Korea Północna jest głodna. I nie chodzi o głód zwycięstwa, walki, heroizmu, zdobywania, niszczenia, czy szerzenia ideologii.
Korea Południowa jest głodna zwyczajnie (jakkolwiek kiepsko to brzmi). Ludzie umierają z biedy i niedożywienia, a propaganda kwitnąca w osobie pani w różowym, która na wszystkich krzyczy z telewizora (swoją drogą pokazują ją ostatnio dosć często, a ona ciągle w tym samym wdzianku) ma na celu zewrzeć szeregi umaltretowanego społeczeństwa metodą, która zastosował w obliczu takiego samego kryzysu niejaki Adolf. No źle skończył...
Problem w tym, że pociski są nieco innego gatunku.
My siedzimy sobie wśród tej zimowej wiosny (wiosennej zimy) niewątpliwie zainteresowani biegiem wydarzeń, ale tak naprawdę mamy to gdzieś. Bo daleko. Z lekkim półuśmiechem oglądamy tysiące żołnierzy różnych szarż, którzy klaszczą i szlochają z miłości podczas marszów i przemówień, ale jakoś nie przychodzi nam do głowy, że w 1933 roku cesarz Hirohito również nie podejrzewał, że przez jednego gościa z wąsikiem na drugiej półkuli spadną mu na głowę dwie - dość brzemienne w skutkach - niespodzianki.
Ostatnią moją myślą jest popadanie w panikę. Próbuję poprawiać sobie humor pluskwą w słoiku, która okazała się karaluchem, faktem, że nikogo, kto zgłosił się ostatnio do wystąpienia w Sejmie nie było na sali i prawie tysiącem interpelacji o podobnej treści złożonych przez posłankę Sobeckią (że nie wspomnę o niecierpliwym oczekiwaniu na wydarzenia 10 kwietnia).
Jednakże... Na świecie się kotłuje i cypryjskie, nieczynne bankomaty, to naprawdę pryszcz na odwłoku. Z tym da się coś zrobić, a z chorymi psychicznie ludźmi, którzy zapomnieli, że to nie jest już zabawa kolejką elektryczną marki "Piko" trudno zarówno walczyć, jak i negocjować.
Ostatnio złowiono rekina z dwiema głowami. Być może to sprawka Fukushimy, wywalonej platformy wiertniczej BP, albo innych dezodorantów...
Co się urodzi jak ten obleśny facet naciśnie guzik... aż strach pomyśleć.
Inne tematy w dziale Rozmaitości