiedliwość przymierza się do następnej kadencji, trzeba koniecznie zmienić

Zbudowanie Muzeum Powstania Warszawskiego to wielka rzecz, ale niewystarczająca. Budowanie kolejnych, zamiast podnoszenia poziomu nauczania, to drogi interes idący nie w tym kierunku co trzeba. Polsce potrzebne jest jedno wielkie muzeum polskiej demokracji, a więc reprezentacyjny obraz naszych dokonań kulturowych. Ma być większe i okazalsze niż „Panorama Racławicka”. Do tego Muzeum powinny prowadzić drogi wszystkich delegacji zagranicznych, jako obowiązkowy rytuał. Polsce potrzebna jest ogólnopaństwowa gazeta z kilkoma mutacjami językowymi, która byłaby nie tylko wizytówką naszego kraju i dźwignią dyplomatyczną, a także wyznaczałby ogólny poziom polskiej publicystyki i dyskusji oraz prezentowała polska rację stanu. Polscy obywatele muszą znać swoja rację stanu.

Ale nade wszystko polskie społeczeństwo musi otrzymać tlen dla swojego intelektualnego działania, który przedłuża nasze istnienie. Wszyscy dusimy się w jednym postpeerelowskim kotle. I będziemy dusić się dotąd, dopóki nie wyjdziemy z mentalnych granic PRL i śmiało nie wkroczymy na swój rodzimy ideowy teren – teren II RP. Granice są już nie do odzyskania, ale bez powrotu do ideałów Drugiej Rzeczypospolitej nadal będziemy zakompleksioną brzydką panna na wydaniu. W okresie międzywojennym wszystko się zaczęło i z koniecznymi zmianami musi być kontynuowane. Opinie o tym okresie, jakie nosi w sobie przeciętny Polak, są tak hermetyczne i absurdalne, jak słup komunistycznej Polski. Propaganda nie może wygrywać rzeczywistości historycznej. I to są najpilniejsze sprawy, bez których nie dokona się żadna zmiana! Nie mam satysfakcji, ale o tych faktach przypominam od co najmniej 20 lat. Uśmiech Stalina i Marksa nadal mają nieświadomą moc powabu.

I na koniec warto zastanowić się nad słowami prezydenta Edwarda Raczyńskiego: „Jakże często po skrupulatnym, jak nam się wydaje, rozważeniu i obliczeniu wszystkich względów materialnych, doktrynalnych i moralnych, składających się na decyzje partnerów, na których nam zależy, spotykamy się z bolesnym rozczarowaniem i zawodem. Nasi politycy realni, szczycący się swym chłodnym rozumowaniem i nieubłagana twardością, mogliby iść na przeszkolenie do byle mizernego prostaczka urodzonego w kraju, gdzie pilnowanie interesów bieżących nie wymaga studiów doktrynalnych, lecz jest przyrodzonym, przez tradycję uświęconym instynktem” (źródło: za: „Dzieło generała Rayskiego. Etos inżyniera, Instytut Historii Nauki PAN Warszawa 2013, s. 546).


Ryszard S
O mnie Ryszard S

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka