sceptyk0 sceptyk0
11028
BLOG

O czym jest "Labirynt Fauna"?

sceptyk0 sceptyk0 Kultura Obserwuj notkę 1

Na wstępie pragnę zauważyć, że w dalszej części tekstu znajdują się treści ujawniające fabułę filmu Guillermo del Toro pt. „Labirynt Fauna”.

 

 

W dzisiejszej nocie pragnę krótko (przynajmniej taką mam nadzieję) i zwięźle (mocno w to wierzę) opowiedzieć, dlaczego „Labirynt Fauna” odcina się od typowo kasowych produkcji ala „Harry Potter” czy „Eragon”, mimo że fabularnie znajduje się na podobnej płaszczyźnie, przedstawiając tym samym pewne „nienaruszalne” wartości, które sprawiają, iż film zasługuje na bardzo wysoką ocenę. Postaram się także wyjaśnić parę kwestii związanych z fabułą, które mogą budzić kontrowersje, a które w moim odczuciu są idealnie dopracowane i przemyślane.

O CO TU WŁAŚCIWIE CHODZI…

Pierwszą, ważną sprawą, jest przeświadczenie niektórych widzów, że film jest nielogiczny, bo „świat magiczny” pozostaje kwestią interpretacji. Nielogiczność w tym przypadku odnosi się do scen związanych z postacią Fauna, wróżek, magicznej żaby oraz innych przedstawionych na ekranie istot. Wedle tej grupy widzów, wręczenie Ofelii mandragory nie mogło mieć miejsca, skoro przedstawiony „świat magiczny” jest „nierealny” (a tak ma to widz odebrać). Również malowanie kredą tajemnych drzwi, przechodzenie do siedziby potwora o gałkach ocznych w dłoniach, nie miało prawa się wydarzyć. Za podobną nielogiczność można uznać zdarzenie, które miało miejsce w kamiennym labiryncie, kiedy to przed Ofelią i jej młodym bratem rozstępują się ściany. Podsumowując, racjonalnie myślący widz oczekuje dowodów: dlaczego Ofelia ma w ręce ten klucz, skoro pod koniec filmu „okazuje się”, że świat magiczny jest tylko „fikcją”? Specjalnie używam cudzysłowu, żeby wykazać nierozpoznawalność pojęcia prawdy i fałszu w tym kontekście. Dlaczego Ofelia rysuje magiczną kredą portal, kiedy wedle tej teorii, owa kreda nie ma magicznych właściwości, a jednak istnieje – kapitan Vidal kruszy ją w dłoni?

Druga istotna rzecz to problem fikcyjności świata magicznego. Istnieje czy nie? Widz, którego pole wyobraźni jest na tyle wąskie, że nie dopuszcza On obu możliwości na raz, będzie domagać się pozytywnej lub negatywnej odpowiedzi. Czy Ofelia naprawdę widzi Fauna, czy może – jak to ludzie lubią określać – cierpi na schizofrenię? Czy to może wszyscy, prócz Ofelii, na tyle „wydorośleli”, że są wstanie dostrzec owego magicznego świata? Czy wobec tego znamię w kształcie półksiężyca na lewym ramieniu Ofelii jest dowodem na istnienie magicznego świata oraz poświadcza jej królewską, nieśmiertelną krew? Wreszcie, jak mamy ten film rozumieć? Jako wybryk reżysera, który nie mógł zdecydować się na konkretne podejście do tematu? Czy może, wbrew temu, co napisałem na początku, jest to tylko „kasochłonna” opowieść, która pojawiła się w kinach ze względu na popularną w ostatnich latach tematykę przenoszenia do innego, magicznego wymiaru?

Dlaczego tyle miejsca poświęconego walkom partyzantów, okrutnemu kapitanowi Vidal, odważnej Mercedes, jej walecznemu bratu czy dzielnemu lekarzowi? Dlaczego co parę minut jesteśmy świadkami brutalnych scen, rozbijania nosa niewinnego mężczyzny, rozstrzeliwania, obcinania kończyn, et cetera? Wbrew temu, co się mówi i co się pisze, związek tych wątków z postacią Ofelii i magicznego świata jest nierozerwalny i kluczowy do właściwego rozumienia filmu.

Oto bowiem pozbawiona ojca dziewczynka, która pasjonuje się czytaniem baśni, wyrusza w świat, który jest zdecydowanie przeciwieństwem świata, do którego udaje się czytając swoje pełne przygód książki. Dzielna matka stara się przekonać ją, że małżeństwo z kapitanem Vidalem było najlepszą decyzją z jej strony, wszak kapitan jest mężczyzną honorowym i postępuje godnie. Tymczasem okazuje się, że owy „godny i honorowy” kapitan, do którego Ofelia ma się zwracać per ojcze (a zatem ma być nowym autorytetem dziewczyny), okazuje się być skończonym łajdakiem i świnią. Potrafi z zimną krwią zabić kogokolwiek. Na kolacji, na którą Ofelia miała założyć sprezentowaną przez matkę suknię, kapitan Vidal prezentuje postawę, która całkowicie odbiega od stereotypowej postawy kochającego męża i opiekuńczego taty. Jego życie opiera się tylko na zasadzie „zegarka”, którego tak dobrze pilnuje i który poddaje pedantycznemu czyszczeniu. W tym samym czasie, gdzieś w lesie jednoczą się partyzanci, którzy głęboko wierzą, że swoją walką osiągną w końcu sukces i pozbędą się żołnierzy despotycznego Vidala.

Ofelia tymczasem jest kimś zupełnie nie pasującym miejsca, w którym się znalazła Po pierwsze, jest dzieckiem, występuje tu więc jako osoba nie tylko symbolizująca zagubienie, ale także osoba, która żyje „w innym świecie” (jako jedyna osoba młoda w tej placówce). Na wieść o tym, że matka sprawi jej niespodziankę, Ofelia pyta, czy dostanie nową książkę? Wskazuje to, jak bardzo dziewczyna stara odciąć się od tej „paskudnej rzeczywistości” (jak to ujęła Carmen). Droga do krainy baśni jest rozwiązaniem dającym Ofelii dowolne pole do popisu. Co ważne, Ofelia w końcu doznaje olśnienia – „świat magiczny” rzeczywiście istnieje. Skąd wiemy, że istnieje? Przyjmijmy wpierw, że to, co człowiek widzi, pozostaje rzeczywiste, ponieważ doświadcza tego nie tylko zmysłowo, ale też za pośrednictwem tzw. “wiary”. W podobny sposób doświadcza się Boga.

ZADANIA DO WYKONANIA

Trzeba to wyjaśnić. Dlaczego żaba zjada robaki i wypluwa klucz; dlaczego Ucztujący (nazwijmy tak przesympatycznego pana, który lubi sobie „podjadać”) siedzi w pomieszczeniu, w którym znajdują się obrazy przedstawiające masowy mord na dzieciach, i jak to się ma do uczty oraz dlaczego Ofelia znajduje sztylet?; wreszcie, dlaczego Faun oferuje Ofelii poświęcenie krwi brata w zamian za otworzenie portalu do magicznego królestwa?

W pierwszej scenie widzimy Ofelię pełzającą niestrudzenie w jakiejś obślizgłej norze pełnej robactwa. Na końcu tej drogi znajduje się monstrualnych rozmiarów żaba, pożerająca ów robaki, nie pozwalająca (przez to, że istnieje) aby drzewo nad nią zakwitło na nowo. Ofelia zauważa, że trzy kamienie, które dał jej Faun, i które musi wcisnąć do gardła pani Żaby, to czysta „zmyłka”, albowiem kamienie są zaczarowane i imitują zjadane przez nią robaki. Gdy Żaba je połyka, zwraca wszystko na zewnątrz, wydalając tym samym klucz – klucz do następnego zadania. Zatem, zgodnie z naszą teorią, że rzeczywistość istnieje wówczas, gdy człowiek czegoś doświadcza na poziomie zmysłowym, Żaba, jako postać będąca częścią świata baśniowego, a zatem pozostająca postacią wyidealizowaną, a nawet paraboliczną, symbolizuje to wszystko, czego Ofelia nienawidzi – jest obślizgła, odrażająca, przerażająca, sprawia wrażenie ludobójczej. To co widzi Ofelia, to kapitan Vidal i butelka na zakrwawionej twarzy młodego mężczyzny polującego na króliki; to torturowany, jąkający się partyzant, któremu Vidal zniekształcił dłoń; to młody i bezbronny człowiek, któremu Vidal bez skrupułów pakuje między oczy kulkę. Kamienie są tym, kim są waleczna Mercedes i doktor Ferreiro – powodują niestrawność, niszczą obślizgłego potwora od środka, aż wreszcie Żaba wypluwa flaki, oddaje klucz do wolności – w przypadku Ofelii, następnego zadania.

W drugiej scenie Ofelia dostaje magiczną kredę, dzięki której będzie mogła w dowolnym miejscu narysować drzwi i przedostać się do teoretycznie każdego miejsca na tym i „tamtym” świecie. W tym przypadku używa kredy do przedostania się do świata, w którym – jak powiada Faun – żyją stworzenia nie będące ludźmi (nie muszę chyba przypominać, jakim epitetem pani Mercedes obrzuca kapitana Vidala? Muszę? Otóż brzmi on: „świnia”). Miejsce, do którego udaje się Ofelia, można uznać za Piekło. Oto widzimy istotę, której oczy spoczywają na tacy. Postać siedzi przy zastawionym stole, a potrawy na nim z dziwnego powodu nie powodują u nas wzrostu apetytu… Ofelia dostrzega również obrazy przedstawiające siedzącą postać, mordującą niewinne dzieci (nawiasem mówiąc, sztyletem, który za chwilę zabierze ze „skrytki”); dziewczyna z przerażeniem dostrzega dziecięce buciki rzucone w kąt, z pewnością ślad po „ofiarach” Ucztującego. Czym jest owa uczta, jeśli nie ukazaniem sytuacji II wojny światowej? Wszyscy dobrze wiedzą, co działo się z Żydami w obozach koncentracyjnych. Kiedy przychodzi do otwarcia skrytki, Ofelia nie sugeruje się podpowiedzią wróżek, które wskazują jedną z trzech skrytek – dziewczyna podejmuje własną decyzję. Jest to pozornie bagatelny, ale jednak ważny moment sceny – pokazuje, że umiejętne i efektywne wybrnięcie z trudnej sytuacji, wiąże się z podejmowaniem własnych, ryzykownych wyborów. Jednak mimo zakazów Fauna i ostrzeżeń wróżek, Ofelia daje się skusić na zjedzenie owocu ze stołu (podkreślam, słowa „skusić” mają b. duże powiązanie z postacią szatana, a przecież scenę analizujemy jako Piekło) – to jest jej porażka, bowiem wówczas Ucztujący ożywa i pragnie ją pochwycić. Dzięki dzielnie walczącym wróżkom, które przypłacają za swą brawurę życiem, Ofelii udaje się cudem uniknąć śmierci. Kiedy Ofelia sięga po owoc, potwór ożywa – a zatem, jeśli człowiek stawia czoła niebezpieczeństwu, powinien być świadom, że jeśli choć trochę zwątpi i zdradzi (zjedzenie owocu jest bowiem zdradą wobec Fauna), skazuje swoją „misję” (w jakiejkolwiek formie) na niepowodzenie. Ofelia unika niepowodzenia tylko dzięki waleczności pozornie mało szkodliwych wróżek – a zatem, udaje jej się, dzięki pomocy towarzyszy.

Trzecie zadanie polega na porwaniu brata i przekazaniu go Faunowi, aby ten złożył go w ofierze, która pozwoli na otwarcie portalu do magicznego świata. Ta scena jest bardzo ciekawa z racji tego, iż pokazuje, jak bardzo wielką niewiadomą jest postać Fauna. Z jednej strony wydaje się być uosobieniem dobroci i bezpieczeństwa, z drugiej zaś nie wygląda na tak wspaniałą istotę, ze sztyletem w ręku i łapą wyciągniętą po noworodka. Ofelia musi podjąć decyzję: zaufać bezmyślnie, będąc w obliczu zagrożenia, czy postąpić rozsądnie. Rozsądek gra tu b. ważną rolę – to on decyduje bowiem o tym, w czyich rękach wyląduje nasz i nie tylko nasz los. W tym momencie mocno pokiereszowany Vidal wkracza na scenę. A teraz uwaga, bo może zaboleć tych, którzy uważają „Labirynt Fauna” za jeden wielki ciąg nielogiczności. Kapitan Vidal zauważa, że Ofelia z kimś rozmawia. Z kim? Prawdopodobnie uznaje, że z powietrzem. Jak wytłumaczyć fakt, że Ofelia nie jest jedynie schizofreniczną dziewczyną, która postradała rozum? Lepiej byłoby zapytać doktora Ferreiro, jakie skutki powoduje środek, który Ofelia w nadmiarze wkropiła do szklanki z alkoholem, której zawartość znalazła się w żołądku kapitana Vidala. W tym świetle racjonalista powinien uznać, że kapitan Vidal miał zwidy (tak samo sprawa się ma z motywem zmieniającego położenie labiryntu). Kwestia otwarta. Do wyboru – do koloru. Ofelia tymczasem decyduje się nie oddawać brata Faunowi. Faun mówi coś w stylu „skoro taka jest Twoja wola” i… Odchodzi.

PUENTA

Tak więc w bólach doszliśmy wreszcie do puenty (proszę mi wybaczyć, że nie dało rady krótko i zwięźle). Tak naprawdę „Labirynt Fauna” jest bajką z bogatym morałem, która opowiada o tym, jak rzeczywistość bywa okrutna, do czego człowiek jest zdolny, ale także: co może człowiek zrobić, żeby ową złą rzeczywistość zmienić. Motyw walki partyzantów z oddziałem kapitana Videla i motyw Fauna oraz świata magicznego są ze sobą powiązane najbardziej trwałym węzłem, mianowicie węzłem metafory i wzajemnych odniesień. Jest to film dwuwątkowy, ale właściwa treść dotyczy jednego: walki dobra ze złem. Motyw stary jak świat, niezastąpiony, wieczny. To, co przeżywa Ofelia, i odwrotnie, to co przeżywają partyzanci, jest jednym i tym samym – tyle że pierwsza historia opowiedziana została językiem baśni, druga przedstawiona na płaszczyźnie względnie rozumianej rzeczywistości. Ofelia dostrzega w mandragorze magiczną istotę o właściwościach leczniczych, tymczasem wzrok kapitana Vidala i Carmen widzi tylko bezwartościową bulwę, która w końcu ląduje w płomieniach. Tymczasem ta „nic nie znacząca bulwa”, położona pod łóżko, powoduje, że Carmen czuje się coraz lepiej – do czasu, aż Vidal ją wyciąga, a Carmen w konsekwencji umiera. Wystarczy zacytować doktora Ferreiro, który na wieść, że stan Carmen się poprawił, stwierdził: „Spadła jej temperatura. Nie mam pojęcia w jaki sposób”.

Czym więc jest owy świat magiczny? Czy istnieje? Czy może jest symbolem śmierci – Ofelia trafia przecież do miejsca, gdzie łączy się z nie żyjącą już matką, a pewnie i właściwym ojcem. Nawet Faun jest całkowicie odmieniony. Co to wszystko ma znaczyć? A może Ofelia jest tylko młodą partyzantką, która chciała wydostać się z tej okropnej nory, zabrała brata i uciekła do labiryntu? Dlaczego film jest zatytułowany właśnie „Labirynt Fauna”? Otóż, jakkolwiek patetycznie to zabrzmi, każdy z nas ma w życiu swojego Fauna i dostaje od niego zadania do wykonania. Wszyscy znajdujemy się w tym samym Labiryncie. Dlatego właśnie między światem realnym i magicznym granica jest bardzo cienka. Dlatego też:

„I mówiono, że księżniczka powróciła do królestwa ojca. Rządziła ze sprawiedliwością i uprzejmością w sercu przez wiele stuleci. Była kochana przez swój lud. Pozostawiła małe ślady swojego pobytu na Ziemi, widoczne tylko dla tych…

… którzy wiedzieli, gdzie patrzeć”.

sceptyk0
O mnie sceptyk0

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura