Domyślam się, że miasta i gminy nie mają pieniędzy na odśnieżanie. Zdarza się. Nie wnikam i nie analizuję polityczno-ekonomicznych uwarunkowań tegoż stanu. Ale pamiętam z dzieciństwa obrazki, gdy na ulicach, na chodnikach i na trwanikach - bez względu na porę roku - pojawiały się grupy panów i pań w kamizelkach z napisem na plecach "ZK", a obok policyjna ochrona. I oni zapierdzielali przez pół dnia, by kosić, uprzątać śnieg, albo grabić liście. Cóż się stało z tą dobrą tradycją?
Nie widzę usprawiedliwienia dla zarzucenia tego praktycznego dla ogółu zwyczaju. Wszelkie Trybunały Praw Człowieczych powinny raczej optować za tego rodzaju resocjalizacją, a nie chronić ich przed przeziębieniem.
No ale może ja się nie znam... Poza tym, że po południu nie da się przez zaspy nigdzie zaparkować, a rano przez jeszcze większe - wyjechać. A parkomaty patrzą i liczą.
A wystarczyłby traktor z przyczepką i 10 ludzi z łopatami "skazanych" na pracę społeczną, zamiast leżenia przed telewizorem w ogrzewanej celi.
Inne tematy w dziale Rozmaitości