Pomyślałem sobie, że czasem nawet ktoś taki jak ja, zamiast pisać o sprawach fundamentalnych, może dla relaksu zająć się czymś nieistotnym, a nawet nieistotnym kimś. Tym bardziej, jeśli taki ktoś podpiera swoją nieistotność tytułem profesorskim i jakby tego było jeszcze mało uważa, że ma tytuł do wypowiadania się w kwestiach, które nijak nie mieszczą się w jego wyuczonej specjalności. Co prawda to nie grzech, natomiast głupotę należy piętnować z całą mocą, bo gdy się lawinowo rozprzestrzenia, może dojść do nieszczęścia na dużą skalę.
Żeby nie być gołosłownym, stosowny cytat:
"Próba puczu była nadzwyczaj poważna, ale w przeciwieństwie do 1992 roku, tym razem wybito jej wcześnie zęby. Mamy do czynienia z całkiem inną sytuacją, niż wtedy. Prezydent i Rząd już całkiem nasz, media choć trochę nasze, wojsko i policja służą Polsce, Naród w znacznej mierze obudzony, a Kościół wspiera Prawdę"
W swoim czasie popularne było określenie "docent marcowy" a dziś splendoru w niektórych środowiskach dodaje określenie "profesor radiomaryjny". Czasy mamy takie, że Polska czasowo stała się królestwem oddanym w lenno prezesowi, który uczynił z niej swój folwark, ale i na niektóre salony patrzy swoim łaskawym okiem, bo jak wiadomo, pańskie oko Brodę tuczy.
Znany w środowiskach radiomaryjnych i TV Trwam salonowy profesor Broda cieszy się jak dziecko ze "słabości" sejmowych puczystów, snując na swoim zaangażowanym blogu wizje znacznie groźniejszego rozwoju sytuacji, łącznie z przelewem krwi w parlamencie, którą to krew mieliby upuszczać kaczystom red. Michnik z red. Lisem, choć i dziewczyny z TVN też są w brodziej notce wymienione i nie tylko one.
Pan profesor słusznie prawi o tyle, że faktycznie większe poparcie społeczne dla tzw. puczystów mogłoby nieco zakłócić profesorską narrację patriotyczną, szczegolnie w sytuacji, gdyby naród niejako "przy okazji" sprowadził na ziemię klan Ojca Dyrektora, pokazując zdegenerowanym katoprawakom gdzie jest ich miejsce.
Muszę pana profersora zmartwić, ale ta perspektywa przybliża się w szybkim tempie i być może już w przyszłym roku przyjdzie panu fizykowi wrócić do wyuczonego zawodu, a kto wie, czy również nie wrócić do Dubnej, bo być może Putin przyjmie niedobitki "dobrej zmiany", tym bardziej, jeśli już odbyły odpowiedni staż.
Gorzej, jeśli z Dubnej zostanie pan profesor oddelegowany służbowo do Izraela, bo wtedy może być zmuszony do zapuszczenia brody, a jako brodaty może być przez Hamas uznany za Żyda i nieszczęście gotowe.
Oczywiście zawsze może zmienić front i zapisać się do KOD, o ile KOD będzie przyjmował zapisy.
Jeśli bowiem przyjmiemy, że do zostania profesorem niezbędna jest jakaś tam intreligencja, a ta z kolei bywa definiowana jako umiejętność adaptowania się do zmiennych warunków środowiskowych, to los profesora Brody jeszcze nie jest przypięczętowany, choć w jego wieku coraz trudniej o sensowną woltę.
Kto chce, niech się za pana Brodę modli, ja mogłem mu jedynie poświęcić nieco uwagi, ale bez przesady.
Bombastic