Komentuj, obserwuj tematy,
Załóż profil w salon24.pl
Mój profil
Chevalier Chevalier
46
BLOG

Ostatnia szansa

Chevalier Chevalier Rozmaitości Obserwuj notkę 21

Kiedy zaczynałem pisać w Salonie24.pl, wyobrażałem sobie, że to moje pisanie będzie polegało na tym, że kiedy  strzeli mi do łba jakaś refleksja, a uznam, że jest ona warta tego, by nią zawrać innym gitarę, to ją tu umieszczę i jak ktoś zechce, to sobie poczyta, a jak nie - to nie! Oczywiście, miałem przy tym nadzieję, że to co sobie myślę spotka się z zainteresowaniem, a może też z uznaniem. Ale to było wszystko, co sobie zaplanowałem. Stało się jednak z czasem tak, że dla wielu to pisanie moje stało się do tego stopnia ważne, że niektórzy z nich tylko przez roztargnienie nie zechcieli mnie uprzejmie poinformować, że wyłącznym powodem, dla którego w ogóle wchodzą na stronę tego marnego portalu, są moje teksty. A w tej sytuacji, nie ma już żartów, zaczynają się schody. W sytuacji, gdy, jak mnie informuje odpowiedni licznik, ten blog nawiedzają każdego dnia miriady osób, znalazłem się w miejscu, gdzie każdy wpis, który tu umieszczam, tj. w miejscu ogłoszenia, na które kto zechce splunie, a kto nie - to nie. Przeto moje pisanie nie może być takim sobie paplaniem, ale powinno (moralny imperatyw) służyć czemuś specjalnemu. I, wbrew pozorom, te słowa nie świadczą o moim rozbuchanym poczuciu własnej wartości (mam takie, ale nie rozbuchane) - świadczą o  bardzo silnym poczuciu służby. Bo nie mam najmniejszych wątpliwości, że to co ja sobie myślę i co mi w którymś momencie dnia, nocy lub poranka, po głowie się telepie, nie ma dla większości osób odwiedzających to miejsce najmniejszego znaczenia. Oni tu przychodzą, bo chcą odnaleźć tu swoje problemy, swoje zmartwienia i - być może - konsolację i utulenie. A ja już o ich problemach potrafię im nawkładać! To i chcą, bym ich przytuilił, pocieszył i dobrym, albo i złym, slowem obdarzył. A ponieważ, najczęściej, czytelnicy moi (ci, co mnie chwalą) są ludźmi bardzo inteligentnymi i wrażliwymi, nie przychodzą tu po to, by dostać jakieś byle co, nieudolne wprawki, których na co dzień mają pod dostatkiem gdzie indziej (nie będę wymieniał nicków, każdy wie, kogo mam na myśli, tych, pożal się Boże, blogerów!).  Ode mnie chcą - a wiedzą, że dać im mogę, by tylko mi się chciało - coś choć trochę innego.  Ja do nich mówię i to zwykle nie ma własnego sensu, a ma to sens tylko o tyle, o ile tego mojego ględzenia oni chcą słuchać. I jeśli, oczywiście, mają jak słuchać.

 
Jak by jednak nie patrzeć, jest to wciąż tylko blog, mój osobisty blog - więc oprócz pewnych obowiązków, mam też tu swoje prawa, nihil novi sine meo consensu, aż do gardeł naszych nie chcemy Niemca. A wśród tych praw, stanu mojemu blogerskiemu przynależnych, jest też prawo, żeby mówić to, na co mam ochotę. Nikt mi tego nie zabroni, a spróbowałby kto, niedoczekanie! Nawet jeśli tym czymś, co mam ochotę z głębin swego umysłu wydalać, będą moje żale, pretensje, czy zwykłe trzy po trzy. Powiem więcej. Ponieważ jest to wciąż tylko blog, tylko blog, i aż blog, i to na dodatek Mój, mogę sobie tu na tym blogu opublikować tekst, który już tu w swym nadobnym kształcie był. Ale ja akurat sobie zażyczyłem, żeby nim Wam głowę zawracać raz jeszcze. O co poszło? Otóż, wczoraj opublikowałem tekst, który od początku uważałem za bardzo ważny i do którego szczególnie rzetelnie się przygotowałem. Ponieważ myślałem nad nim bardzo, ale to bardzo długo, i pisałem go bardzo, ale to bardzo starannie, krótko mówiąc - wymęczyłem go, jako ta góra, co myszkę porodziła - gdy zobaczyłem, że Administracja Salonu24.pl umieściła go w takim miejscu, że, na moje oko - nieuzbrojone, co prawda - automatycznie i dynamicznie 50 procent jego potencjalnych czytelników zostało pozbawionych swojej szansy (a szansę, jak wiadomo, ma się tylko jedną) - poczułem głębokie rozczarowanie. Zresztą wszelkie najgorsze obawy, jakiem od początku żywił, dopełniły się. Dzięki wspomnianemu już licznikowi widziałem, że te moje refleksje, co - jak się rzekło - z poczucia służby płodzonymi są, zostały najzwyczajniej w świecie przegapione! Zapadają się w infernalne rejony portalu, i zanim zostaną odnalezione, spadają i spadają i spadają w dół, pędzą na łeb, na szyję, na karku złamanie.
 
Jest to dobry moment, by zaznaczyć, że moje pretensje do kogokolwiek są bardzo ograniczone. Ja wiem, że i tak Administracja Salonu24pl. traktuje mnie lepiej, niż kiedykolwiek marzyłem; a marzyciel ze mnie niepospolity. Nie zmienia to jednak faktu, że żal mi tamtego tekstu i tej zbrodni, którą wobec niego popełniono. Najprawdopodobniej zresztą bez niczyjej winy - niekiedy tak bywa, taka już dola czlowiecza. A zatem, korzystając z należnych mi praw, de quibus supra, pozwalam sobie tekst ten opublikować ponownie.
 

 

Oprawcy chilijskiego reżimu nie będą bezkarni. Od kilku lat coraz więcej morderców i sadystów spod znaku "obrony cywilizacji łacińskiej" staje przed sądami. Teraz aresztowano 129 spośród nich. Wypada  żałować, że za zbrodnie nie odpowiedział naczelny morderca, sadysta, złodziej i mafioso (wychodzą na jaw nowe informacje o ukradzionych przezeń milionach, o jego udziale w przemycie broni i narkotyków). Nie musiałby siedzieć w więzieniu (wiek, choroby), demokracja chilijska mogłaby okazać mu względy humanitarne - których on sam nie okazywał ofiarom swych rządów. W liczbie tych ofiar jest 164 (udokumentowane przypadki) torturowanych nieletnich, wśród nich 88 poniżej 13 roku życia; czy to też byli lewaccy bandyci szykujący dla Chile powtórkę Kuby i mordujący  pokój miłujących funkcjonariuszy reżimu, szanowny xiążęluka?  Wystarczyłoby, by naczelny zbrodniarz nie odszedł z tego świata bez wystawienia rachunku. By usłyszał werdykt w imieniu państwa, nad którym zagarnął na 17 lat dyktatorską władzę - to kat, oprawca, kanciarz i złodziej. By został pozbawiony stopnia wojskowego, orderów, przywilejów byłego prezydenta. I mógłby wrócić do domu, w spokoju dożywać swych dni.

Chili: la justice ordonne l'arrestation de 129 ex-agents de la ...

 Chile. Jest nakaz aresztowania dla 129 uczestników czystek Pinocheta

Za Pinocheta torturowano dzieci

Pinochet narkotykowym bossem?

 
Chevalier
O mnie Chevalier

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Rozmaitości