sans-culotte sans-culotte
1325
BLOG

"Głowy Lenina znad pianina..."

sans-culotte sans-culotte Polityka Obserwuj notkę 3

"Obie podstawowe doktryny Lenina: doktryna scentralizowanej, dyktatorskiej władzy państwowej, posługującej się „partią nowego typu”, czyli monopartią oraz doktryna budowania nowoczesnych środków produkcji metodami, jakimi kapitaliści prywatni budowali zakłady przemysłowe w XIX stuleciu, wiążą się z sobą ściśle, jedna bez drugiej istnieć by nie mogła. W żadnym razie nie należy ich określać mianem marksizmu ani też mianem socjalizmu, należy je określać jako leninizm albo komunizm albo sowietyzm."
Adam Ciołkosz

 

Na Facebooku powstała niedawno grupa pod nazwą „Nie wstydzę się Lenina”, nawiązująca hasłowo do akcji „Nie wstydzę się Jezusa”. Ale którego Lenina? Tego sprzed rewolucji październikowej 1917' („cała władza w ręce rad!”), czy tego z po rewolucji („cała władza w ręce Komitetu Centralnego”)? Lenina opowiadającego się za komunizmem wojennym (bezwzględna kolektywizacja i nacjonalizacja) czy za NEP – nową polityką ekonomiczną (z elementami wolnorynkowymi)? Lenina układającego się z niemiecką finansjerą, czy Lenina prowadzącego lud na barykady? Lenina wywołującego rewolucję, czy tłumiącego rewolucyjne powstanie robotników w Kronsztadzie w 1921 r.? Lenina projektującego „nowy wspaniały świat”, czy potępiającego ex cathedra „dziecięcą chorobę lewicowości w komunizmie” (antyautorytarny i antycentralistyczny nurt wśród komunistów)? A może tego Lenina znanego z radzieckich bajek i opowiadań dla dzieci i dorosłych? Lenin odcisnął ślad na całym XX-ym wieku, był na pewno postacią ponadprzeciętną, był nietuzinkowym przywódcą, a jak każdy przywódca, polityk, a może nawet jak każdy człowiek miał w sobie wiele dwuznaczności, rys itp.

Zaprojektowany przez niego system szybko się zdegenerował i zbiurokratyzował odchodząc od przedrewolucyjnych założeń, czego świadomość miał także umierający na syfilis w 1924 r. Lenin. Niektórzy uważają, że to wypaczenia m.in. Stalina, inni, że już jakby w zarodku był systemem autorytarnym (władza Komitetu Centralnego, nadmierna pozycja I-ego sekretarza KC posunięta do wodzostwa, chociaż jeszcze za urzędowania Lenina decydowanie w kręgu KC było bardziej kolegialne, terror państwowy) i skazanym na degenerację. Takiego zdania była m.in. rewolucjonistka Róża Luksemburg rychło po październiku 1917' krytykująca leninowskie metody sprawowania rządów (terror, dyktatura, cenzura) czy też zapomniana dziś demokratyczna Polska Partia Socjalistyczna – przeciwna kapitalizmowi, ale także systemowi sowieckiemu. Do podobnych wniosków dochodzili z czasem także satelici rosyjskich komunistów, np. Francuska Partia Komunistyczna, która w okresie schyłku Związku Radzieckiego, ale też ograniczenia dopływu pieniędzy z Moskwy w latach 80-tych poddała tamten system ostrej krytyce i ogłosiła „monopolistycznym kapitalizmem państwowym” (pojęcie stosowane zresztą już, tyle że w innym, niepejoratywnym znaczeniu przez Lenina). Byli w historii Związku Radzieckiego i reformatorzy, jak Nikita Chruszczow, który w 1956 r. potępił „kult jednostki” i stawianie na miejscu boga Stalina, był to pewien postęp jak na tamte warunki, jednak Chruszczow nie wyszedł (nawet nie mógł wyjść jako człowiek i trybik tego systemu) poza logikę marksizmu-leninizmu i nadal otaczał kultem jednostkę, tyle że dawno nieżyjącego już wtedy Lenina. Kiedyś nawet w celu parodystyki chrześcijańskich obrzędów i „dzieciątka Jezus” zaczęto w Związku Radzieckim na czas Bożego Narodzenia otaczać kultem „dzieciątko Lenin”, co też stało się samo w sobie autoparodią.

 Co zostało ze Związku Radzieckiego? Obecnie jedynie tzw. dziki kapitalizm krajów postkomunistycznych. Nie oceniałbym jednak tej formacji jednoznacznie i nieprzejednanie negatywnie, bo mimo wszystko miała też pewne osiągnięcia, zachowała jakieś pojedyncze elementy socjalizmu, była na Zachodzie „straszakiem” skłaniającym demokratyczne rządy do większej dbałości o sprawy socjalne, pracownicze (szkoda tylko, że „u siebie”, w Rosji – rzekomo „ojczyźnie robotników” – nie zawsze już tak o nie dbano). Była jaka była. Była trochę jak Kościół rzymskokatolicki, czyli trochę z Ewangelii, ale też dużo wypaczeń, biurokratyzmu, autorytaryzmu, hierarchii, centralizmu (I sekretarz jako papież, porównywany także często do „czerwonego cara”), pomieszania „prawdy” z „fałszem”. 

Wraz z rozwojem biegu historii ludzie zdają sobie sprawę, że wodzostwo, dyktatura, kult jednostki – niezależnie od barw, odcieni, lewicowych, prawicowych czy centrowych – to droga do terroru, droga donikąd, niektórzy (demokratyczni socjaliści, anarchiści) przewidywali to już od samego początku „wypadków radzieckich”, inni (francuscy komuniści) zauważali dopiero z biegiem czasu. Ale wielu ludzi chce mieć nad sobą silną władzę, silną rękę, bata, który ich chłoszcze czy pana, któremu należy się kłaniać, nie chcą żadnej formy równościowej demokracji. Swoją drogą, socjalizm jako ideologia – w tej wyobrażonej wersji niewypaczonej – jest trochę jak Ewangelia, jej przekaz humanistyczny („miłuj bliźniego, jak siebie samego” itp.), ale bez owego „wodza” na górze, bez Boga. Zakładając, że owa niewypaczona wersja socjalizmu istnieje... 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka