Pamiętamy chyba wszyscy słynne expose` pana Donalda, które przypominało tyradę Fidela Castro z najlepszych lat jego brykania. Podczas trzygodzinnego blekotu, pozbawionego choćby jednego przecinka konkretu, powtórzone zostało 756 razy słowo zaufanie i 567 razy i pół słowo miłość. Zrobiło się słodko, bardzo słodko, tak słodko, że wszystkich zemdliło.
PO trzech latach miłości, boimy się własnego cienia.
Nerwowo, jest bardzo nerwowo i to nie dlatego, że kochanek nie przychodzi kolejny raz na randkę po ciemku, wprost przeciwnie. Nerwowo jest dlatego, że miłość w rozumienia amantów II Irlandii polega na ustawicznym wieszaniu się na szyi i ściskaniu wybrańców miłosnych podjazdów aż do ich ostatniego tchnienia.
Dorżniemy watahy. Wyginą jak dinozaury. Jaka wizyta, taki zamach.
To nie były słowa gajowego Maruchy na polowaniu na dzikie świnie. To nie były słowa Indiana Jonesa, któremu pejcz zaplątał się o przyrodzenie brontozaura. To nie były słowa Agenta 007, któremu kolejna dziwka zawróciła w głowie. To były słowa trzech najważniejszych osób w państwie.
Nie próbuj debilu, zrobić ze mnie debila.
Powyższych oznak miłości w przeciągu ostatnich trzech lat dinozaury otrzymały tak wiele, że ładując je na podstawione Kamazy ( szczyty myśli technicznej naszych przyjaciół Moskali), na każdym "orliku" dałoby się usypać kupę tych odchodów, wysoką jak Pałac Kultury, albo Czomolungmę. Jednak okazuje się, że to nic jeszcze nie przesądza. Jak na komendę pijanego Stalina zlecieli się czekiści merdiów i próbują wszystko wywalić do góry nogami. Pocą się i gotują, jak stare marteny, wylewając z podłych gardzieli lawinę kłamliwego błota i jadu kipieli.
Miłość Ci wszystko wybaczy.
Nie tym razem. I niech to będzie ostatnia scena tego melodramatu.
p.s. Oczywiście Kurski dostał ochronę, bo PiS to zło.
Inne tematy w dziale Polityka
