Rzeczy Wspólne Rzeczy Wspólne
805
BLOG

Polityka mafijna

Rzeczy Wspólne Rzeczy Wspólne Polityka Obserwuj notkę 10

Polityka mafijna cz.1 Geneza.

 

 

Zamiast rozumnej troski o dobro wspólne cyniczna dbałość o prywatne interesy. Mafijny duch unosi się nie tylko nad postkomunistycznym państwem, ale też nad odradzającymi się małymi wspólnotami. Jak być dobrym obywatelem w zepsutym otoczeniu?

 

 

Samotność odchodzi do lamusa. Jedno z największych zmartwień konserwatystów, republikanów czy komunitarian, jakim był rozpad więzi społecznych i atomizacja jednostki związane z nadmierną indywidualizacją związaną z liberalną kulturą, traci aktualność. Coraz liczniejsze badania pokazują bowiem odradzanie się wspólnotowości, i to zwłaszcza w wielkich miastach, a więc ośrodkach kojarzonych dotychczas z jej najsilniejszym rozkładem. Społeczności internetowe – są znakiem prawdziwej eksplozji nowych rodzajów wspólnotowości. Fakt istnienia wciąż licznych grup objętych tzw. cyfrowym wykluczeniem nie zmienia zasadniczo tego obrazu; samotność jest passe i kto nie radzi sobie z nią za pomocą Internetu i telefonu, ten „ogrzewa się” w tradycyjnej wspólnocie – parafialnej czy sąsiedzkiej. 

 

Ten odwrót od atomizacji może się wydawać republikanom czy konserwatystom wspaniałą wiadomością: oto klęska nie tylko planowo niszczącego więzi międzyludzkie komunizmu, ale też współczesnego liberalizmu, mniej lub bardziej świadomie produkującego społeczeństwo ludzi wolnych wolnością rozbitka na bezludnej wyspie, jak to określił Ryszard Legutko. Czy jednak porażka nowoczesnych utopii jest równoznaczna ze zwycięstwem republikanizmu? Czy ów renesans wspólnotowości jest tym, o co nam chodzi? Czy wpisuje się w kadr tradycyjnych wspólnot politycznych, narodu politycznego? Czy pozwala mówić także o odbudowie tego fundamentu każdego sprawiedliwego państwa, jakim jest moralność publiczna?

 

Archipelag nisz

 

„Style życia w Polsce (tak jak w wielu innych krajach świata zachodniego) mnożą się i pączkują” – twierdzi socjolog Tomasz Szlendak. „Społeczeństwo to archipelag niewielkich wysepek, na których prowadzi się życie osobne, z odrębnymi stylami ubierania się, zachowania prywatnego i publicznego, komunikowania, flirtowania, dyscyplinowania dzieci, przemieszczania się czy dekorowania wnętrz. (…) Zanika także... kanon kulturowy rozumiany szeroko jako pula wspólnych doświadczeń medialnych, edukacyjnych, technologicznych i historycznych, reguł savoir-vivre’u użytkowanego języka, celów życiowych, pragnień i sposobów realizacji zachcianek. To wszystko napędza silną segmentację świata społecznego, podział na hipermałe nisze kulturowe, co zaburza komunikację międzygrupową i międzyludzką”. Oznacza to, że schronieniem przed samotnością okazują się być głównie wspólnoty bardzo małe i pozostające w raczej luźnym związku z całością rozumianą jako naród. A jeśli ów proces okaże się – na co wiele wskazuje – dogłębny i trwały, trudno będzie nadal rozważać zachowania Polaków w tradycyjnych kategoriach, jako społeczeństwa. Jeśli nie ma to oznaczać kulturowej dezintegracji, wymagać będzie nowej koncepcji narodu, nie imitującej ani humanistyki zachodniej, ani polskiej z XIX i XX wieku[1].

 

Tę fragmentaryzację, francuski socjolog Michel Maffesoli wyjaśnił za pomocą całościowej teorii. Wchodzimy w epokę nowego trybalizmu – ogłosił pod koniec lat 80. Na gruncie tego paradygmatu, będącego jedną z najbardziej interesujących interpretacji współczesności, odrodzenie wspólnotowości ma charakter plemienny. Na pierwszy plan życia społecznego w odpowiedzi na związane z nowoczesnością przeorganizowanie, przeregulowanie i przeracjonalizowanie życia. Długo tłumiona, społeczna natura człowieka odżywa w formie częściowo odmiennej. Od hord z dawnych czasów, ale pod wieloma względami łudząco do nich podobnej, gdy idzie o miażdżącą indywidualizm psychologię grupy czy zamknięcie na inne neoplemiona. Celem jest wspólne dzielenie emocji i gustu, bycie razem tu i teraz. Organizując się wokół emocji i estetyki, nowe hordy nie rozumieją - ani tym bardziej nie szanują - podstaw zastanej rzeczywistości społeczno-politycznej: racjonalności formalnej i etyki politycznej. Obcy jest im świat instytucji i abstrakcyjnych pojęć. W Polsce głównym nośnikiem nowego trybalizmu jest wychowana już w III RP młodzież[2], co nie oznacza, że inne grupy wiekowe są od niego wolne, ani że nie można znaleźć przykładów o wiele bardziej plemiennych od swoich młodszych rodaków starców. W całym świecie zachodnim, młodość stała się „imperatywem kategorycznym wszystkich pokoleń”. Nad Wisłą ów kult niedojrzałości jest zaś szczególnie silny z powodów historycznych[3] i ze względu na wprzęgnięcie młodych plemiennych do bieżącej walki politycznej.

 

Brudne wspólnoty

 

Nowe plemiona charakteryzuje, zdaniem Maffesoliego, „etyczny immoralizm”. „Termin ten nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek moralizmem, tak wysoko cenionym w naszych czasach. (…) Abstrakcyjnej i odgórnej moralności chciałbym przeciwstawić etykę, która wybija z pewnej określonej grupy; jest ona z gruntu empatyczna (Einfuhlung) (…) Wspólnota uczuciowa jest niestabilna, otwarta. Zarazem jednak wzbudza ona oczywiście ścisły konformizm pośród swoich własnych członków”. Ten paradoksalny termin ma głęboki sens, jeśli rozumiemy, że od moralności nie ma ucieczki. Zawsze istnieją jakieś normy określające dobro i zło, a upadkowi danego systemu etycznego nieuchronnie towarzyszy ustanowienie innego. Nowe wspólnoty tworzą i praktykują swoje normy, niewiele sobie robiąc z publicznej moralności, a często ją podważając. Etyka neoplemienna jest bowiem na wskroś estetyczna i związana z miejscem. Oznacza to, że dobry jest dla grupy ten, kto jest „swój” – to znaczy podobnie wyglądający, mówiący, odczuwający, żartujący itd., i kto jest „stąd”, a więc jest zintegrowany ze wspólnotą dzięki temu, że z nią od dłuższego czasu przebywa na jej terytorium (może być ono również wirtualne). I odwrotnie, być złym, to znaczy nie podzielać grupowej estetyki, być niewłaściwie ubranym bądź nie wyrażać się jak trzeba, popełniać środowiskowe faut pas. To sedno owej niemoralnej moralności: bycie nie-swoim jest grzechem głównym, łamanie powszechnie przyjętych standardów – niekoniecznie. Wiąże się to nieuchronnie także z niechęcią wobec obcych.

 

„Etyczny immoralizm” cementowany jest przez to, co Maffesoli nazywa „prawem tajemnicy”: neoplemiona szukają niedostępnej dla innych wiedzy, która pozwoliłaby łatwo odróżnić swoich od obcych, dała im poczucie wyjątkowości, ekskluzywności, ale też – ułatwiła przyciągać nowych. „Zaufanie, rodzące się między członkami grupy, wyraża się przez rytuały, specyficzne znaki rozpoznawcze, których jedynym celem jest wzmacnianie małej grupy przeciwko dużej. To zawsze ten sam podwójny ruch: od uczonego mówienia szyfrem aż po młodzieżowy verlan [rodzaj slangu – przyp. BR]”. Ale grupowa tajemnica może być też dużo mniej niewinna niż wyniosły intelektualny bełkot czy zuchowate mamrotanie w języku „elfickim” na zjazdach fanów Tolkiena. Analizując tak zwane brudne wspólnoty, Adam Podgórecki wskazał na znaczenie „mordu założycielskiego” – wyraźnego i narażającego na karę złamania praw społecznych – dla konstytucji grupy. Gdy dochodzi do „zbrodni” powstaje wspólnota umoczonych, żywotnie zainteresowanych trwaniem i siłą grupy (jej osłabienie zwiększa bowiem ryzyko „wsypki”). Tymczasem istotą neoplemion w ujęciu Maffesoliego wydaje się być bunt przeciwko zastanemu społeczeństwu. W świetle uwag o „mordzie” założycielskim oznaczałoby to, że w powstawaniu wielu nowych wspólnot towarzyszyć musi silna pokusa już nie tylko ignorowania, ale wręcz cichego łamania zasad moralności publicznej.

 

Wszystko to pozwala mówić o mafijności owych grup[4]. Określenie to jest tym bardziej zasadne, że widoczne są w nich wyraźne tendencje do tworzenia sieci klientelizmu i „rodzinnej” solidarności. Ta ostatnia (w sensie rodziny poszerzonej) od najdawniejszych czasów stanowiła zaporę przed władzą z jednej, a niestabilnym otoczeniem z drugiej strony. W warunkach coraz bardziej uciążliwej „płynnej nowoczesności” tego typu więzi stają się ponownie funkcjonalne. Maffesoli ujmuje je oczywiście w kluczu nowego uspołecznienia. „Aby uczynić zadość bliskości – mówi – nie cofamy się oczywiście przed żadnymi środkami, nawet niezbyt chwalebnymi. Rozmaite badania wydobyły na światło dzienne nieformalną procedurę „pociągania za sznurki” w interesie „rodziny”. Od najwyższych kadr, absolwentów wielkich paryskich szkół, aż po dokerów z Manchesteru używających siatki związkowej, wzajemna pomoc jest tym samym (…) Warto uchwycić ten nielegalizm, działający od wewnątrz kręgów społecznych, które uważają się za gwarantów najwyższej moralności: wyższych urzędników państwowych, dziennikarzy opiniotwórczych pism i inne wpływowe postaci.” 

 

 

Jak przedstawione zjawiska realizują się dziś w naszej polskiej polityce w postaci wszystkich partii politycznych znajdą Państwo w kolejnym wpisie na blogu w czwartek. Zapraszamy serdecznie.

 

Bartłomiej Radziejewski (ur. 1984) – redaktor naczelny „Rzeczy Wspólnych”. Politolog, publicysta, eseista. Mieszkający w Warszawie lublinianin.

 

 

 

Bibliografia:

Finkielkraut Alain, Porażka myślenia, Warszawa 1992.

Krasnodębski Zdzislaw, Demokracja peryferii, Gdańsk 2003.

Legutko Ryszard, Traktat o wolności, Gdańsk 2007.

MacIntyre Alasdair, Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii moralności, Warszawa 1996.

Maffesoli Michel, ­Czas plemion. Schyłek indywidualizmu w społeczeństwach ponowoczesnych, Warszawa 2008.

Matyja Rafał, Państwo czyli kłopot, Kraków 2009.

Matyja Rafał, Ukryte sprężyny, „Tygodnik Powszechny” 2009, nr 33.

Radziejewski Bartłomiej, Oswoić barbarzyńców, „Rzeczy Wspólne” 2010, nr 2.

Staniszkis Jadwiga, Postkomunizm. Próba opisu, Gdańsk 2001.

Szlendak Tomasz, Życie w mozaikowym społeczeństwie, „Europa. Magazyn Idei „Newsweeka” 2010, nr 12.

Wildstein Bronisław, PO jako obiekt kolonizacji, „Rzeczpospolita” z 12.01.2009.

Zybertowicz Andrzej, AntyRozwojowe Grupy Interesów – zarys analizy [w:] W. Wesołowski, J. Włodarek (red.:), Kręgi integracji i rodzaje tożsamości, Warszawa 2005.



[1] Imitacją pierwszej zajmuje się u nas głównie lewica, drugiej zaś – prawica.

[2] Dotyczył tego problemu tytułowy dział poprzedniego, drugiego numeru „Rzeczy Wspólnych”.

[3] Pisałem o tym szerzej w eseju „Oswoić barbarzyńców”.

[4] Maffesoli używa tej metafory bez nadania jej wyraźnie negatywnej konotacji.

 


 

 

 

 

 


 

Kwartalnik „Rzeczy Wspólne” –http://www.rzeczywspolne.pl/

„Rzeczy Wspólne” na Facebooku

Prenumerata i zakup pojedynczych egzemplarzy wersji papierowej:http://www.rzeczywspolne.pl/gdzie-kupic/

 

Fundacja Republikańska -http://www.republikanie.org/

Fundacja Republikańska na Facebook-u

Zostań darczyńcą Fundacji Republikańskiej


 

"Rzeczy Wspólne" powstały po to, aby poważnie mówić o polityce na przekór niepoważnym czasom. Nie interesują nas pyskówki ani personalne roszady - zajmujemy się sprawami o zasadniczym znaczeniu dla Polski. Efekty, w postaci esejów, analiz, wywiadów, recenzji i felietonów drukujemy co kwartał na łamach naszego pisma. Część artykułów publikujemy na stronie www.rzeczywspolne.pl i w naszym blogu. Drugim celem "Rzeczy Wspólnych" jest aktualizacja polskiego republikanizmu, który uważamy za naszą najlepszą tradycję polityczną. Tradycję obywatelskiej samoorganizacji na rzecz sprawiedliwej i podmiotowej wspólnoty, opartej na zasadzie wolności poddanej rygorom prawdy, dobra i piękna. Zapraszamy do wspólnej przygody.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka