SANARE. SANARE.
1194
BLOG

Przepraszam, Panie Prezydencie... Wspomnienie o Lechu Kaczyńskim

SANARE. SANARE. Polityka Obserwuj notkę 14

Panie Prezydencie… Nie ma Pana z nami już od 2 lat.

Pamiętam wiadomość o katastrofie i mój smutek, choć bardziej to, jak stopniowo wgłębiałem się – w wyniku ciekawości, rozbudzonej po tragedii – w to, jak prowadzone jest śledztwo, a także w tajniki polityki, w programy wyborcze, w wizje całokształtu państwa, jakie proponują różnorakie polityczne opcje. Proces ten trwał wiele tygodni.

Ale w końcu doznałem wstrząsu. Otworzyły mi się oczy, bo dotąd sądziłem, że to co podaje na tacy telewizja i „autorytety” to jedyna prawda. Śmiałem się, bo mi trąbili, że to śmieszne; kpiłem, bo mówili, że wszyscy kpią. Tym, co mnie może trochę usprawiedliwiało, był mój młody wiek i to, że nikt nie tłumaczył mi politycznej rzeczywistości. Na szczęście, przejrzałem.

Ze wstrząsem odkryłem, że byłeś pierwszym Prezydentem niezwiązanym z poprzednim, zbrodniczym systemem. Głową państwa, która miała odwagę wystąpić przeciw interesom postkomunistycznego establishmentu, który za to właśnie Cię nienawidził. Stwierdzenie, że byłeś najlepszym prezydentem po 1989 r. faktycznie nie oddaje Ci sprawiedliwości. Ty po prostu nie miałeś i nie masz konkurencji. 

Kochałeś Polskę i nie chciałeś, by instytucje traktowały obywatela jak petenta. Przywracałeś pamięć zapomnianym bohaterom. Chciałeś stworzyć sojusz państw Europy Środkowej i Wschodniej, który miał być odpowiedzią na imperialne zakusy Rosji i Niemiec. Dbałeś o interes Polski, nie składałeś berlińskich hołdów wiernopoddańczych, nie kłaniałeś się obcym ambasadorom.

Byłeś dobrym, skromnym i uczciwym człowiekiem; jak każdy, miałeś wady i słabości, które jednak kompletnie nie przysłaniają całokształtu Twej działalności.

Równocześnie nie miałeś – przepraszam za parafrazę – wdzięku ani blasku. Nie dbałeś o PR, nie obchodził Cię kolor założonego krawatu, w swych emocjach byłeś szczery. Tak bardzo kochałeś swoją Marylkę. Prywatnie lubiłeś nawet swoich politycznych wrogów, którzy chcieli Cię sekować z przestrzeni publicznej, którzy mówili, że jesteś im niepotrzebny.

Pochowano Cię na Wawelu. Tam nie chowa się ludzi, tylko idee i wydarzenia. Wawelskie podziemia nie są skansenem historii i nie są miejscem spoczynku świętych. W kryptach złożono ludzi, w których życiorysach w wyjątkowy sposób odbijały się tragiczne dzieje Polski. Dzieje ludzi, z ich radościami i tragizmem. Twój pochówek bardzo uwierał, bo przypominał – wbrew prorokom „jałowej czystości”, że historia wcale jeszcze się nie skończyła. Któż o tym mógł przypominać dobitniej jak nie Ty, który widziałeś bestialstwo rosyjskich żołnierzy w Gruzji i przestrzegałeś przed postsowieckimi apetytami?

W tych wawelskich kryptach czuję się duszę polską, która ze swej natury jest mimo wszystko konserwatywna i centroprawicowa, przywiązana do wiary i romantycznych idei.

Pochówek gorszył, bo przecież byłeś zdaniem wielu „wstrętnym Kaczorem, który przeszkadzał rządowi”, „małym, zadufanym człowieczkiem, kartoflem który mlaskał” itd. itd… Ludzie ci, „zgodni ze stadem, w rozumem w konflikcie”, nie byli skłonni do jakiejkolwiek głębszej refleksji nad Twoją polityczną wizją Polski, nad pochyleniem się nad dziejami III RP, efemerycznego państewka pełnego absurdów niczym z republiki bananowej, którego obywatele gorzko patrzą na chodzące na wolności kanalie, które wprowadziły stan wojenny; w którym przepaść między bogatymi a najuboższymi wciąż się pogłębia; w którym blokuje się jakiekolwiek odważne zmiany, bo są uniemożliwiane przez niezlustrowane elity, które zdradziły ideały „Solidarności” i skumały się z komunistami w 1989 r. i później. 

„- Czemu się śmiejesz?

- Bo to Kaczor.

- No i co z tego że Kaczor?

- No bo Kaczor.

- Ale co w tym złego?!

- No bo to Kaczor. Kaczor i tyle!”.

A potem raporty Anodiny i Millera, to śledztwo, to straszne śledztwo… I publiczne kłamstwa i manipulacje, „urabianie” Polaków pod ustaloną z góry tezę przez media, które w naszej ojczyźnie niestety są stroną. Pragnienie obrzydzenia tematu katastrofy, co niewątpliwie się udało. Tego wszystkiego by nie było, gdyby śledztwo prowadzono w sposób niezależny i uczciwy.

Równolegle kręcił się cały przemysł pogardy, kpiny Palikota, happening Dominika Tarasa przeciwko krzyżowi, nowe pokolenie domagające się uwolnienia Barabasza... Pewnie i dziś pojawią się jakieś happeningi „młodych, wykształconych i z wielkich miast”, którzy uznają, że trzeba się troszku pośmiać ze Smoleńska, wzbudzić kontrowersje, bo przecież musi się coś dziać, bo to takie trendy i glamour. Kpina z poległych i z tych, których śmierć tak wielu osobistości dotknęła – jakież to nowatorskie!

Zamiast rzeczowej dyskusji nad Polską – nihilizm i hucpa.

No bo jakże cudownie pośmiać się z moherowej babci! „Stara nudziara, do kościoła tylko chodzi, w Bogu ma tylko nadzieję, w tramwaju miejsca się domaga, mówi, że w powstaniu walczyła, jędza stara, radyjka słucha, na smoleńskie spędy chodzi!”.

Te kpiny ze słabszych zawsze wzbudzały mój absmak. Choć smoleńskie babcie też nie są święte, to w swym bezsilnym proteście przynajmniej pragną wyrazić coś naprawdę istotnego, co wielu z nas stara się wrzucić do wora „oszołomstwa”.

Gdy wybuchły manifestacje przeciwko ACTA, najważniejsze było to, żeby znów można było oglądać filmiki na YouTube. A to, że swobody obywatelskie mogą być ograniczone, że pojawia się możliwość inwigilacji – nieważne. Najważniejsze, żeby były filmiki, a po nas choćby i powódź!

A ta smoleńska babcia na marsz pamięci przyszła powspominać nie tylko „neomesjanistyczne ułudy”.

Przyszła, żeby zaprotestować przeciwko nieudolnemu państwu, które skoro nie potrafiło ochronić swoją głowę, to cóż dopiero zwyczajnego obywatela. 

Po 1989 r. w katastrofach i wypadkach zginęło 100 tys. Polaków, w tym Ty, Panie Prezydencie.

Ale tu nie chodzi tylko o bezpieczeństwo. Tu chodzi o działalność mechanizmów państwa. O umiejętność walki wielkiego narodu o swoje. O sprawiedliwość. O to, żeto państwo ze wspaniałą historią i przyrodą jest po prostu NIEUDOLNE, DZIADOWSKIE, NIE DAJE ŻADNEGO WZROSTU. Jest na swych najwyższych szczeblach zepsutym gniazdem układów i koterii, gniazdem konformistycznych cwaniaczków.

W 1992 r. i 2005 r. podjęto próby jego uzdrowienia. Próby te stłumiono i tłumi się do dzisiaj.

Jeśli nie wyjaśnimy tej katastrofy, nigdy nie będziemy w pełni suwerennym i nowoczesnym państwem. Podobnie, jeśli nie rozliczymy elit z ich komunistycznej zdrady. Jeśli nie wynagrodzimy krzywd ofiarom represji i nie ukarzemy katów. Jeśli nie przywrócimy równowagi na rynku medialnym i wydawniczym. Jeśli nie skończymy z polityką na kolanach wobec silnych i wpływowych. Jeśli nie… mógłbym wymieniać dłużej.

Mamy tyle do zrobienia… Panie Prezydencie, czemu nie potrafimy tego zrobić…?!

Czekam na Twój pomnik w Warszawie. Skoro mają go postacie bajkowe, a nawet wierne psy i koty, to czemu nie miałoby być pomnika prezydenta miasta i państwa, które tyle Ci zawdzięczają…?

Panie Prezydencie… Nie doceniłem Cię za życia i za to przepraszam. Przepraszałem Cię już przy Twym grobie. Niniejszym wpisem, o treści, którą już dawno chciałem z siebie wyrzucić, przepraszam Cię jeszcze raz i składam Ci hołd.

Odłączenie się od stada dużo kosztuje. Ale ważniejsza jest wierność wobec własnych wartości. Malgre tout, malgre tout!

Panie Prezydencie… Bardzo Cię brakuje.  

Pomimo niskiego wzrostu – byłeś, jesteś i pozostaniesz WIELKI.

Zobacz galerię zdjęć:

SANARE.
O mnie SANARE.

Interesuję się historią, teologią, literaturą i polityką.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka