Pani Magdalena Środa znalazła się na celowniku pani Magdaleny Gawin, która oskarżyła ją o propagowanie przymusowej sterylizacji. Zadałem sobie trud przytoczenia felietonu pani Środy w całości:
"W minionym tygodniu najwięcej emocji wzbudził przypadek pani Wioletty Woźnej, która została przez lekarzy wysterylizowana bez własnej woli. „To ubezwłasnowolnienie!” „To instrumentalizacja!” „Jak można pozbawić kobietę prawa i możliwości posiadania dziecka?!” „Jak można dokonać poważnego zabiegu bez powiadomienia pacjentki o wszystkich możliwych jego konsekwencjach?” Okazuje się, że można.
I nie jest to jakaś szczególna bezmyślność. Stosunki paternalistyczne między lekarzem a pacjentem są w Polsce bardziej popularne niż stosunki partnerskie. Lekarze nie opowiadają pacjentowi o jego stanie zdrowia, nie wtajemniczają go również w niuanse ich pracy. Jak kiedyś powiedział dr K. Radziwiłł - pacjent chce wyzdrowieć, ale nie koniecznie, chce wiedzieć - jak? I zapewne jest w tym sporo racji.
Przeciwnicy sterylizacji przeprowadzonej na pani Woźnej, argumentują jednak nie tylko przeciw paternalizmowi tak rozumianemu, ale paternalizmowi, który doprowadza do bezpłodności. Mówią: każdy ma prawo wyboru metod leczenia i pełnej wiedzy o konsekwencjach ich stosowania. Każdy ma prawo do autonomii i decydowania o własnym ciele. Jest to jednak argument nader słaby. Bowiem w Polsce nie można „wybrać sterylizacji”, prawo do niej jest ogromnie okrojone.
Czyż nie jest to znacznie większe ograniczenie naszej wolności niż to, które jest skutkiem autorytaryzmu lekarzy? Dlaczego tedy chroniąc wolności pacjenta i prawa do decydowania o swoim ciele nie domagamy się prawa do sterylizacji? Dlaczego nie oburzają nas ustawodawcy (to znaczy politycy), którzy z powodu zamiłowania do aktywności pronatalistycznych zakazują sterylizacji, a jednocześnie nie dają dostępu do wiedzy na temat antykoncepcji, ani też do jej metod?! Czasem zresztą sterylizacja jest jedyną metodą uniknięcia ciąży.
Jest mnóstwo kobiet, które nie stosują antykoncepcji, bo nie wiedzą czym ona jest, lub wiedząc, nie mogą jej stosować, bo albo ich na to nie stać, albo boją się pana Boga, to znaczy miejscowego proboszcza, który nade wszystko chciałby je chronić przed niepożądaną ciążą i to głównie z powodów ideologicznych niż rzeczywistej troski o nie. Przy tak ogromniej ideologicznej presji na rodzenie dzieci, lepiej bowiem umrzeć, niż się temu przeciwstawić. Dziecko nade wszystko! Nawet gdy jest zagrożeniem dla życia matki lub gdy po urodzeniu pójdzie do domu dziecka, bo nikt się nim nie interesuje. Nie chodzi o to, by wychować lecz rodzić.
W Polsce, opinii publicznej nie bulwersuje to, że rodzą się dzieci, których wychowaniem nikt nie zamierza się zająć, że rodzą się na przekór zdrowemu rozsądkowi, poczuciu odpowiedzialności i zdrowiu. Pronatalizm jest dominujący. I to nie dlatego, że politycy kochają dzieci lub rzeczywiście pragną, żeby ich było wiele (nie ograniczaliby wtedy dostępu do zapłodnienia in vitro i bardziej inwestowali w politykę prorodzinną niż np. w sport), lecz dlatego, że w Polsce panuje hipokryzja. Łatwo jest potępić lekarkę, która dokonała sterylizacji w trosce o zdrowie pacjentki niż dominująca ideologię, która spycha kobiety do roli instrumentów służących rodzeniu dzieci. Byle urodziła, a potem niechby śmierć..."
Pani Magdalena Gawin tak skomentowała powyższy tekst:
"Jedyną entuzjastką sterylizacji bez zgody pacjenta okazała się pani prof. Magdalena Środa, etyk, feministka i była Pełnomocniczka Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn w rządzie Marka Belki. Na jej prowokacyjne pytanie zawarte w tytule artykułu: „Sterylizacja bez pytania pacjentki - czemu nie?” odpowiadam - ano dlatego nie, bo każda sterylizacja bez pozwolenia oznacza wprowadzenie przymusu. Kto będzie decydował o tym, kto i ile może mieć dzieci? Jacy eksperci będą powołani do orzeczenia sterylizacji? Czy sterylizacyjny przymus obejmie tylko biednych? A co z bezrobotnymi? A co z ludźmi chorymi i niepełnosprawnymi? Czy i nad tymi ludźmi z charakterystyczną dla siebie troską i wyobraźnią pochyli się pani minister Środa?
(tu następuje przypomnienie XX-wiecznych praktyk eugenicznych)
Dziś, po raz pierwszy w historii powojennej Polski, tak tragicznie naznaczonej przez nazistowskie eugeniczne eksperymenty w latach II wojny, ktoś śmiał nazwać sterylizację bez pozwolenia – pomysłem godnym namysłu. Jeśli zatem pani Środa, etyk i feministka przyklaskuje na jedna rękę aborcji z przyczyn społecznych, a na drugą przymusowi sterylizacyjnemu – to oznacza to, że wchodzi na niebezpieczna ścieżkę wytyczoną w latach międzywojennych przez amerykańską feministkę Margaret Sanger, propagatorkę antykoncepcji, racjonalnego rozrodu i eugeniki. Oto cytat z rozlicznych publikacji Sanger:
„Pilną kwestią segregacji i sterylizacji należy się natychmiast zająć. Każda upośledzona umysłowo dziewczyna lub kobieta, u której są to wady dziedziczne ( ...) powinna w okresie rozrodczym zostać odizolowana (...) Gdy zdamy sobie sprawę, że każdy upośledzony umysłowo jest potencjalnym źródłem niezliczonego ułomnego potomstwa, opowiemy się polityką natychmiastowej sterylizacji, która da nam pewność, że upośledzeni nie zostaną rodzicami.” Inne nienawistne teksty Sanger, w których z konsekwencją i uporem nazywała niezaradnych i wielodzietnych mianem „społecznych chwastów” i „ludzkich odpadów” są do dzisiaj przestrogą dla wszystkich, którzy uważają, że sterylizacja kobiety ze wsi Błota Wielkie była dopuszczalna.
W sprawie Wioletty Woźnej uderza jeszcze jedno. Kobieta wyraźnie powiedziała, że nie zezwoliłaby na sterylizację. Zignorowanie tego aktu sprzeciwu dyskwalifikuje panią minister Środę do przyoblekania togi obrończyni kobiet. Nie broni kobiet i nie działa w ich interesie. Reprezentuje skrajną wersję inżynierii społecznej, która pod cienką warstewką humanitarnych haseł skrywa dobrze znaną pogardę wobec słabszych."
Albo pani Gawin z całego tekstu pani Środy przeczytała tylko "Sterylizacja bez zgody pacjentki? Czemu nie" w tytule, i skwapliwie uznała autorkę za zwolenniczkę przymusowych sterylizacji - w czym niewątpliwie bardzo pomogła pani Gawin jej pasja piętnowania lewicy; albo pani Gawin z pełną świadomością dopuściła się nie manipulacji nawet, a pospolitego, jawnego kłamstwa. Do tego kłamstwa żałośnie nieudolnego. Wystarczy zerknąć na tekst pani Środy, by nędza oszczerstw pani Gawin pokazała się od razu. Nawet osobom niezbyt panią Środę lubiącym trudno by wmówić, że w tekście powyżej cytowanym zachwala ona przymusową sterylizację. Nie ma tam najmniejszej nawet tego sugestii - jest zwykła konstatacja (zgodnie z faktycznym stanem rzeczy), że w Polsce sterylizacja bez zgody pacjenta jest prawnie dopuszczalna, jest wskazanie, że sterylizacja bez zgody pacjenta jest jednym z wielu przykładów na przedmiotowe traktowanie pacjentów (tak należy rozumieć słowa: "I nie jest to jakaś szczególna bezmyślność"), jest wreszcie pytanie, dlaczego sterylizacja przymusowa w Polsce jest, natomiast sterylizacji na żądanie - nie ma.
Może pani Środa powinna pozwać panią Gawin o naruszenie dóbr osobistych. Jeśli oskarżenia ze strony pani Gawin to skutek zwykłego nieporozumienia przy czytaniu tekstu pani Środy - w co nie bardzo wierzę - to wtedy samo zwrócenie się przez panią Środę o wycofanie tych słów powinno wystarczyć. Jeśli jednak pani Gawin chce te oskarżenia podtrzymywać, to niech za nie poniesie odpowiedzialność, finansowo i reputacją. Wtedy - być może - w przyszłości poważnie się zastanowi, zanim znów zechce szermować oszczerstwami i pomówieniami. Paru innym publicystom prawicy też taka poglądowa lekcja odpowiedzialności za słowo bardzo by się przydała.
A pani Magdalenie Gawin poradzić można - jeśli już chce uprawiać sztukę inwektywy, niech doskonali warsztat; póki co, bardzo jest w tej sztuce nieudolna.
Inne tematy w dziale Rozmaitości