Emilia Plater Emilia Plater
1338
BLOG

Larum grają! O gen.Z.Ściborze Rylskim i jemu podobnych

Emilia Plater Emilia Plater Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 27

 

Wczoraj na blogmedia24.pl [http://blogmedia24.pl/node/59369], ukazała się  notka blogera @tezPolonus, ujawniająca, że generał Zbigniew Ścibor Rylski był TW o pseudonimie Zdzisławski...

 Na dowód, @tezPolonus wkleił dokumenty,  które niezbicie o tym świadczą. Mam nadzieję, że autor notki i właściciel tych zdjęć nie będzie miał mi za złe, że je powielę, tu w s24. Służą przecież upowszechnianiu PRAWDY i tylko PRAWDY!

Ogarnęła mnie trwoga, gdy przeczytałam, że Zbigniew Ścibor Rylski, który ma tak piękną kartę walki z Niemcami z okresu II wojny światowej, że aż szkoda jej brukać..., od roku 1947 do 1964 był zarejestrowany jako TW Zdzisławski i donosił na swoich towarzyszy i rodzinę. Czyżby nie było już prawie nikogo, kto by się nie ubrukał błotem PRLu?

Teraz dopiero rozumiem, dlaczego panu generałowi przeszkadzało  pierwszego sierpnia br. na cmentarzu, w czasie obchodów 68 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, „buczenie” młodzieży patriotycznej...buczenie  nie urągające przecież poległym powstańcom, tylko ukazujące niechęć dla obecnych włodarzy/administratorów kraju.

Już krótko po wojnie, bo w roku 1947, jak pisze @tezPolonus, związał się Z. Ścibor Rylski z komunistycznym reżimem i służył mu poprzez donoszenie, na kogo się dało, nawet na najbliższych. Według zachowanych dokumentów inwigilował swoją żonę i byłą teściową żony oraz (między innymi) rozpracowywał środowiska polonijne w USA...

Przynajmniej od 1956 roku współpracował z I i II departamentem MSW.

A to dowody jego powojennej „działalności”.

Na stronie 147 w przypisach pod numerem 179 jest krótki życiorys pana Zbigniewa Ścibor-Rylskiego, który jest  kontynuowany na stronie 148. Z tego dokumentu można się też dowiedzieć prawdy o panu generale, jako TW Zdzisławski...


Chcę być jednak sprawiedliwa i obiektywna i nikogo nie oskarżać, tylko się chwilę zastanowić i odpowiedzieć na pytania:

Czy uczynił to dobrowolnie, czy pod przymusem?

Czy miał wtedy, jako były żołnierz AK, zaraz po wojnie, jakąś możliwość wyboru?

Tak się składa, że mam w bliskim sąsiedztwie, rodziny o podobnych, wojennych i powojennych  losach. Opiszę więc krótko ich podobną, choć nie identyczną, powojenną historię.

Było dwóch przyjaciół, Janusz i Krzysztof. Przez cały okres okupacji walczyli z bronią w ręku w AK. Zaraz po wojnie ujawnili się na apel dowództwa, że powinni skorzystać z amnestii. U części  akowców spotkało się to z dezaprobatą, a nawet posądzeniem o zdradę. Jednak w wyniku tego apelu ujawniło się ok. 50 tys. członków podziemia, w tym część w tym czasie czynnie działająca.

Rzekoma amnestia była jednak podwójnym oszustwem bezpieki gdyż:

- obiecywała "łaskę" mimo iż żołnierze AK nie popełnili przecież żadnego przestępstwa przeciwko narodowi czy krajowi,

- „łaski” nie otrzymali, gdyż na podstawie tajnej ubeckiej instrukcji po ujawnieniu się byli internowani i przebywali w odosobnieniu.

Moi bohaterowie po jakimś czasie wrócili jednak do domu. Aresztowano ich powtórnie w roku 1948 i poddano  długotrwałemu śledztwu, torturowano i bito do nieprzytomności.

Któregoś dnia Janusz w czasie tortur wyszeptał do swojego kata:

- Krzywda mi się dzieje. Dlaczego się nade mną znęcacie, czego ode mnie chcecie? Przecież jestem Polakiem i jedyną moją winą jest to, że walczyłem z Niemcami o Polskę...

Wtedy jeden z oficerów podsunął mu jakiś papier i powiedział:

-Tak? – Jeśli walczyłeś o Polskę, to podpisz, przecież mamy Polskę! Był półprzytomny więc podpisał. Krzysztof też podpisał. Potem obu wypuszczono do domu. W domu ich nie poznano. Tak byli zbici, skrwawieni i spuchnięci. Krzysztof zmarł po kilku dniach, osierocając pięcioro małych dzieci.

A Janusz?

Jego siostra opowiadała, że szyję i kark miał szerszą niż głowę, tak była spuchnięta, a całe ciało łącznie z głową było samą żywą raną. Janusz jednak jakoś się wykaraskał, chociaż od tego czasu z powodu bicia i kopania po głowie,  aż do śmierci miał częste ataki padaczki.

UB o nim nie zapomniało. Gdy wyzdrowiał przypomniano mu, że podpisał cyrograf, iż akceptuje władzę ludową i wstąpi do Milicji Obywatelskiej. Wtedy dopiero sobie uzmysłowił, jaki papier podpisał wtedy w katowni...

W MO służył około pół roku. Potem go zwolniono. Co go uratowało? Częste ataki padaczki. Nie chcieli milicjanta z taką kłopotliwą chorobą, więc skierowali go do niebezpiecznej pracy w kamieniołomach. Może sądzili, że tam w czasie ataku spadnie ze skały i się zabije? Miał jednak szczęście. Pracował aż do emerytury. Zapisał się do ZBOWiDu, gdzie aktywnie działał. Nie chciał jednak wspominać nawet przy rodzinie, na temat uwięzienia... Niedawno zmarł.

Czy był TW?  Rodzina nie wie i nawet nie chce wiedzieć...Prawdopodobnie był. Tylko dlatego wtedy go wypuścili. Cyrografu nie podpisał świadomie/ A zresztą kto wie? Miał przecież wtedy troje małych dzieci a czwarte w drodze...Sam też był młody i chciał wreszcie żyć, przecież jego najlepsze lata, to lata wojny i strasznej okupacji hitlerowskiej...

Dlatego zadaję moje pytania jeszcze raz:

Czy Zbigniew Ścibor Rylski

 - był TW dobrowolnie, czy pod przymusem?

- czy miał wtedy, jako były żołnierz AK, zaraz po wojnie, możliwość wyboru?

Myślę, że zrobił to pod przymusem i wyboru nie miał.

Co jednak nie znaczy, że aż do dzisiaj ma żyć w zakłamaniu. Powinien powiedzieć prawdę jak wtedy było, dlaczego podpisał cyrograf a nie brnąć aż  do dzisiaj w dalsze kłamstwa.

Wtedy dokonywano trudnych wyborów. I niełatwo było zachować  twarz i nie zostać szmatą...

 

 

"Nunc est bibendum, nunc pede libero pulsanda tellus" - Horacy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura