Sharpson Sharpson
26
BLOG

Zanim Tusk wyląduje w Moskwie...

Sharpson Sharpson Polityka Obserwuj notkę 7

...warto przypomnieć sobie kilka faktów.

Gdzie jedzie premier? A do kraju w którym:

  • do udziału w wyborach nie dopuszcza się kandydatów opozycyjnych wobec Kremla, jak Michaił Kasjanow na przykład;

  • opozycja jest prześladowana, jej przywódcy – choćby tak sławni i znani, jak Garri Kasparow – zatrzymywani w trakcie legalnych demokracji;

  • służby specjalne omalże ostentacyjnie dopuszczają się morderstw na polityczne zlecenie (sprawa Litwinienki);

  • dziennikarze publikujący artykuły niewygodne dla władzy ryzykują własnym życiem (sprawa Anny Politkowskiej);

  • nie istnieje niezależne sądownictwo. Zamknąć i skazać można każdego, ponieważ ważne jest, kim jest podsądny – odpowiednie paragrafy się znajdą (sprawa Chodorkowskiego);

  • milicja i prokuratura nagminnie stosują tortury i gwałt wobec zatrzymanych (vide: coroczne raporty Amnesty Internmational).

Zauważcie, że bynajmniej nie trzeba powtarzać szeregu ostatnich prasowych doniesień, a to o braniu na cel ewentualnych amerykańskich instalacji wojskowych w Polsce, a to nawrotu propagandy wokół zbrodni katyńskiej, ani nawet tak oczywistej i od lat znanej kwestii zbrodnie przeciw ludzkości popełniane przez Rosjan w Czeczenii.

Premier Tusk jedzie rozmawiać z przywódcami państwa, które utrzymując dla pozoru instytucje demokracji, rządzone jest metodami autorytarnymi. Które nie wyzbyło się mocarstwowych ambicji, i które przez najbliższe kilka – kilkanaście lat będzie dysponowało środkami ekonomicznymi, pozwalającymi realizować je bezpośrednio („szantaż gazowy”), względnie umożliwiającymi finansowanie odbudowy potęgi militarnej.

Należy przy tym jeszcze pamiętać, że kończy się prezydentura Władimira Putina. Przekazanie władzy nastąpi w sposób „przećwiczony” - odchodzący prezydent namaści swojego następcę. Jednakże Putin to nie Jelcyn. On nie odejdzie od władzy, przynajmniej nie na razie. Co stanie się jednak, jeżeli nowy prezydent, czyli niemal na pewno Dmitrij Miedwiediew, zechce wybić się na niezależność?

Chciałbym ufać, że premier wybiera się do Moskwy z gotowymi scenariuszami, i to właśnie scenariuszami, a nie jednym planem. Chciałbym wierzyć, że nasz, polski rząd w ogóle ma jakąś politykę wschodnią, że w związku z nadchodzącymi wyborami w Rosji jest w stanie opracować kilka wariantów na najbliższy rok, również z uwzględnieniem wyborów prezydenckich w USA (to osobny temat, na tak samo ważną dyskusję).

Niestety, jak to w ostatnich latach bywa, każda – nawet tak poważna, jak stosunki polsko-rosyjskie sprawa – staje się przedmiotem bieżącej naparzanki między koalicją a opozycją. Politycy PO (a jeszcze mocniej – publicyści popierający rząd Tuska) zapowiadają, że trzeba nasze relacje poprawić, ponieważ przez ostatnie dwa lata rządy PiS prowadziły je w sposób nieodpowiedzialny i awanturniczy. Co nie jest do końca prawdą, ponieważ zwłaszcza gabinet premiera Marcinkiewicza twardo, ale sprytnie zagrywał kartą unijną. Z kolei PiS (a jeszcze mocniej – publicyści itd.) woła, że nie oddamy ani guzika, a każdy dyplomatyczny gest zmierzający w stronę ocieplenia stosunków zostanie okrzyknięty ustępstwem graniczącym z Targowicą.

I tak to. Moje osobiste nadzieje? Gest, właśnie gest – który Rosjanie natychmiast „powitają z zadowoleniem”. Coś w rodzaju „wyrażenia zrozumienia” wobec rosyjskich obiekcji wokół tarczy (które przecież zrozumieć, poza całą pustą retoryką, wcale nie tak trudno). Deklaracja, że nowy prezydent Federacji, ktokolwiek nim (hehe) nie zostanie, zostanie przywitany w Polsce z sympatią i nadzieją, że będzie kontynuował modernizację i demokratyzację swojego kraju (blabla).

A tymczasem robić swoje gdzie indziej. No – życzenia pobożne, okaże się niedługo.

Sharpson
O mnie Sharpson

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka