Kamil Sasal Kamil Sasal
259
BLOG

Politycy sami się zniszczą - upadek salonów

Kamil Sasal Kamil Sasal Polityka Obserwuj notkę 3

Strach przed powrotem zarazka nacjonalistycznej prawicy mobilizuje liberalno-lewicowe salony. Przypomina mi się trochę Bismarck. Ten użył całej machiny państwowej do stworzenia państwa dającego robotnikom zabezpiczenie socjalne, przemysł budujący potęgę i odrodzenie niemieckiego nacjonalizmu. Wszystko to wykorzystał, by wybić zęby proletariatowi. Pierwsza wojna światowa pogrzebała międzynarodówkę, a pośrednio wskrzesiła bolszewizm. Dzisiaj nabierają znaczenia porównania do Hiltera. Wszak sam był narodowym socjalistą, a socjalizm w jego wykonaniu rozpętał korzystną dla Stalina wojnę. Wszystko tak jakoś zaczęło się od tego socjalizmu. To co konserwował Bismarck tradycyjnym przywiązaniem do państwa, w wykonaniu nazistów zrujnowało Europę. Dziś ponownie straszy się powrotem brunantnej siły, zapominając ileż tamta miała wiele wspólnego ze stalinizmem. Czemu ten strach jest tak wielki?

Może w tej walce salonów jest coś pożytecznego. Wywołuje dyskusję, pokazuje różne emocje. To wszystko, co powinno się dziać w pluralistycznym społeczeństwie. Ludzie coraz częściej wychodzą na ulice, manifestują, wyrażają swoje zdanie. To przecież demokracja. I nagle obudził się strach przed tłumem. Może to taka przypadłość elit, że zawsze się boi parobka, na którego grzbiecie jedzie. Może dlatego, że polska demokracja jest dla wybranych. Wynika to po części z gospodarki, która ma permanetne uzależenienie od środków z zewnątrz. Zaczyna się rozpacz ile to będzie tych środków unijnych. Nie zdolni sami wytwarzać, tworzyć przemysł - boimy się całej masy bezrobotnych, słabo zarabiających. Boimy się, ponieważ wiemy, że kiedy użyją całe narzędzie demokratycznego wyrażania swojej woli - to zmienią te władzę.  I ten mechanizm budzi strach. Demokracja jest zagrożeniem dla elit. Alternacja władzy może nie jest problemem dla polityków - przejdą do opozycji. Troszkę zmniejszą sie profity - czasami od ciężaru władzy trzeba odpocząć. Ale inteligencja, biurokracja, dziennikarze boją się zmiany retoryki  utraty stanowisk. Czy to dzisiaj nie media są hamulcem demokracji?

Rewolucje nie są wykonywane przez demokratyczną większość, tylko zawsze mniejszość czyni to przed całym narodem. Większość akceptuje taki porządek jeśli daje im poczucie bezpieczeństwa. W Polsce tego brakuje. Zapominamy, że możliwość potężnych protestów społecznych staje się wielkim zagrożeniem, gdy bezrobocie dojdzie do 15%. Takie przewidywania mają rację bytu. Salony zapomniały, że posiadanie racji nie kończy się tylko na liberalno-lewicowych poglądach politycznej poprawności. Za tym powinny iść korzystne realia życia. A jak patrzę, to najbardziej radykalizuje sie młodzież. Chcą pracy, godnej pensji i warunków mieszkaniowych. To nie zostało im dane.

Bismarck i jego następcy wykorzystali nacjonalizm i szowinizm narodowy do swoich politycznych celów. Oddalili widmo rewolucji tworząc silne państwo oparte na przemyśle i militaryźmie. Dzisiaj Europa to jedna wielka Grecja. A długi budzą frustrację, gdyż nie tracą na tym bogaci. Stale muszą dokładać biedniejsi i klasa średnia, która sama też jest zadłużona. Jak ma więc nie rosnąć frustracja? Inteligencja zapomniała, że lud musi widzieć rację jej istnienia. To samo wiąże się z politykami, a ci mają w sobie tendencje betonujące. Rodzą się elity, które niczym arystokracja wybierają spośród siebie tych, którzy moga narzucać opinii publicznej właściwy kształt myślenia. To sytuacja odrywania polityki od rzeczywistości. Tu nie wystarczy sprawny PR. Potrzeba efektów, a tych jak widać jest mało. Nie mówi się o spłacie długu, tylko jak ciągle rośnie. Czy państwo zależne od tych dających kredyty może być suwerenne? Tylko jeśli ma wystarczające wpływy. A u nas wszystko osiadło na konsumpcji - 60% PKB. Ta konsumpcja to naród. Kończy się okres, gdy politycy mogą budować rzekomy sukces argumentem zielonej wyspy. To ciężka praca polaków wydzwignęła ten kraj. Rozsądnemu obywatelowi nikt nie chce za to podziękować. Liczy się przemysł narzucania poczucia wstydu. Tak, by wszyscy siedzieli cicho i cieszyli się z pensji minimalnej, nawet jeśli nie wystarcza. To przemysł niewolniczy - Polska to folwark, a większość z nas odrabia pańszczyznę. Nie buduje się nowej, silnej, niezależnej klasy średniej, ponieważ kraj nie kumuluje kapitału tylko się wciąż zadłuża. Pomocą mógłby być nacjonalizm. Stworzenie poczucia siły i jedności. Mobilizacja społeczeństwa i pewnych rozsądnych elementów interwencjonizmu państwowego. Jednak poczucie wciśniętego wstydu jest zbyt duże. Problem inteligencji salonów pro rządowych i samych polityków to poczucie wyższości.

Dlatego jeśli politycy boją się końca swoich błędnych działań to z powodu swojej głupoty. Oderwania od tej rzeczywtości. To era pop polityki. Dużo mówienia, mało działania. Tym bardziej, że nie ma instrumentów do zmian. Państwo nie chce być silne, gdyż boi się odpowiedzialności. Jedyną ich miarą wysiłku jest codzienne doglądanie sondaży, a innych pisanie peanów pochwalnych. Wchodzenie w cztery litery to standard mający długą historię. Nie warto jednak zapominać. Naród pozbawiony dumy, sam się o nią upomni...

Kamil Sasal
O mnie Kamil Sasal

Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka