Profesor Ryszard Legutko, czołowy intelektualny guru polskich konserwatystów, polityk PiS-u, były minister edukacji, ubolewa, że trójka wrocławskich licealistów - nazwana przezeń "smarkaczami" - protestujących przeciw obecności krzyży w szkołach ("szczeniacka zadyma"), nie zostanie przykładnie ukarana. Tak uważa sam Profesor, ja nie byłbym tego aż tak pewien. Prof. Legutko nie sprecyzował, czy zadowoliłby się wyrzuceniem uczniów ze szkoły wraz z "wilczym biletem" na drogę, czy też należałoby im również spuścić solidne manto, zgodnie z najlepszymi, wielowiekowymi tradycjami konserwatywnej edukacji.
http://www.gazetawroclawska.pl/opinie/193911,o-szkolne-krzyze-ten-boj,id...
Prof. Legutko mówił swego czasu, że w PiS-ie to są ludzie kulturalni, dobrze wychowani, zachowujący dobre maniery (w przeciwieństwie np. do buractwa w PO). Wiemy zatem, że być dobrze wychowanym to m. in. nazywać dorosłych ludzi "smarkaczami", a złożenie protestu "zadymą". Oto prawdziwy POPiS - i tu piętnują zadymiarzy, i tam piętnują zadymiarzy, tylko adresaci pieszczotliwego miana inni (tu robotnicy, tam uczniowie). Gdyby tak prof. Legutko poministrował dłużej, może uczniów za samo wyrażenie innego, niż dyrekcja i nauczyciele, zdania, czekałyby bardzo surowe konsekwencje. I nie są to tak fantazyjne przypuszczenia - dość przypomnieć, że doradcą ministra Legutki był nie kto inny, jak dobrze nam znany pan Paweł Paliwoda. Wzór człowieka kulturalnego, zachowującego dobre maniery.
A jeśli - pofantazjujmy - Ministerstwo Edukacji nakaże zdjęcie krzyży w szkołach, a uczniowie zaczną przeciw takiej decyzji protestować? Czy i wtedy prof. Legutko z pogardliwym grymasem rzuci coś o szczeniackich zadymach, i zaleci karanie bawiącej się nie w porę smarkaterii?
Co do spodziewanej przez prof. Legutkę "bezkarności" rozwydrzonych smarkaczy - polska szkoła jest mocno konformistyczna, i być może jakieś kłopoty nie ominą protestujących. I nawet nie chodzi o samą treść ich protestu - raczej o to, że "zadymą" u nas jest już to, że komuś chciało się robić coś dla idei (obojętnie jakiej), zamiast, jak to wzorcowy polski uczeń czynić powinien, planować w szczegółach swą karierę, i temu czas podporządkować, również czas wolny (zawsze można wtedy zawrzeć użyteczne później znajomości, oraz uprawiać clubbing lub jakieś modne dziś hobby, by wyróżnić się kreatywnym indywidualizmem, tj. być takim jak inni). A tu pojawiło się kilkoro smarkaczy, za nic mających wzorzec osobowy kreatywnego indywidualisty umiejącego produktywnie zarządzać swą energią, i przez to przyczyniających szkole niepotrzebnych kłopotów.
Inny profesor, Adam Chmielewski, zauważa, że krzyż dla wielu zwolenników jego obecności w szkołach, urzędach i innych miejscach publicznych jest pustym bibelotem, rodzajem, jak to nazywa, "biżuterii politycznej", ornamentem znaczącym, że jest się po stronie Obrońców Tradycji i Wartości, i jest się szczęśliwym posiadaczem Zasad Moralnych (którego to przymiotu pozbawieni są "przeciwnicy obecności krzyża"). A jednocześnie przedmiotem, z którym wielu z samozwańczych jego obrońców nie łączy de facto żadnych wartości, wartości autentycznie, nie tylko werbalnie, wyznawanych.
Zostawcie zatem Go w spokoju. Nie jest to apel do Joanny Senyszyn, ani do trójki wrocławskich licealistów. To apel do politycznych, medialnych i biznesowych wyjadaczy, cyników niuchających nieomylnie, jakie wartości są w modzie, jakie należy wyznawać, jakich bronić, i za jakie życie oddawać, heroicznie i martyrologicznie wycierając tymi wartościami swe nieprzesadnie czyste usta na trybunie sejmowej, na posiedzeniach zarządów, podczas różnego rodzaju oficjałek, w gazetach czy na blogach. Zostawcie Go w spokoju.


Inne tematy w dziale Polityka