Chevalier Chevalier
57
BLOG

Ultima ratio eunuchów

Chevalier Chevalier Polityka Obserwuj notkę 56

Czy przeklejając na blogu jakiś tekst, na przykład, Marksa, w intencji przyczynienia uznania autorowi, i zachwalając jego analizy i wnioski, podpadam pod paragraf o rozpowszechnianiu druku propagującego ustrój totalitaryzmu komunistycznego lub tegoż totalitaryzmu symbolikę?

To że parlamentarzyści PiS-u poparli prawny kaganiec na "rozpowszechnianie tekstów propagujących totalitaryzm komunistyczny", nie dziwi (choć i po uchwaleniu tej ustawy nadal niektórzy będą opowiadać koszałki-opałki, jak to PiS jest "spadkobiercą PPS-u"). Ale PO? Choć i to nie powinno zbytnio dziwić. Już od dawna wiadomo, co jest wart rzekomy "liberalizm" tej partii. I nie liberalizm gospodarczy mam tu na myśli.

Wolno wykorzystywać teksty komunistyczne (lub za takie dowolnie uznane przez organy ścigania) "w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej lub naukowej", ale karze podlega ten, kto  "w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść określoną w paragrafie 1 [tj. "publiczne propagowanie totalitarnego ustroju państwa"] albo będące nośnikiem symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej". Dyspozycja celowo jest rozmyta, niedookreślona i ogólnikowa. Czy pochwała konkretnych opinii, wniosków, metod badawczych etc. Marksa czy Engelsa to już "propagowanie" czy tylko "wykorzystanie w ramach działalności edukacyjnej"? Czy jeśli chwalę marksowską analizę ogradzania pól i pierwotnej akumulacji kapitału w XVIII-wiecznej Anglii, to propaguję totalitaryzm, i grożą mi dwa lata odsiadki? Niewykluczone.

Wspomniany paragraf ma posłużyć do walki z lewicą w ogóle - jest tak sformułowany, że, przy odpowiedniej dawce chęci i wyobraźni, łatwo będzie każdą afirmację lewicowej ideologii, a już szczególnie afirmację myśli "klasyków", potraktować jako "propagowanie komunistycznego totalitaryzmu". Nie o realne obawy o wskrzeszenie trupa komunizmu tu chodzi. Chodzi o wpojenie Polakom niechęci do lewicy w ogóle, niechęci solidnie i moralnie  - na sposób polskiej prawicy, która przy nauczaniu zasad moralnych z lubością sięgnęłaby po pałkę, gdyby mogła - wspartej obawą i konformizmem. Zapewne uchwalone prawo będzie nieprzesadnie egzekwowane, i powiększy spory corpus martwych (już w chwili poczęcia) aktów legislacyjnych. Ale raz, czy drugi, gdy trzeba będzie komuś dopiec, albo gdy trafi się jakiś szczególnie przygłupi i nadgorliwy prokurator...I  być może będzie z kilka przypadków oskarżenia ze wspomnianego paragrafu  - może nawet nie zakończonych skazującym wyrokiem, bowiem nasi bojowi antykomunistyczni gieroje, choć werbalnie co drugi dzień rzucają wyzwanie "dyktatowi europejskiej politpoprawności", będą robić pod siebie, gdyby Polska miała znaleźć się obok Rosji i Białorusi w szeregu europejskich krajów prześladujących za poglądy. Ale tych kilka przypadków oskarżeń, a może sama ich groźba, wystarczy, by np. niektóre sieci księgarskie wycofały się z dystrybucji książek mogących sprowadzić podejrzenie o "propagowanie komunizmu",  by biblioteki odmówiły zakupu takich książek, by gazety czy portale same się cenzurowały.

Warto nadmienić, że Marks nie zaprojektował explicite - inaczej niż Hitler w nazizmie - komunizmu "realnego", takiego, jaki objawił się w XX  wieku. Nie zakładał terroru, łagrów, a pojęcie dykatury proletariatu odnosił do klasowej treści nowego społeczeństwa, nie do formy rządów. Oczywiście, nie bez racji można twierdzić, że Marks nie do końca uświadamiał sobie praktycznych konsekwencji własnej doktryny, i próba jej wprowadzenia w czyn musiała przynieść takie rezultaty, jakie w krajach komunistycznych istotnie się pokazały; jest to przedmiot zażartego sporu, o charakterze nie tylko "akademickim". Gdyby jednak z tej racji ścigać propagowanie myśli Marksa, to należałoby zrobić to samo wobec wielu myślicieli, którzy posłużyli (bardziej lub mniej zasadnie) obu totalitaryzmom jako ideologiczna podpora. Niech zatem polscy parlamentarzyści nie zatrzymują się w ćwierć drogi, niech pokażą na co ich stać - a z pewnością stać ich na taki pomysł,  jak zakaz propagowania myśli Platona, radykałów społecznych reformacji, Hegla, Hamanna, Nietzschego, Gobineau. Nie zaszkodziłoby też odsunąć od Narodu Polskiego wpływu szkodliwych miazmatów twórczości przeróżnych, choćby przejściowych, sympatyków nazizmu i komunizmu, jak Sartre, Merleau-Ponty, Heidegger, Schmitt (panie i panowie z "Teologii politycznej", bójcie się prokuratora!), Babel, Shaw, Brecht, Hamsun, Pound, Celine. Lista jest, jak wiadomo, długa.

Czy posłowie i senatorowie z PiS-u i PO, oraz sekundujący im w tej sprawie "prawicowi intelektualiści" są takimi intelektualnymi eunuchami, że do walki z lewicową ideologią uciekają się do pomocy aż paragrafów?

 

Chevalier
O mnie Chevalier

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (56)

Inne tematy w dziale Polityka