Niedziela. Nareszcie( nie wiem czy mówiłem, że tydzień pracy trwa niestety tuataj sześć dni ). Można się w końcu wyspać. Będę spał do dwunastej w południe, a później jeszcze poleżę w łóżku ze dwie godziny. A co tam gwiazdka przyszła w tym roku troszkę wcześniej. Otwieram oko, no nareszcie się wyspałemJ. Uśmiecham się szelmowsko. Patrzę na zegarek – 6.30 K... TTTwwwoja Mac. No i ch... znowu się nie udało. Ale może jeszcze spróbuję, zmienię bok na drugi ( jak bym miał trzeciJ), zasunę rolety no i przecież zasnę. Od kiedy skończyłem piętnaście lat zawsze jak mówiłem sobie , że jeszce tylko pięminut to spałem później ze dwie trzy godziny.
Nic. Po piętnastu minutach kręcenia się i zliczenia kilku stad baranów dałem za wygraną.
Dalej standard– spacer , kawa, papieros, prysznic – Boże zachowuję się jak sześćdziesięciolatek, który nie potrafi funkcjonować bez codziennej rutyny.
Wczoraj poszedłem na chwilkę do tzw. dzielnicy imprezowej
( piczawija-też nie mieli jak nazwać ) no i odezwał się ten mój, ukryty sześćdziesięcioletni dziadek co to jest we mnie.
Dziadek zbulwersował się tym co zobaczył ( a tak między nami to my z dziadkiem niejedno żeśmy widzieli a jeszcze więcej żeśmy zrobili )
Wracając do tematu oburzenia dziadka, i teraz piszę to najzupełniej, śmiertelnie poważnie. Otóż dziadek zobaczył wczoraj stado, wtahę (Sikorski-zawsze już mi się to będzie z nim kojarzyło), zgraję dzieci rodzaju żeńskiego w wieku 13,14 do 16 lat, którym ktoś zabrał, albo zapomniały, lub ze względu na kryzys panujący wszędzie (poza ZIELONĄ WYSPĄ WŁAŚCICIELA TOLI) nie mają na sukienki. ( czy spódnice – nigdy nie wiem jak to się nazywa w każdym razie chodzi o dolną część garderoby). One chyba w samych TOP-ach wyszły. Na szczęście co druga miała majtki. Chwalmy Pana.
Poza tym nic ciekawego się nie działo- wróciłem, poczytałem zasnąłem po dwu wersach.
Wracając do Niedzieli -. To jest pierwszy dzień , który mam zaplanowany- tak ja Michał Stanisławski coś zaplanowałem- nie dziw się Mamusiu. Fajnie nie?.Ok dobra ja też w to nie uwierzyłem. Ale można powiedzieć , że pomysł na tą niedzielę miałem.
Pojechałem do Mdiny( piękna miejscowość ) na wyścig „classic cars” i nie mówię tu o Maluchach czy nawet Dużych Fiatach czy Syrenkach ale o pięknych nawet sześdziesiątletnich samochodach tak zadbanych jak nie jedna osiemnastka. Fordy, Triumphy, Mini,Ferrari i inne których nazw nawet nie znam. A posród nich... uwaga KRÓLOWA, KRÓL, ZŁOTY GRAL itd moje marzenie –
Volvo 960 Kombi – jeden z najbezpieczniejszych rodzinnych samochodów kiedykolwiek wyprodukowanych.
( coś mi się z edytorem stało)
Chosiaż tak właśnie powinno być, ale człowiek to jest chyba jedyny gatunek znany bilogii co nie ma wogóle instynktu smozachowawczego.
A ja już w szczególności dekadentyzm i reszte innych złych izmów to mam w genach jak jakiś hardware z dobrym firewallem wpisane.
Oczywiście chodzi o Porsche 356 i tylko przez przypadek jest to samochód który również cenił James Dean i w którym zginął tragicznie.
A słyszeliście jak to było. Jechał sobie James w niedzielne przedpołudnie wyszedłwższy uprzednio z porannego nabożeństwa, a że dzień wcześniej skończył książkę o Savoir Vivre-rze, przejeżdżając obok starszej Lady ( z dozwoloną prędkością 55mph) odwrócił się co by się jej ukłonić i zdjąć kapelusz. Jakież było jego zdziwienie, gdzy powtórnie patrząc na drogę zobaczył nadjeżdźającego z na przeciwka Forda( zauważy nas chyba nie? powiedział James- i to były jego ostatnie słowa ).
Odwrócone koła, dym, i melancholijnie śpiewajcy Elvis zostały po Nim.
A to też była niedziela. Przerosłeś świat albo świat Cię przerósł.
RIP