Trzeba mi zmodyfikować nieco poprzednią notkę. Otóż moc przekonywania Prezesa Kaczyńskiegoo tkwi nie tyle w głębi i sile wyrazu jego spojrzenia prosto w oczy, a w sączeniu piwa, gdy tak przeszywał wzrokiem Łażącego Łazarza i innych słuchających badawczo, gdy Prezes powiedział, co powiedział. Waldemar.m potwierdza wagę Prezesowego sączenia piwa dla oceny wiarygodności jego wypowiedzi:
Wczoraj wieczorem, na spotkaniu rocznicowym Salonu24 Prezes PiS Jaroslaw Kaczyński, sącząc piwko i patrząc słuchającemu go Salonowiczowi w oczy, publicznie, a więc w języku ojczystym mocherów i wykształciuchów powiedział, że w centrum afery hazardowej stoi Donald Tusk. Mówił we fleszu kamer, uzasadniał wypowiedź logicznie i jednocześnie w taki sposób, by pismaki nie złapały go za słówka. Za to byśmy My, Salonowcy (tzn ja i tych kilku co słuchało badawczo) zrozumieli, że istnieją gdzieś konkretne dowody.
I wiecie co?
Ja Kaczyńskiemu wierzę, gdyż wierzę piwu, które ani mnie, ani Rysia, ani Zbysia, ani Mirka, ani kataryny, ani Renaty, o innych nie wspominając, nie zawiodło.
Trzeba je pić do skutku.
Wynika z tego, że Prezes musiał mówić prawdę, gdyż napił się piwa, a in piva veritas (żeby już o salus nie wspominać).
Wprawdzie piwo po łacinie to cervisia, ale Polakom bliższe jest zapożyczenie w łacinie z polskiego: piva, ze względu na pamięć papieża Klemensa VIII i świętej Piwy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości