Kamil Sasal Kamil Sasal
501
BLOG

PIS nie dojdzie do władzy?

Kamil Sasal Kamil Sasal Polityka Obserwuj notkę 3

       Jeszcze kilka miesięcy temu wyczuwało się zmęczenie ciężarem władzy u Platformy Obywatelskiej. Coraz gorsze prognozy gospodarcze, wzrost bezrobocia podziałały w dużym stopniu na pogłębienie negatywnych nastrojów w społeczeństwie. I chociaż PIS stworzył w pewnym momencie chwytliwy projekt „alternatywy”, także w postaci kandydata na premiera rządu fachowców - profesora Glińskiego - to słusznie należy osądzić, że merytoryczna kampania eksplodowała na trotylu. Nawet wstrząs jaki wywołała ta informacja, nie przełożył się na zmianę oceny katastrofy smoleńskiej. Zdecydowanie bardziej utwierdzając rzesze zwolenników i przeciwników w swoich racjach. Zapomnieliśmy jednak, co właściwie PIS chciał pokazać – potrzebę naprawy państwa. Wymaganą korektę po burzliwej transformacji, gdzie różnice społeczne w Polsce stale się pogłębiają. Zapominając o tym, może docieramy do faktu, że PIS nie jest zdolny unikać gwałtownych zwrotów, przez co zaprzecza nawet słusznym postulatom. Powodując powstanie wrażenia, że ta partia nie ma koniecznego wpływu politycznego na to aby rządzić.

           Gwałtownym spazmem stracił na znaczeniu rzeczowy język PIS-u, a wydawałoby się, że skrojony na potrzebę nie tylko marketingowych sztuczek, ale faktycznego zajęcia się problemami Polski. Nie wrócimy już do tego, i próżno oczekiwać zmian mających wytłumaczyć chwilowe przejęzyczenie Jarosława Kaczyńskiego. Koszt polityczny okazał się bardzo duży, ponieważ zaangażowane środki i czas poszły na marne. Tracąc inicjatywę polityczną narzucania warunków debaty, PIS ponownie zagonił sam siebie na ring będący domeną PO.

           Donald Tusk wskazując na brak ideologii* w swojej partii kieruje się wykorzystaniem chwytliwego narzędzia - normalności. Odwołuje się do wielkiej masy wyborców, którzy żadnej ideologii nie wyznają, ale popierają władze polityczną charakteryzującą się poczuciem estetyki w wyglądzie zewnętrznym i sposobie komunikowania informacji mającym w sobie mało wymagający kod. Nie wykorzystując rzekomo ideologii, z jej braku tworzy partię masową, co w pewnym sensie jest ideologią mającą za cel odpolitycznić społeczeństwo poprzez formułę normalności, a więc swoiste wycofanie polityki z życia obywateli. Tusk jest w stanie stworzyć przekaz praktycznie dla każdego, jeśli nie wyznaje ideologii smoleńskiej, czy tradycji przeciwnej masowej konsumpcji. Dlatego, że partia musi iść w parze z masowymi gustami konsumentów w postaci ciągłego zaspokajania potrzeb w rzeczywistości nie dających się zaspokoić – bo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Problemem konsumpcji jest jej pęd do ciągłego zachęcania, że czegoś potrzebujemy, i jak bardzo trzeba to kupić. Należy standaryzować produkty, tak żeby kupił je każdy dzięki popularnemu logo, tworząc tym samym źródło identyfikacji i przynależności do pewnej grupy. Premier obecnego rządu potraktował więc partię, jak produkt o określonym opakowaniu – ma się podobać, a nie zmuszać do refleksji. Brak ideologii to sprytne połączenie prostoty z ewentualnym zapałem jakiegoś rządzenia, które w rzeczywistości nie chce męczyć wyborcę potrzebą jakiegoś myślenia. PIS jest czymś odwrotnym od tego, gdyż permanentnie żyje na konfrontacji, mylnie sądząc jakoby większość obywateli wybierała najbardziej agresywnych polityków. Tusk jako przeciwnik radykalizacji daje ofertę spokoju, gdzie możemy oczekiwać kiedyś jakichś zmian na lepsze, na pewno zaś braku obciachu. Polityka stała się dzisiaj więźniem PR, ze szczególnym naciskiem na poprawność polityczną.

           W takim razie czemu Donald Tusk wyrzucił ideologię poza nawias swojej polityki?

 - „Oni” kierują się jakąś ideologią, próbują „Nas” postawić w niekorzystnej sytuacji. Jak zdyskredytować przeciwnika?

           Przekonać słuchaczy, że zagraża on stabilności oraz demokracji. Wtedy ideologią staje się zestaw przekonań wykorzystywanych, by zdobyć poparcie dla tezy, że konkurent zagraża normalności. Zawłaszczenie przestrzeni publicznej dla takiego twierdzenia, stawia każdego przeciwnika politycznego w narożniku z oskarżeniem, że chce burzyć pewien porządek. Cała warstwa pewnych norm w postaci wykorzystywanego makiawelicznie pojęcia „wolności” nie sprzyja pluralizmowi, ponieważ rywalizacja polityczna zostaje sprowadzona do jakiegoś postulatu jedności, kiedy w normalnie demokratycznym społeczeństwie jest to rzeczą niemożliwą z powodu istnienia różnorodności. Zarzut PIS-u, że PO pozbawia Polskę atrybutów suwerenności jest takim samym oskarżeniem, jak to ze strony partii Donalda Tuska, które przypisuje Jarosławowi Kaczyńskiemu pociąg do praktyk dyktatorskich. Obie strony tworzą dychotomiczny obraz – „My” kontra „Oni”. I w tej rywalizacji politycznej media próbują uprawiać chory spektakl – „dlaczego politycy się znów kłócą”? Patrzymy z niedowierzaniem na to, co się dzieje. Wielu się zniechęca i nie przysłuchuje się. Zostaje zaburzone poczucie estetyki, a pobudza ono do niechęci względem polityka, tak jakby każdy kto czyta ten tekst sam nigdy się z nikim nie kłócił.

           Czemu Donald Tusk tworzy wizerunek normalnego polityka? Jest to wynik jego osobistego przywiązania do idei wolnego rynku. To ono ma rozwiązać wszelkie problemy przez skok w nowoczesność. Przestaje być ważne jak być, dużo ważniejsze jest mieć. Tym samym umasowione społeczeństwo będzie dość chłonne przyjmować każdą lekko strawną papkę politycznej poprawności, nie zmuszając się do myślenia, gdyż celem będzie mnożenie dóbr. Tak dobrze stworzony obraz dodatkowo przez media jest wspólnym frontem w celu stworzenia narodu konsumentów. Problemem jednak z narodem konsumującym to stała potrzeba do zapewnienia mu warunków do ciągłego kupowania. Trudności gospodarcze stoją tu na przeszkodzie, a już na pewno pro socjalnie nastawione warstwy społeczeństwa. Tusk staje się wobec tego więźniem ciągłego zaspokajania rosnących potrzeb. Mamy więc konflikt opcji liberalnej ze znajdującą się po przeciwnej stronie grupie ze skłonnościami do akceptacji autorytaryzmu za cenę sprawiedliwej redystrybucji dóbr.

           Czemu wobec tego PIS nie dojdzie do władzy? To nie tylko kwestia metody zdobycia poparcia politycznego, czy zmiany sytuacji na bardziej korzystną. Znaczenie mają tutaj wartości. Ludzie stale się od nich oddalają. Przy powstawaniu jednocześnie okoliczności, że inne grupy jednoczą się wokół pewnych problemów, jak patriotyzm/Smoleńsk, aborcja/religia itd. Niestety przykład Katastrofy w Smoleńsku pokazuje, że nawet przypadek racji strony anty-rządowej nie dotarłby do świadomości społecznej. Dlatego, że ludzie łatwo przebaczają omyłki, ale rzadko wolą zaakceptować prawdę. Ta prawda musiałaby przekreślić inne poglądy. Konserwatywna sztywność PIS-u jest dla pewnych grup atrakcyjna, lecz dopóki nie stanie się jasne oddzielenie dyskusji na temat poważnych problemów od bardzo emocjonalnych kwestii, to próżno oczekiwać, że społeczeństwo odrzuci program Tuska. Nie odrzuci go, ponieważ stoi za nim mityczna możliwość awansu do elit, czy zwiększenia stanu swojego posiadania. Prezes PIS, gdy miał szansę pokazać swój program, zdobyć poparcie w wyniku podjęcia dialogu, wolał uciec w przestrzeń oskarżeń. Mając rację, i tak nie daje właściwego konceptu na rządzenie. Smoleńsk okazał się strasznym etapem, mającym jednak wydobyć z Nas pożyteczną wolę stworzenia silnej Polski. Tego na pewno chciałby Lech Kaczyński. Dzisiaj Polska słabnie w sporze, którego końca nie widać. Wobec braku jednoznacznych sukcesów, każdy wyciąga granatnik oskarżeń.

           Jarosław Kaczyński jest politykiem mającym zagwarantowane poparcie grup skłonnych do akceptacji mocnego języka, ale nie ma oferty dla osób przekonanych o potrzebie spokoju w życiu publicznym na rzecz rozwoju. Istniała szansa w wykonaniu cyklu debat jakie miały miejsce, by pokazać, że lansowana normalność Tuska to ładne opakowanie tylko z zewnątrz. Bardzo sprawnego i sprytnego polityka poznaje się po trzymaniu emocji na uwięzi. Trzeba więc powiedzieć jasno – PIS nigdy nie wygra, jeśli nie stworzy sobie spójnego języka, który trafi do potencjalnego wyborcy tylko w przypadku, gdy sam Kaczyński pokaże normalność jaka naprawdę powinna być. Z poszanowaniem dla różnych środowisk. Tym bardziej, że w Polsce dominuje przekaz z góry na dół, a więc potrzeba dobrego przywódcy jest bardzo silna w zglobalizowanym, bardzo nieprzewidywalnym świecie. Chyba, że naród woli fałszywą normalność w przekonaniu, że nie ma innej alternatywy. Może Polska to zmęczony naród – koniec walki, koniec cierpień. Może zwyczajnie na wszystko trzeba czasu – tylko, czy go starczy? Katastrofa w Smoleńsku 10.IV.2010 roku pokazała, że nie mamy możliwości uciekać przed historią. Czy nasz potencjał będzie musiał w następnym stadium zmierzyć się z geopolityką naszego położenia?

           Kryzys po grecku oznacza zmianę. Nie zawsze jest czymś negatywnym. Dałbym wiele żeby obecny kryzys polityczny stanowił etap dojrzewania klasy politycznej i społeczeństwa. Inaczej zawsze będziemy mądrzy po szkodzie.

Źródła:

*

http://www.polityka.pl/kraj/1532693,1,wystapienie-premiera-i-polityczna-ofensywa-po.read

pozdrawiam

Kamil Sasal

Kamil Sasal
O mnie Kamil Sasal

Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka