seawolf seawolf
1467
BLOG

Korepetycje

seawolf seawolf Polityka Obserwuj notkę 17

Jakoś mi wypadło w wczorajszego felietonu, także dlatego, że i tak był już za długi i wyraźnie przekraczał możliwości percepcji niektórych czytelników, którzy potem w licznych komentarzach pytali o to samo, niczym ten Grigorij Stiepanycz w wykonaniu Pszoniaka, o Gruzina: Jak go wołają? Awas. Mnie Grigorij Stiepanycz, a jego? Awas! No, mnie Stiepanycz, a jego? AWAS!!! No przecież mówię Stiepanycz, a jego? A W A S!!!!! I tak dalej, starszaki pamiętają. A ten pytał „ no, znaczy Skrzypka chcieli zabić, tak? Skrzypka? Nie odpowiadacie merytorycznie, Skrzypka?” Musiał być za młodu utrapieniem bramkarzy w dyskotekach („zamykamy- nie, nie wyjdę! Jeszcze jeden taniec! Ły ar zy woooorld!”).

No, ale do rzeczy. Otóż nie zmieścił mi się kapitalny wywiad z Niezależnej z profesorem Muszyńskim:

http://vod.gazetapolska.pl/918-rozmowa-niezalezna-prof-mariusz-muszynski

o tym, jak w wyniku świetnego zwycięstwa polskiej dyplomacji i światłej prezydencji pozbawiono nas istotnego prawa, a te głąby, Tusk z Rostowskim nie tylko, że nie wiedziały o tym prawie, ale i (co nawet logiczne) nie zauważyły, że tego prawa ich właśnie pozbawiono. Pamiętamy, jak Pana Ministra Rostowskiego wyproszono z sali obrad, bo obrady były tylko dla strefy euro? Otóż zgodnie z artykułem 139 ustęp 4 Rostowski miał pełne prawo nadal uczestniczyć w obradach i uniknąć upokorzenia. Ale o tym nie wiedział, więc zebrał grzecznie papiery i poszedł do innej sali oglądać obrady przez webcam, dopóki i tej kamerki mu nie wyłączyli. No, ale wiedział, nie wiedział, nie ma już tego problemu, bo w wyniku nowych ustaleń tego prawa już nie ma. Problem z głowy. Te ustalenia, ku zaskoczeniu Tuska i Sikorskiego okazały się zupełnie odmienne od tych, o których mówili po powrocie ze szczytu nasi (?) Mężykowie Stanu wystrugani swego czasu z banana przez starszych i mądrzejszych, a i skromniejszych, bo sami pozostali w cieniu, wypychając Tenorów na scenę, pomachując jedynie dyskretnie z proscenium.

 W skrócie, naszym wielkim zwycięstwem, nie licząc kilkukrotnego poklepania po pleckach miało być uzyskanie statusu obserwatora przy najważniejszym stole wśród największych, a okazało się, że to prawo właśnie mieliśmy do tej pory, ale je właśnie w wyniku wielkiego zwycięstwa utraciliśmy. Nasi geniusze , dyplomaci wszechświata i wszechczasów stracili to, co mieli właśnie triumfalnie uzyskać. Przyznam, że jest to godne podziwu, taka sztuka nie udała od dawna nawet największym clownom.

Szczerze mówiąc, nie miałem wielkich złudzeń, co do tej ekipy od czasu, gdy z ciężkie pieniądze sprowadzono tego Sikha, fakira od Obamy, co to, jak się okazało, koło Obamy nawet nigdy nie stał. Mechanizm był prosty, jego wspólnicy rozgłosili że robił kampanię Obamie, a on skromnie nie zaprzeczał. Nasi geniusze zamiast eksperta od gospodarki, finansów, armii, rolnictwa, klimatu, górnictwa, ekologii, czegokolwiek, co mogłoby przynieść jakąś korzyść Krajowi, sprowadzili magika od propagandy, od wciskania matołom kolumny Zygmunta i wodospadu Niagara za drobna opłatą ze zniżką za wpłatę gotówką. Fakir przyjechał, poinstruował podnieconych, niczym gimnazjalistki na pierwszej randce z szansą na pocałunek,  słuchaczy z kancelarii, że najlepiej, to wszystko zwalić na Kaczyńskiego, skasował honorarium i pojechał. No, tyle, to oni wiedzieli i bez fakira. Nawet lepiej od niego.  Tak, że po tym doświadczeniu, nie ma zdziwienia, że Pani Merkel poszło tak łatwo.

No, ale specjalny zespół szybkiego reagowania w kancelarii podjął kontrofensywę. Za stówę za godzinę zapisano Tuska na 400 godzin nauki angielskiego. Nie wymawiam, nie krytykuję, choć na pewno wystarczyło rzucić hasło w necie i znalazłoby się tuzin chętnych do udzielenia korepetycji za połowę tej ceny. Ale, co tam. Lepiej późno, niż wcale. Gdyby zainwestowano te marne parę groszy i podszkolono Pana Premiera nieco wcześniej, być może zaoszczędzilibyśmy od 7 do 20 miliardów Euro, bo Tusk zajarzyłby , o czym mówią w tym dziwnym języku, chyba amerykańskim, Sarkozy z Merkel. A jak by zajarzył, to zastanowiłby się dwa razy, gdyby go poproszono : „Unterschreiben Sie bitte, Mein Lieber Doni!”


P.S. Zachęcam do przeczytania moich felietonów w jutrzejszej i poniedziałkowej „Gazecie Polskiej Codziennie”, oraz poniedziałkowych „angielskich” felietonów w Freepl.info

http://freepl.info/seawolf                                                                          

http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/

http://niezalezna.pl/bloger/69/wpisy


http://seawolf.salon24.pl/

 

Zachęcam też do słuchania felietonów w wersji audio, na

 

http://niepoprawneradio.pl

 

seawolf
O mnie seawolf

Poniżej- Kocurki stanowczo zażądały, by je na razie zostawić. To zostawiam.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka