Czytam Was ludzie porą nocną w porze powyborczej (zresztą przedwyborczej również) i usilnie zastanawiam się po co Wam te wszystkie wzmożenia...
Mam nieodparte wrażenie, że to są jakieś grupy lobbystyczne wywodzące się z przemysłu farmaceutycznego, ponieważ przy takich emocjach nie wystarczy wyłącznie margaryna obniżająca zły cholesterol, ale należy brać melatoninę na sen, przeciwstresowe magnezy z maksymalnym wchłanianiem, kwasy foliowe oraz preparaty ze skrzypem, żeby włosy nie wypadały z tych nerwów, antyskurczowe medykamenty na drętwiejące nocą łydki, przeciwbólowe środki środki dozwolone również na czczo (nie każdy w emocjach umie przełknąć coś na śniadanie) i takie tam jeszcze suplementy, które sprawią, że od stóp do głów wszystko będzie dobrze funkcjonować. To oczywiście kwestia wyłącznie podświadomości, ale ileż to masy tabuletty człowiek nie łyknie, żeby czuć, że spełnił obowiązek wobec swojego rozchwianego jestestwa.
A tu proszę Państwa ciepło już i ładnie, wakacje i urlopy się zbliżają... A może wendeczkę wziąć i nad wodą posiedzieć choćby bez efektów? A jakiś wyjazd dalszy, bliższy, krótszy, dłuższy zaplanować? A może pojechać do dziadka i pomalować płot popijając zimne piwo i mając gdzieś, że koszulka poplamiona farbą?
Bo proszę Państwa Tu (przez duże "T") nic się nowego nie stanie. Easy. Nikt nie powie nic takiego, czego ktoś by już nie powiedział, żaden nowy nie pokłóci się z żadnym nowym, a każdy kto już kogoś oskarżył o cokolwiek zrobi to samo i też zostanie o coś oskarżony przez kogoś. I jeszcze Wy, z których każdy jawi się lepszym analitykiem ze szkodą dla swojej poszarpanej psychiki.
Możecie spokojnie dmuchać piłki plażowe i cieszyć się nadchodzącym latem, a jak wrócicie znad mórz, z łąk, gór i lasów, to będzie jak w "Modzie na sukces" - w 3791 odcinku mówią to samo zdanie, co trzy lata wcześniej, a główna fraza od 20 lat brzmi "Musimy porozmawiać".
Tym samym: ja nie ogladam "Mody na sukces", a Wy zaprzestańcie wzmożenia, bo fabuła niezmienną jest.
