Jest to wpis właściwie o niczym. Wynika z zauważonego przeze mnie wybiórczego podejścia do prawa przez administrację rządową.
Wygląda to tak.
Jeśli w prawie jest zapis, że:
Jeżeli A i jednocześnie B, to C.
Administracja ułatwia sobie życie i stosuje:
Jeżeli A to C, bo B nikt nie zauważy.
Dla rządzących prawo jest niczym. Jeśli byśmy chcieli, aby rząd przestrzegał prawa, doszlibyśmy do anarchii. Pomysł jest taki:
Po wyborach parlamentarnych największa partia tworzy koalicję. Po chwili ta koalicja wychodzi z Sejmu. Partie opozycyjne tworzą rząd. Koalicja wraca do Sejmu i kontroluje przestrzeganie prawa przez rząd.
Lekarze: Protestujemy przeciwko zabraniu całej dokumentacji medycznej ze szpitala. Jak mamy leczyć bez dokumentacji pacjentów?
CBA: Mamy do tego prawo.
Lekarze: Protestujemy przeciwko zatrzymywaniu lekarzy w szpitalach. Można przecież zabrać ich z domu lub sprzed szpitala, albo po prostu wysłać im wezwanie na przesłuchanie.
CBA: Mamy do tego prawo.
Obywatel: Protestuję przeciwko wysyłaniu mnie na ćwiczenia wojskowe. Mam prawie 50 lat.
WKU: Mamy do tego prawo.
Obywatel: Dlaczego przysyła mi się wezwanie na ćwiczenia na 4 tygodnie przed terminem ćwiczeń? Kupiłem sobie wczasy na Cyprze. Kto mi zwróci kasę?
WKU: Mamy do tego prawo.
Opozycja: Dlaczego zmieniacie ordynacją na kilka tygodni przed wyborami samorządowymi? Do tej pory robiło się to na co najmniej rok przed wyborami.
PIS: Mamy do tego prawo.
Postkomuna: Dlaczego do naszego polityka, starszego pana, o godz. 6 rano wpadają specsłużby poszukujące kryminalisty, dociskają mu twarz do podłogi przeklinając i trzymają dwie lufy przy jego głowie a drzwi do domu jego syna wysadzają materiałem wybuchowym?
Minister: Mamy do tego prawo.
