Kamil Sasal Kamil Sasal
3301
BLOG

Suwerenność głupcze!

Kamil Sasal Kamil Sasal UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 88


Suwerenność nie jest stałym dobrem narodowym, ale może zostać łatwo podważona lub odebrana. Atak na suwerenność ze strony innego państwa w bezpośredni sposób jest skrajną formą, która może mieć miejsce, ale nie musi. Równie ważna jest obrona suwerenności, przed zawoalowaną formą jej podważenia. Komisja Europejska zdecydowała się na użycie art. 7, negującego praworządność w Polsce, a więc wprost wzywa do nieposłuszeństwa wobec rządu. A w konsekwencji podważa tym samym prestiż państwa na arenie międzynarodowej.

W zamierzchłych czasach ekskomunika narzucana przez papieża wobec jakiegoś świeckiego władcy, oznaczała dla niego kłopoty, ponieważ było to czytelne wezwanie do nieposłuszeństwa jego poddanych. Obecnie te role się odwróciły, teraz przejęły ją instytucje świeckie, które w wyniku procesu historycznego uzyskały ponad narodowy charakter i instrumenty do dyscyplinowania państw narodowych. Jest to realizacja lewicowej wizji, w której nie ma miejsca dla narodów z powodu ich rzekomo destrukcyjnego nacjonalizmu. Jest to paradoks, gdyż elity europejskie, żyjące tym przeświadczenie zwalczają podmioty odpowiedzialne za upadek Związku Radzieckiego. W praktyce mogą się przyczynić do upadku projektu europejskiego, czego dowodem jest opuszczenie UE przez Wielką Brytanię. W ogromnym stopniu może się z tego cieszyć Federacja Rosyjska, która jest konglomeratem narodów, mogących doprowadzić do jej upadku, ale z powodu siły rosyjskiego państwa, żyjących w cieniu rosyjskich elit. Słaba, narodowa tożsamość to prezent dla Rosji.

Komisja Europejska jest instrumentem największego płatnika budżetu, czyli Niemiec. Występuje jako pośrednia forma nacisku, i być może w aspekcie długofalowym przyczyni się do zmiany obecnego rządu na bardziej uległy. Gdyby ten się nie zmienił, Francja sprzedałaby nam swoje śmigłowce, a Niemcy z pewnością przekonały do swoich łodzi podwodnych. Ile to krzyku, by zaoszczędzono! Dziwnym zbiegiem okoliczności, Węgry, które robią interesy z Kremlem już nie są atakowane przez KE.

Sytuacja może mieć dalekosiężne konsekwencje z powodu słabości dyplomatycznej kraju nad Wisłą. Brak sojuszników, silnych, a z pewnością oponowałby Londyn z dużą polską mniejszością u siebie. A tak, mamy dowód słabości i brak poważnej recepty na wzmocnienie polskiego głosu w Europie. I z pewnością nie będzie to ciągła zależność od zagranicznych inwestycji i kredytów. Brak wystarczających wpływów, aby przekonać resztę państw, stwarza ryzyko, że tandem Niemcy i Francja wprowadzi już na stałe mechanizm blokady śmielszych reform w polskich warunkach, które będzie wisiało nad każdym kolejnym rządem mającym odwagę ośmielić się sprzeciwić.

Polska zgodziła się na przekazanie części swojej suwerenności na rzecz Unii w imię korzyści mogących wzmocnić państwo. Nie ulega wątpliwości, że kraj znacząco zmienił się od 1989 r., a zarazem nadal jest na pozycji państwa pół-peryferyjnego. Dostarczyciela taniej siły roboczej i stojącego przed ciągłym wyzwaniem stworzenia bardziej innowacyjnej gospodarki. W sferze makro, nadal nie mamy czym konkurować z państwami wysoko rozwiniętymi. Dowodzi tego zależność od importu uzbrojenia i brak umiejętności wykorzystania polskiego grafenu. Nie posiadamy w tej rywalizacji pewnych możliwości, ale moment przełomu już jest. Polacy nie chcą pracować za niskie pensje. A to wymaga dokonania skoku jakościowego. Tego typu zmianę społeczną może zmienić zmasowana operacja manipulacyjna, a najlepiej zmiana najważniejszego dysponenta środków i przywilejów – rządu.

Należy być dalekim od retoryki „wstawania z kolan”, ale receptą na nią nie może być teraz „siedzenie cicho”. Stało się, i co więcej, to nie zmieni postępowania Prawa i Sprawiedliwości. Obu stronom sporu daje solidne argumenty za i przeciw. Jednak uruchomiony został proces, który określi miejsce Polski na lata. Jeżeli cały segment kontrowersyjnych reform okaże się skuteczny w wymiarze usprawnia państwa, ale wizerunkowo szkodliwa nagonka przerwie ten projekt. Czy racje więc mają politycy opozycji? Czy racje mają wszyscy, obawiający się o polskie miejsce w UE? Problem nie tkwi w racji lub jej braku. Problem tkwi w tym, że próbuje się zdecydowanie przesunąć polską decyzyjność polityczną w inne miejsce. Chyba nie o taką Polskę nam chodzi, bardziej przedmiot niż podmiot.


Kamil Sasal
O mnie Kamil Sasal

Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka