Kiedy żołnierz podaje flagę wdowie, mówiąc, że zginął dzielnie broniąc sztandaru, jest w tym nie tylko coś wzruszającego. Lecz odwołanie do kawałka szmaty, za którym jest cała warstwa historyczna i ideologiczna. Ameryka to naprawdę wielki sen, i ma tę świadomość każdy kto zna się na historii – czy sen się kończy, a zaczyna koszmar?
Pomijając wątek interesów narodowych, kierowania się realizmem w polityce zagranicznej jest w działaniu Stanów Zjednoczonych wielka misja dziejowego posłannictwa demokracji. I oni to czują, nawet jeśli zaczynają wątpić we własną rolę na świecie. Na podstawie tej misji, przelewając krew we własnej wojnie domowej stworzyli wzór, z czasem by tak rzec – panowania na świecie. Tak jak w matematyce nie można się bez nich obejść, tak w polityce są wartościowe przykłady połączenia sprawnie działającej machiny militarnej z ideologią o bardzo silnym działaniu w zakresie soft power. Związek Radziecki miał możliwość generowania negatywnego wpływu przez destabilizowanie świata, aż okazało się, że to imperium ma swój wzór. Kiedy ponosi klęskę, dochodzi do zmian politycznych. Tak było w 1917 roku, tak też było w Afganistanie. USA mają inny wzór, ponieważ nawet ponosząc wizerunkową klęskę w Korei lub Wietnamie, z każdej tych klęsk wyszli jeszcze bardziej silni. Powinniśmy podziwiać naród mający bardzo dużo krytyki względem siebie, naród mający poczucie siły dzięki własnej wyjątkowości.
Niewątpliwie w dzisiaj pojmowanym pacyfizmie europejskim jest postępowanie traktujące własną flagę, jak kawałek zwyczajnego materiału – z powodu utraty dawnej potęgi? Dlatego niektórzy mogą dostrzegać w bronieniu amerykańskiej flagi zwyczajną naiwność. Żarłoczność kapitalizmu, za którym kryją się rzekomo słuszne pobudki. Mógłbym mieć żal do każdego amerykańskiego prezydenta o jakiś zakres braku działań (Clinton – Ruanda) lub wysyłanie żołnierzy, czy agentów do realizowania swojej formy imperializmu (George Bush – Irak). Jednak czy można odchudzić olbrzyma, i zamiast kazać mu wymachiwać maczugą, rozkazać bawić się lalkami?
USA zdobyły się na udział w dwóch wojnach światowych w obronie tego, co już postulował Monroe w swojej doktrynie. Mianowicie przeciwdziałaniu powstania na kontynencie Europy jednego systemu polityczno-imperialnego, który mógłby zagrozić Waszyngtonowi. Wzięli na siebie wielki wysiłek udziału w trzeciej wielkiej wojnie, jaką był zimny, dwu blokowy konflikt. Europa zniszczona poprzednimi konfliktami potrzebowała wsparcia, silnego sprzymierzeńca aby nie dostać się pod wpływ innej potęgi. Efektem na dzień dzisiejszy jest brak wdzięczności oraz przeświadczenie, że ten kontynent może się zająć generowaniem długów i rozbuchanego konsumpcjonizmu dla wygody elit politycznych. Nic od siebie nie wymagać, wszystko załatwi Ameryka. Czy ta cywilizacja europejska całkiem zgrzybiała stęchlizną własnego poczucia wyższości?
Jaki interes mieli amerykanie w bronieniu tożsamości europejskiej przed faszyzmem i komunizmem? To oczywiste – uczynili z tego projekcję dla dalszego rozwoju potęgi. Czy możemy mieć żal do kogoś, że dba o swój dom? Owszem, obecnie jest modne krytykowanie USA za różne makiaweliczne posunięcia, ale niech ktoś mi powie – kiedy Europa poważnie traktowała Polskę?
Codziennie mam poczucie, że coś muszę zrobić dla tej Europy. Ciągle implikuje się nam wrażenie, że musimy im coś być wdzięczni. Ciągle musimy się starać należeć do Europy, tym mocniej im przeradza się ona w system kilku prędkości z lepszymi oraz gorszymi. Dokąd więc zmierzamy skoro ceną integracji jest wyrzeczenie się własnego, silnego państwa? Polska nigdy nie będzie silna jeśli nie będzie się uczyć od USA. Nauką jaką od kilku wieków nie potrafimy sobie przyswoić to zadbanie o poczucie bezpieczeństwa, gdy wokół stare podziały, dawne zaszłości. Jeśli Niemcy wybiorą drogę odmienną od dzisiejszej, to jest pewne, że odrodzi się w całej krasie dawny koncert mocarstw. Niemcy i Rosja, a reszta zdana na ich łaskę. Nie wierzę, by integracja europejska była projektem niwelującym różnice między państwami Unii. Jest jak powiada George Friedman instrumentem zapewniania sobie bogactwa, tylko co jeśli nadchodzi kryzys? Czy każde państwo, Niemcy szczególnie będą ponosić koszty nierozsądnej polityki ekonomicznej innych?
George Friedman dał prostą receptę, za którą kryje się możliwość budowania całego potencjału gospodarczego, innowacyjnego, edukacyjnego – zbudowanie silnej armii, zdolnej bronić się przez pół roku. Tylko wtedy USA mogą dać gwarancję interwencji, tym bardziej, bo czyż jesteś pewny, że Unia Europejska przetrwa? Pewien komentator powiedział – silni lubią rozmawiać z równie silnymi. Z kompleksami oraz ciągłym proszeniem się, zawsze będziemy skazani na elity polityczne, które w chwili zagrożenia uciekają za granicę – mają środki i możliwości. Co z nami?
Pora skończyć z mitycznym poczuciem solidarności społecznej, solidarności europejskiej – ona nigdy nie istniała. O Solidarności w Polsce wymownie świadczy okres transformacji, kiedy związki zawodowe zamiast zająć się gospodarką, zajęły się polityką – ogółem cała nowa klasa polityczna nachapała się kosztem społecznym. Solidarność europejska jest tak oczywista, jak każda kłótnia o budżet UE. Zamiast więc oglądać się na innych, sobie podkładać na wzajem nogi, pora rzeczowo zabrać się do pracy. Skończyć z przekonaniem, że brak udziału w polityce jest rozwiązaniem. Przestać niszczyć kreatywne i przedsiębiorcze jednostki. Przestać patrzeć na polityka przez pryzmat jego ładnej buzi. Spojrzeć prawdzie w oczy – nie uciekniemy przed tym czego się najbardziej boimy – własnej słabości. Jako społeczeństwo stanowimy całość, nie zbieraninę lecz byt. Od naszych wyborów zależy przyszłość, a nie chwilowy spokój. Zamiast mówić o Solidarności, zacznijmy o niej najpierw myśleć, później stosować – kto wie, może informacji zwrotnej będzie więcej. Dążenie takie zapewnia większą spójność społeczną. Państwo z pomocą obywateli tworzy lepiej funkcjonujące instytucje. Państwo tak ukształtowane o dużym potencjale siły oraz tożsamości jest samodzielne – liczy na siebie i kreuje właściwe sojusze.
"Kiedy chce się rządzić krajem, najpierw należy zaprowadzić porządek we własnej rodzinie.
Jeśli chce się utrzymać porządek w rodzinie, najpierw trzeba wykształcić swój charakter.
Kto chce ukształtować swój charakter, najpierw musi mieć prawe serce.
Jeśli ktoś chce mieć prawe serce, najpierw musi myśleć właściwie.
Jeśli ktoś chce myśleć właściwie, to najpierw musi nabrać rozumu".
- Konfucjusz
„U nas ci sami ludzie, którzy zajmują się sprawami państwa, zajmują się także sprawami osobistymi, a ci, którzy ograniczają się tylko do swego rzemiosła, znają się także na polityce. Jesteśmy jedynym narodem, który jednostkę nieinteresującą się życiem państwa uważa nie za bierną, ale za nieużyteczną. - fragment słynnej mowy pogrzebowej Peryklesa w 431 roku p.n.e.” ( Tukidydes, Wojna Peloponeska, przekł. K. Kumaniecki, s. 107-108)
Pozdrawiam
Kamil Sasal
Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka