SANDERS SANDERS
467
BLOG

Z innej beczki czyli jak PZU uprawia lichwiarstwo.

SANDERS SANDERS Polityka Obserwuj notkę 0

         Po obejrzeniu w wiadomościach materiału o próbie oszustwa przez pewne małżeństwo kilku firm ubezpieczeniowych polegającego na wyłudzeniu pieniędzy za sfingowaną śmierć jednego z nich (ubezpieczenie na życie) postanowiłem zabrać swój skromny głos na ten temat. Słuchając w TV biadolenia przedstawicieli niektórych firm ubezpieczeniowych jakich to mają one złych klientów, którzy czyhają tylko na to aby oszukać i naciągnąć swojego ubezpieczyciela. Jednak jakoś wcale nie wydaje się, aby branża ubezpieczeniowa stała z tego powodu na krawędzi bankructwa.

        Jestem pewny, iż nie jeden z nas korzystając z usług firm ubezpieczeniowych niejednokrotnie przekonał się, iż oczekiwania klienta oraz rzeczywistość świadczonych usług są w większości wypadkach odwrotnie proporcjonalne. Zatem większość popularnych „numerów” związanych z oferowanymi przez firmy ubezpieczeniowe usług doskonale znamy. Jednak to co wymyśliła w ostatnim czasie flagowa firma ubezpieczeniowa PZU ( czyt. Pozornie Zostałeś Ubezpieczony) wydaje się być majstersztykiem w całym procederze usług branży ubezpieczeniowej!        Należy pewne sprawy nazwać po prostu po imieniu i tak „firma” PZU uprawia proceder zwykłego oszustwa pod pozorem świadczenia usług ubezpieczeniowych kpiąc sobie z milionów nieświadomych tego klientów, którym „ich” agenci zaproponowali ubezpieczenie pojazdu typu autocasco pod nazwą „mini casco”

         Postaram się przedstawić cały perfidny proceder jaki z pełną premedytacją realizuje PZU świadcząc pseudo ubezpieczeniowe usługi narażając potencjalnych klientów na praktycznie brak zadość uczynienia w razie wystąpienia ewentualnej szkody, a często naciągając nieświadomych klientów posiadających takowe ubezpieczenie na dodatkowe niemałe koszty finansowe.

          Ofiarami PZU są w większości kierowcy, którzy przez lata sumiennie korzystali z dodatkowego ubezpieczenia jakim jest AC. Otóż w wyniku osiągnięcia przez dane auto pewnego wieku większość kierowców z czasem rezygnuje z ubezpieczenia dodatkowego, gdyż po prostu wysokość takiego ubezpieczenia zniechęca wielu z nich. Dotyczy to szczególnie tych, którzy nigdy lub bardzo rzadko korzystali z AC ze względu na bezwypadkowe eksploatowanie swojego pojazdu. Właśnie na takich klientów nastawieni są naciągacze z PZU (czyt. agenci ubezpieczeniowi). 

    W momencie, gdy ubezpieczający zamierza zrezygnować z dodatkowego ubezpieczenia dowiaduje się, że ubezpieczyciel ma „specjalną ofertę” dla starych klientów, którzy nie doznali szkody i są godni zaufania z racji bezszkodowej jazdy i posiadania prawa jazdy przez okres ponad 10 lat ( w taki sposób naciągnięto min. mnie!).Taki pan agent proponuje kierowcy tzw. mini casco, które ma być ponoć nagrodą za doświadczenie kierowcy i ma ono stanowić formę szczególnego zaufania ubezpieczyciela w stosunku do ubezpieczanego.

         Oferta obejmuje wachlarz potencjalnych zdarzeń ( włamanie, uszkodzenie w wyniku działań atmosferycznych, dewastację pojazdu, etc.) z wyłączeniem kolizji pojazdów w ruchu drogowym. Na pierwszy rzut oka ubezpieczenie wydaje się interesujące, a w porównaniu z proponowaną opłatą w stosunku do standardowego AC wręcz atrakcyjne. I podejrzewam, że wielu nieświadomych pułapki kierowców do dzisiaj tak myśli . Ja również byłem zadowolony z „wyróżnienia” i z zaproponowanych jego teoretycznych warunków - reklama i pic na pięć!. Jednak rzeczywistość ukazała prawdziwe intencje lichwiarzy z PZU bo w jaki inny sposób można nazwać podobny proceder?? Pewnego dnia mój samochód (VW Passat Combi 1,9 TDI z 1999 roku) padł ofiarą jakiegoś sfrustrowanego wandala, który z wiadomych jedynie sobie przyczyn jakimś ostrym narzędziem  porysował cały jego bok.  

    Oczywiście jako właściciel pojazdu byłem wściekły, że akurat takowa przygoda przytrafiła się akurat mnie (brak czasu na załatwienie formalności odszkodowawczych i innych spraw związanych z naprawą pojazdu) , ale moją złość koił fakt, iż byłem ubezpieczony od min. takiego zdarzenia (tak mi się z początku wydawało!). Na wstępie udałem się do lakiernika by ocenić potencjalny zakres naprawy oraz czekające mnie jej koszty. Wg. fachowca koszty naprawy miały oscylować w kwocie 1200 zł. Następnie udałem się do likwidatora szkody w PZU (jazda na drugi koniec praktycznie nieprzejezdnego miasta – jeden punkt likwidacji szkód w ponad 600 tyś. mieście i to bez możliwości swobodnego zaparkowania!!!! taki szacunek do klienta – ot co) koszty naprawy wyceniono na 857.21 zł do wypłaty (taka cena widnieje w posiadanym przeze mnie kosztorysie). Szczerze mówiąc znając zakres przyszłej naprawy karoserii (a szczególnie jej kosztów) nie byłem zbyt usatysfakcjonowany oferowanym przez PZU odszkodowaniem. Co jest istotne likwidator przyznawał mi rację tłumacząc się odgórnie narzuconym cennikiem  namawiając mnie usilnie do skorzystania z bezgotówkowej formy naprawy, wciskając  mi wręcz listę warsztatów samochodowych współpracujących przy tej formie usługi z PZU. Z braku czasu na naprawę (ze względu na moją pracę) auta oraz niepasujące mi terminy zaproponowane przez warsztat samochodowy zdecydowałem się na opcję wypłaty gotówki przez PZU powiadamiając o tym na specjalnej infolinii PZU. Tamże dowiedziałem się, że zadeklarowana suma ubezpieczenia zostanie mi wypłacona w przeciągu 14 dni jak to określają warunki umowy. I właśnie od tego momentu ujawniło się prawdziwe oblicze PZU i jego „troski” o dobro swoich klientów. Dalszy ciąg historii jest następujący…mija miesiąc czasu, a odszkodowanie nie wpływa na moje konto, dzwonię więc na nr infolinii PZU (0801 102 102) zapytując o przyczynę zwłoki? Pani na infolinii ze zdziwieniem informuje mnie, że jak najszybciej wyjaśni sprawę nie wypowiadając nawet „magicznego” słowa przepraszam. Jeszcze tego samego dnia dzwoni do mnie jeden z superagentów PZU informując mnie z ironią w głosie, że sprawa jest mało istotna dla nich i pewnie dla mnie również, gdyż do wypłaty jest jedynie 202.63 zł. gdyż pozostała suma zadeklarowanego wcześniej odszkodowania to tzw. udział własny!!!!

          Słysząc takowe rewelacje zapytałem faceta czy zdaje sobie sprawę jakie są potencjalne moje koszty i dlaczego dopiero teraz informuje się mnie o takim obrocie sprawy???. Pan agent stwierdził, że tak jest i już, a poza tym sam jestem sobie winny ,że wybrałem takie beznadziejne ubezpieczenie…o zgrozo pomyślałem co za szczerość!

          Niemoc, zaskoczenie i bezsilność odebrały mi na chwilę głos…Po odzyskaniu równowagi i w miarę chłodnego myślenia postanowiłem zrezygnować z zaproponowanej jałmużny. Poprosiłem więc o możliwość usunięcia szkody w formie tzw. bezgotówkowego jej usunięcia jak mi wcześniej proponowano. W tym momencie dowiaduję się również, że ta forma ubezpieczenia nie przewiduje naprawy bezgotówkowej, a tylko wypłatę gotówki!!!! skąd ta zmiana !!! co innego proponował likwidator, a co innego rzeczywiste potraktowanie sprawy przez PZU. Wyraźnie wyczuwam w głosie agenta szczerą ironię oraz ton zwycięzcy miażdżącego swoją ofiarę w krótkim pojedynku. Teraz już wiem…to oni są Sprite a ja jestem pragnienie…Koniec rozmowy nie nadaje się już do druku ze względu na szacunek do potencjalnego czytelnika. 

        W całej tej historii wydaje się jednak, iż miałem szczęście w nieszczęściu, gdyż nie naprawiałem samochodu w tzw. formie bezgotówkowej bo za wszystko musiałbym zapłacić ze swojej kieszeni! (i to z pewnością więcej niż 1200 zł). Dziwi mnie jednak bezczelność tych naciągaczy w PZU, a co ciekawe dzwoniąc ponownie na ich słynną infolinię i prosząc o podanie adresu szefów odpowiadających za taki stan rzeczy nie podano mi takiego adresu odsyłając jedynie do placówki która likwidowała szkodę i tu koło się zamyka.

       Chciałbym podkreślić, iż w momencie podpisywania warunków ubezpieczenia nikt nie poinformował mnie o takiej sytuacji, a także w umowie nic nie wspomniano o takim jak opisany toku załatwiania sprawy. I tu wychodzi cała perfidia działania PZU – naciągnąć klienta i w razie szkody zostawić go na przysłowiowym lodzie. Wiem również, iż agentom PZU wręcz zlecano „wciskanie” takiej formy ubezpieczeń pod karą utraty premii!!! czy takie działanie można uważać za uczciwe i społecznie moralne???? Uważam, że NIE - jest to skandal i jawne oszustwo!

      Będąc agentem ubezpieczeniowym po prostu wstydziłbym się zaproponować taki chłam swojemu klientowi, ten który to zrobił wobec mnie już nie jest moim agentem, a po upływie terminów ubezpieczeń zawartych w PZU rezygnuję z usług tej śmiesznej firemki.

             Morał z tej historii jest taki, iż nawet wnikliwie czytając warunki ubezpieczenia nie jesteś w stanie dowiedzieć się czego naprawdę można oczekiwać od kogoś kto jedynie dybie na twoją kasę!!

SANDERS
O mnie SANDERS

W RAMACH PROTESTU PRZED TENDENCYJNYM ADMINISTROWANIEM BLOGA (BLOKOWANIEM TREŚCI NIEWYGODNYCH DLA OKREŚLONEJ OPCJI POLITYCZNEJ - PIS) PRZEZ "NIEZALEŻNEGO" ADMINISTRATORA SZALET24 (CZYT. SALON24) AUTOR OD DNIA 10.01.2011 NIE BĘDZIE PROWADZIŁ NA "SWOIM" BLOGU POLEMIKI, A WSZELKIE KOMENTARZE BĘDĄ USUWANE.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka