seafarer seafarer
258
BLOG

Klucz

seafarer seafarer Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 24

Człowiek jak wstaje rano, to zwykle patrzy przez okno. Dzisiaj też popatrzyłem. I zobaczyłem pierwszy śnieg w tym roku. A właściwie to jeszcze nie śnieg, tylko szron. Ale z okna wyglądał jak śnieg.

W niedzielę (albo w sobotę) rano zwykle biegam, ale dzisiaj nie bardzo chciało mi się biegać. Jednak ten szron co wyglądał jak śnieg, mnie zdopingował. W tym roku nie biegałem jeszcze po śniegu. Poza tym, w ubiegłym tygodniu, jak biegałem to zgubiłem klucz. Potem go szukałem, ale bez skutku. Pomyślałem więc sobie, że może gdzieś tam jeszcze leży. Toteż, w smartfonie włączyłem Endomondo i z komendą ‘’GO!’’ ruszyłem przed siebie.

Na naszej ulicy przebudowują przystanki trolejbusowe. W asfalcie na drodze jest pełno dziur, a nasz prezydent miasta wydaje pieniądze na przebudowę przystanków. I wcale nie budują nowych wiat, żeby ludzie nie marzli, jak czekają na trolejbus. Nie, remont przystanków polega na wymianie nawierzchni w zatoczce przystanku. Muszę przyznać, że porządnie to robią. Kładą betonową nawierzchnię. Dziur tam już nie będzie. Ale patrząc na ten remont przystanków, nurtuje mnie wątpliwość. Gdzie dziury w jezdni są bardziej uciążliwe? Na przystanku czy na drodze pomiędzy przystankami? I druga. Dziwne priorytety ma nasz prezydent miasta Gdyni.

Akurat mijałem jeden z takich przystanków, stało na nim sporo ludzi. Trochę się zdziwiłem, bo to przecież niedziela rano i zazwyczaj jest pusto. Popatrzyli krytycznie na mnie jak przebiegałem obok. A może tylko tak mi się wydawało. Może patrzyli obojętnie? Biegłem, więc minąłem ich szybko. No i trochę głupio było się wpatrywać w twarze obcych ludzi. Toteż nie wiem, jak patrzyli na człowieka, co to w niedzielę rano, biegnie nie wiadomo, dokąd i nie wiadomo po co. O tym, że zgubiłem klucz oni nie wiedzieli.

Kawałek za przystankiem, rośnie przy drodze (dzika) jabłoń. Popatrzyłem w górę, było jeszcze kilka jabłek. Mam sentyment do takich jabłoni. Przypominają mi dzieciństwo. Tam, w Kotlinie Kłodzkiej, na ‘ziemiach odzyskanych’, gdzie urodziłem się i wychowałem, drogi były wysadzane owocowymi drzewami. Były jabłonie, czasami trafiały się grusze, były też czereśnie. Ale jabłoni było najwięcej i to nie były dzikie jabłonie. To były jabłonie szlachetne, sadzone celowo, jeszcze z czasów niemieckich. Do szkoły dojeżdżałem autobusem, ale czasami lekcje kończyły się wcześniej. I nie chciało mi się czekać na autobus, który był późno po południu. Więc zdarzało się, że wracałem do domu na piechotę. Miałem kilka upatrzonych jabłoni, na których były dobre jabłka. Wtedy, inaczej niż teraz, jabłka miały różne smaki. I po drodze do domu, strącałem te jabłka, rzucając patykiem, lub wspinałem się na jabłoń, żeby zerwać jabłka.

Dzisiaj mijając tę dziką jabłoń przy drodze, zatrzymałem się na chwilę i strąciłem jedno. W zeszłym tygodniu jednak, zatrzymałem się na dłużej. Wszedłem na nią i zerwałem kilka. Zanim wróciłem do domu, zjadłem wszystkie. Miały smak dzieciństwa. Jak ktoś mnie widział tydzień temu na tej jabłoni, albo dzisiaj jak rzucałem patykiem, to pewnie trochę się zdziwił. Stary facet i łazi po drzewach albo rzuca w nie kijami.

A w ogóle to dzisiaj wyjątkowo dużo się działo. Chowając jabłko do kieszeni (dzisiaj go nie zjadłem jak biegłem) usłyszałem z góry dzikie gęsi. Dwa klucze, jeden za drugim. Leciały na zachód. Odlatują do ciepłych krajów a lecą na zachód. Dziwnie lecą, naokoło naprzód wzdłuż wybrzeża Bałtyku i Morza Północnego. A dopiero potem na południe wzdłuż wybrzeży Atlantyku. A poza tym późno, bo zwykle lecą na początku listopada. Dzisiaj mamy już grudzień a one dopiero lecą. Może z powodu ocieplenia klimatu?

I tak, z przygodami dobiegłem do ‘zaczarowanego lasu’, w którym zwykle błądzę. Dzisiaj też pobłądziłem. Skręciłem w ścieżkę, nie tę co zwykle i nagle znalazłem się z powrotem na osiedlu. Ale nie chciało już mi się już wracać. Więc biegłem dalej. Jednak będąc na osiedlu, skręciłem w boczną uliczkę, żeby nadrobić straconą w zaczarowanym lesie drogę. Nigdy tą uliczką nie biegam i przemknęło mi przez głowę, że być może nie łączy się z innymi i będę musiał wracać. Jednak za chwilę zobaczyłem, że łączy się z inną i ucieszyłem się, że jednak nie będę musiał się wracać. I tam, gdzie te dwie uliczki łącza się ze sobą, zobaczyłem, że ktoś wychodzi z domu, z psem na spacer. Pies był duży, brązowy, wyglądał na wyżła niemieckiego, ale nie jestem pewien. Jak przebiegałem obok osoba, która wychodziła z psem zapytała mnie czy ja jestem ‘seafarer’. 

Zatrzymałem się z wrażenia. No i przez chwilę rozmawialiśmy. Usłyszałem, że czyta to co piszę i zgadza się tym co piszę. Owszem, pod notkami są komentarze. Jedni chwalą inni ganią. Ale co innego w 'realu', od zupełnie nieznanej osoby dowiedzieć się, że czyta to co człowiek napisze. A do tego, że jeszcze zgadza się z tym co piszę.

Nie będę ukrywał, była to wyjątkowo miła rozmowa dla mnie.

I pobiegłem dalej przed siebie. Nie wiadomo po co, nie wiadomo dokąd. Dalej szukać klucza? Klucza jednak (tego realnego) nie znalazłem. Ale może kiedyś znajdę.

seafarer
O mnie seafarer

Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości