Tak się dzisiaj zastanowiłam... o co właściwie chodzi z tymi Juwenaliami? Ja oczywiście bywałam na onych, ale będąc w liceum, bo atrakcja niewątpliwa i trochę zakazana, jednak nie przypominam sobie, żebym w czas studencki w nich uczestniczyła. To co było dla mnie hurra mając lat 17 (czyli kolejki do barowych lad w ciasnych klubach z brakiem gwarancji, że wystarczy piwa) zupełnie mnie nie kręciło gdy byłam pełnoprawnym uczestnikiem takich imprez. Z tego co pamiętam, to moi znajomi też nie czekali w blokach startowyych na chwilę przekazania przez władze miasta kluczy do grodu, chociaż jeszcze wtedy zachowały się pomysły trzech gości przebranych w kartonowe pudełka za kosmonautów, którzy zbierali drobne na bilet do domu.
Ale zdechło.
Co roku jednak media namiętnie przekazują informację o wzmożeniu studentów, jakby to była wieść na miarę startu Apollo 13.
A ja nie widzę jakoś tego poruszenia żakowsko-miejskiego. Młodzi ludzie łażą po mieście tak samo jak w ciągu całego roku, a to że w jakimś centrum handlowym wystąpi Hey, czy inny Perfect zupełnie nie robi na nikim wrażenia. Znaczy robi, ale nie jest utożsamiane z Juwenaliami, bo średnio trzy razy w miesiącu są jakieś koncerty.
Gdy byłam dzieckiem przez miasto chodziły kolorowe korowody niekoniecznie trzeźwych słuchaczy z wydziału ekonomii, prawa czy innej technologii żywienia i to miało jakiś sens. Pamiętam jak takie rozśpiewane tłumy przechodziły pod naszym balkonem, a mój tata spuszczał im na sznurku koszyk, w którym było pół litra wódki i pęto kiełbasy. Kto pierwszy zauważył ten miał. Aplauz był przedni, a zabawa trzymała sie kupy.
Tym samym twierdzę, że owo studenckie święto się zdewaluowało i zupełnie nie rozumiem dlaczego na siłę chce się je podnosić do jakiejś rangi. Skończył się spontan, skończył się pomysł, a wieści jakie przychodzą, to nożownicy i ciężko ranni ludzie, co nie ma nic wspólnego z XV-wieczną tradycja imprez kulturalno-sportowych...
No w każdym bądź razie reasumując: nie ma sensu nagłaśniać i promować na siłę czegoś, co nie jest atrakcyjne ani dla uczestników ani dla obserwatorów i jest tylko zlekceważonym zwyczajem. Takim, który sie po prostu... zestarzał, bo czasy i priorytety się zmieniły. Nie ożywimy tego żadnym defibrylatorem. To tak jak z meczami naszej reprezentacji w piłce nożnej - oni mają to po prostu gdzieś i newsy, że "się zaczęło" do niczego ich nie poderwą.
Inne tematy w dziale Rozmaitości