Jakie to fajne wrażenie gdy tłum odwala całą robotę... Normalnie nie ma (ufff...) o czym pisać.
I nie dlatego, że nic się nie dzieje, albo ma się gdzieś to co się dzieje, albo nie ma się własnych wniosków i /lub głębokich przemyśliwań, ale dlatego, że wszyscy wiedzą wszystko tak doskonale, że właściwie nie ma się co wcinać. Każda dodatkowa refleksja na temat posła A, B, lub C, opinia o polityce zagranicznej, zdanie na temat Papieża, Premiera, dróg, czekoladowego orła tudzież bezrobotnych niedziel byłyby jak zaburzenie rytmicznego rytmu odwiecznego serialu "Moda na sukces", w którym wyszukany scenariusz narzuca aktorom mówienie tego samego zdania od odcinka 1997 do 3874 , żeby widz nie zapomniał. Wprowadzenie od czasu do czasu mrożącej krew w żyłach sekwencji skutkuje wyłącznie tym, że na scenę wchodzi nowy aktor, lub odchodzi ten, któremu znudziło się mielenie powietrza. No i oczywiście jak w każdym serialu należy przeżyć zarówno pierwszy jak i drugi fakt (jak baby pod warzywniakiem).
Reasumując: nie będę kopać się z koniem, a tym bardziej z nim ścigać. Bawi mnie obserwowanie komentarzy na tematy bieżące w poączeniu z tymi, które nawiązują do tych, które ucichły. Pierwsze w tytułach zakończone są wykrzyknikiem, a drugie zaczynają się od czegoś w rodzaju "A co z...?". Jedne i drugie mają na celu jedno wezwanie: "To ja! Nie zapomnijcie o mnie!"
Tym samym - nie mając już o czym pisać wyręczona wzmożonym pędem nadgorliwców (a jak wiadomo nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu) - poczytam.
Książkę.
Inne tematy w dziale Rozmaitości