Chevalier Chevalier
3655
BLOG

Miracle de la maison de Kaczyński

Chevalier Chevalier Polityka Obserwuj notkę 65

Na co liczy Jarosław Kaczyński? Pytanie to zadają sobie setki komentujących scenę polityczną, od wziętych publicystów do komentatorów na forach internetowych.
 

I ja zadałem sobie to pytanie. Moja odpowiedź: Jarosław Kaczyński czeka na Cud Domu Brandenburskiego.

W 1761 roku, piątym roku wojny siedmioletniej, państwo pruskie znajdowało się na krawędzi klęski, której rezultatem byłby rozbiór, lub przynajmniej  - jak zapowiadała Maria Teresa - "sprowadzenie elektora brandenburskiego znów do właściwych rozmiarów". I oto nagle w styczniu 1762 roku (grudniu 1761 według kalendarza juliańskiego) umiera rosyjska cesarzowa Elżbieta. Jej następca, Piotr III, natychmiast wycofuje wojska rosyjskie z wojny przeciw Prusom. Ten zwrot w rosyjskiej polityce - dzięki któremu wojna skończyła się dla Prus powrotem do status quo ante - zapisany został w annałach pod nazwą "cud Domu Brandenburskiego", nadaną mu przez samego Fryderyka II. Na marginesie: decyzja Piotra III nie była wcale decyzją infantylnego, niezrównoważonego emocjonalnie i debilnego umysłowo błazna, który tak wielbił pruskiego króla, że przedkładał jego interesy nad interesy państwa, którym rządził. Zdumiejące, jak bardzo zakorzenił się wspomniany, karykaturalny obraz Piotra III, który wyprodukowała propaganda jego małżonki, Walerii Messaliny von Anhalt-Zerbst. To Elżbieta postawiła swą osobistą nienawiść do Fryderyka II nad rosyjską rację stanu - w interesie Rosji bynajmniej nie leżało przywrócenie niekwestionowanej hegemonii Austrii w Świętym Cesarstwie Rzymskim.

Cud Domu Brandeburskiego stał się symbolem nagłego, spowodowanego przez czynniki czysto zewnętrzne (zwłaszcza - jak w przypadku pierwowzoru - przez Opatrzność) zwrotu w sytuacji politycznej już, zdawałoby się, beznadziejnej. Iluż polityków liczyło, że oni też łaski takiego cudu dostąpią. Adolf Hitler całkiem serio miał nadzieję, że śmierć Franklina Roosevelta będzie powtórką Cudu Domu Brandenburskiego. Oczywiście, ci, którzy na cud liczą, zwykle się przeliczą. Cuda mają to do siebie, że są nagłe i niespodziewane.

A dziś na swój Cud Domu Brandeburskiego czeka Jarosław Kaczyński. Liczy na to, że do podwójnej elekcji w roku 2015 wydarzy się COŚ. Coś co sprawi, że PiS tryumfalnie powróci do władzy; i to do pełni władzy, bo tylko taka władza jest dla Jarosława Kaczyńskiego władzą prawdziwą. Tym czymś może być krach gospodarczy, bankructwo państwa, rozpad Platformy Obywatelskiej, wojna między Bronisławem Komorowskim i Donaldem Tuskiem, ciąg wielkich afer wokół partii rządzącej, rozpad Unii Europejskiej - możliwości jest wiele. Trzeby tylko doczekać do tego momentu, kiedy cud się objawi, w pełnej gotowości do przejęcia władzy. Trzeba doczekać z posłuszną, zwartą i mającą jakie takie poparcie społeczne partią, doczekać z tym samym elektoratem, tym samym przekazem, tą samą taktyką polityczną, co zawsze. Jarosław Kaczyński sądzi, że wszelkie bardziej śmiałe zmiany mogą tylko zaszkodzić - mogą spowodować demobilizację i rozkład wewnątrz partii, dezorientację i odpływ żelaznego elektoratu, i to właśnie w chwili, gdy Cud Domu Brandenburskiego nadejdzie z ratunkiem.

Tyle że cuda, owszem, się zdarzają, ale nie można na oczekiwaniu na nie budować planów na przyszłość - zwłaszcza w polityce. Tym bardziej, że Jarosław Kaczyński już kiedyś taki dar otrzymał. Jego Cud Domu Brandenburskiego zdarzył się 10 kwietnia 2010 roku. Czy Opatrzność miałaby darem politycznego cudu obdarzyć raz jeszcze polityka, który jeden cud już roztrwonił?

Chevalier
O mnie Chevalier

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka