Miliardzik na wiatraki

Na dotacje zawsze są chętni.

Jeszcze w grudniu nasz rząd zapowiadał ograniczenia w programach wspierania energetyki odnawialnej. Zmiany miały polegać na zrezygnowaniu z gwarantowanej wysokiej ceny zakupu prądu z elektrowni "odnawialnych" i na zmniejszeniu dotacji do farm wiatrowych. Te kroki miały zapewnić przynajmniej 1 mld zł rocznie oszczędności. 1 miliard to licząc z grubsza ok. 67 zł na podatnika.

I już po zaledwie 4 miesiącach plan oszczędności diabli wzięli. Ministerstwo Gospodarki dało się podejść lobbystom. Dyrektor niedawno utworzonego (zapewne w ramach walki w biurokracją hehe) Departamentu Energii Odnawialnej w Ministerstwie Gospodarki ogłosił, że ma już nowy plan i projekt ustawy ma być zaakceptowany przez rząd do czerwca. Według zamierzeń, zakłady energetyczne będą zmuszone do zawierania długoterminowych umów na zakup tego felernego prądu po wysokiej cenie. A dotacje będą udzielane do już dzialających i do planowanych elektrowni wiatrowych przez 15 lat od uruchomienia.

Cwaniaki. Jak sobie to załatwili? Pan dyrektor powiedział na ten temat tylko tyle, że konsultacje z przedstawicielami sektora i z ekspertami wykazały, że rynek nie jest jeszcze gotowy na odejście od gwarantowanej ceny zakupu. A pytał np. producentów butów? Nie chcą dotacji?

Niemcy i Dania to potęgi w energetyce wiatrowej, tam już nie ma możliwości rozwoju, stąd pomysł na eksport technologii do Polski. A ceny detaliczne prądu w Danii i Niemczech są najwyższe na świecie. Plan Ministerstwa Gospodarki gwarantuje Polsce co najmniej 3 miejsce.

Teraz Francja.

Rządy 4 państw: Francji, Polski, Wielkiej Brytanii i Czech wezwały Komisję Europejską do wprowadzenia dotacji dla energetyki nuklearnej na podobnych zasadach, na jakich w Europie dotuje się energetykę wiatrową i słoneczną. Ministrowie z tych 4 państw będą lobbować na spotkaniu europejskich ministrów gospodarki i energii w tym tygodniu. Wiadomość podał niemiecki Sueddeutsche Zeitung. Boją się, że dla nich dotacji zabraknie?