Słynny ostatnio ksiądz wypowiada się własnie w TV o dodatkowej bruździe. Jest bardzo elokwentny i w dodatku ma tytuł profesorski. Zna się oczywiście na in vitro, ale przede wszystkim na nawróceniach. W skrócie wychodzi na to, że trzeba zostać oświeconym z niebiesiech, żeby nie mieć bruzdy oraz nie narazić kogoś na bruzdę. Najbardziej podoba mi się jednak stanowisko księdza profesora... Członek Komisji Episkopatu Polski do Spraw Genetyki.
O rany!!!
Po pierwsze przypominam, że niejaki genetyk nazwiskiem Giertych twierdził, że dinozaury nie istniały, więc postuluję wciągnąć go w grupę konsultantów szanownej Komisji.
Po drugie proponuję również by Komisja nawiązała do podręcznika biologii dla szkoły średniej, w której jest obszerny rozdział na temat tego jak się robi chomik w rude łaty z białej babci i czarnego dziadka. To nawet ja pamiętam łącznie z ilustracjami, ale moje 3= z tego rodziału wyjaśnia dlaczego nie zasiadam wśród gremium episkopalnego.
Reasumując: wychodzi mi na to, że jakiekolwiek dziecko, które ma jakąkolwiek gdziekolwiek dodatkową bruzdę musi udowodnić, że nie jest wielbłądem.
Pewien obywatel Nazarethu musiałby się nieźle nagimnastykować przed Komisją.
Inne tematy w dziale Rozmaitości