Wszelkie pozytywne emocje - okazywane zwłaszcza w masie, czyli przez ludzi, którzy mogą mieć zupełnie odmienne poglądy, jednak radują się ramię w ramię (a uśmiech jednoczy) - są dla mnie miodem na serce. Lubię też, jak szczęśliwe matki rodzą szczęśliwe dzieci.
Stwierdzam jednak, że Angole to są dziwni... Z jednej strony społeczeństwo: od dziennikarzy, przez parlament, po lodziarza z Soho klną na czym świat stoi, że dwór zjada Wielkiej Brytanii za dużo kasy, trzeba ciąć, ograniczać,oszczędzać i takie tam, a z drugiej świra dostają z radości, że urodziła się kolejna księżniczka, którą jednakowoż również trzeba wykarmić, odziać, oprać, wykształcić, że o zapenieniu rozrywek nie wspomnę.
Nie odbieram im rzecz jasna uczciwości i szczerych intencji w tych emocjach i całym przedstawieniu, ale (życząc oczywiście zdrowia rodzinie monarszej) zastanawiam się kiedy znów brytyjskie media i frakcje polityczne rozwiną się na temat budżetu państwa połykanego przez królewski dwór.