dr Włodzimierz Nikitenko dr Włodzimierz Nikitenko
245
BLOG

Cechowanie śmierci

dr Włodzimierz Nikitenko dr Włodzimierz Nikitenko Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Aby dobrze znać rzeczy,
Trzeba znać ich szczegóły…

     / La Rochefouzauld /



    Od najdawniejszych czasów, przez wszystkie minione stulecia wiadomo, że śmierć właściwie tworzy, a ściślej, zamyka <<ostatni element>> naszej bytności wśród istot żywych na Ziemi. Czy i co dzieje się coś w ogóle dalej z ludzką jaźnią, świadomością, ??? Jak do tej pory, nic nam formalnie i oficjalnie nadal wciąż nie wiadomo… Więcej, najprawdopodobniej przez najbliższe dziesiątki bądź setki, a może nawet tysiące lat nie zostanie jeszcze przybliżona (o ile w ogóle) ludzkości tajemnica śmierci. Dzieje się tak najprawdopodobniej dlatego, iż człowiek pozostając tu gdzie jest, winien (a może musi) zaakceptować (bez względu na jego wewnętrzne „widzi mi się”), ale i zrozumieć harmonię życia świata w którym się znalazł, odnosząc się do otaczającego nas ogromu Kosmosu. Spróbować się do niej „dostroić” i w zgodzie z nią żyć. Dopóki dogłębnie tego nie pojmie, każda cywilizacja (nawet najdoskonalsza), za cywilizacją będzie skazana na kolejne powolne bądź straszniejsze unicestwianie. Z tego co do tej pory nauka w taki lub inny sposób pozwoliła ustalić, Kosmos najprawdopodobniej „od zawsze” działał głównie w oparciu o zasady wzajemnego i wszechstronnego współdziałania, pomocy oraz niekończącej się, ale za to przenikającej na wskroś obopólnej harmonii.
Według założeń zimnej choć rzeczywistej logiki, ludzie wciąż nie wiadomo dlaczego zachowują się bardzo, bardzo nieodpowiedzialnie. Przede wszystkim, dosłownie od dziecka, ogarnia ich niczym nie ograniczony, a ciągle rozbudowywany dziwny dziki pęd ku nienasyconemu gromadzeniu materialnych wartości doczesnych, oraz wszystkiego co mogłoby zapewnić im władzę, najlepiej zupełnie nieograniczoną i wręcz absolutną… Przestają przez to postrzegać świat jako istoty żywe – tu i teraz…Wszystko co zamyślają, budują bądź tworzą, podporządkowane pozostaje z jednej strony podnoszeniu jakoby poziomu własnego wyobrażenia dobrobytu, z drugiej – bezwzględnemu niszczeniu, zadawaniu bólu, bezgranicznej przemocy i okrucieństwu, a nawet rzeczywistemu i coraz bardziej straszliwszemu unicestwianiu wszelkimi odmianami broni ABC (atomowa, biologiczna, chemiczna). Także bez żadnych barier i ograniczeń oraz zahamowań niszczą bądź degradują istotne warunki otaczającej ich Natury, w której muszą przecież bądź co bądź istnieć sami, jak i przyszłe pozostające po nich pokolenia. Generalnie, zdecydowana całkiem spora grupa ludzkości bez względu na kolor skóry, posiadane wykształcenie, świadomość i język komunikacji oraz status materialny (no może nie całkowicie większość), oraz wyznawaną wiarę, znany im świat konstruują w większości na „dziecięcej” niemalże zazdrości, zawiści oraz domieszce większego bądź mniejszego „uważania się za nie wiadomo kogo”, wszechpłaszczyznowego kombinatorstwa i cwaniactwa. Z kolei wszystko co uda im się osiągnąć, skrupulatnie mierzą, ważą, zliczają i wartościują, ścigając się na płaszczyźnie: kto, z kim, kiedy i dlaczego, po co… I tu nagle spotykamy, choć niezwykle rzadko, czasami dziwny, niezrozumiały zwrot. Otóż oprócz tej totalnej i na pewno większościowej grupy ludzkiej, istnieje również inna. Dużo, dużo mniejsza, by nie powiedzieć wprost mikroskopijna, jak i niezwykle rzadko dająca o sobie znać, że istnieje. Grupa ludzi, na których rzadko (ale jednak) można współcześnie trafić, która chce, umie i potrafi cieszyć się tym wszystkim co już ma (bądź naprawdę posiada bardzo niewiele). Jednak zawsze jest w pełni zadowolona, pogodna, serdeczna, a nawet potrafi być spontaniczna, szczerze pomocna, wesoła i uśmiechnięta, a co najważniejsze… harmonijna z otaczającą Naturą.
    Powracając jednakże do tej jednej, jedynej chwili, kiedy w końcu przychodzi do każdego z nas, ta osobna, na pewno niepowtarzalna chwila ostatecznego rozstania, bardzo trudno ją właściwie zinterpretować, czy to jest już i czy na pewno teraz… Pokolenia przed nami, aby ją stwierdzić, posługiwały się zazwyczaj bardzo różnorodnymi metodami według nich „niezawodnymi”. Otóż,
•    stawiali np. na klatce piersiowej osoby umierającej naczynie pełne wody, uważnie obserwując jej zachowania: czy się „kołysze” od unoszenia, a może rozlewa...
•    ewentualnie podstawiali pod usta nieboszczyka bądź jego nos lusterko – by ostatni oddech mógł osiąść na nim w postaci pary,
•    czasami stosowano w zastępstwie naczynia z wodą, lekkie piórko – czy jeszcze zostanie zdmuchnięte.
Obecny człowiek, podobnie jak ten z okresu nawet zamierzchłej starożytności, wraz ze zwiększającą się wciąż dawką posiadanej rozwojem i postępem wiedzy, techniki, oraz coraz większą świadomością i rozumieniem własnym, jedno z najstraszniejszych zagrożeń dla siebie w zbliżającej się nieuchronnie śmierci, postrzegał w niekończącym się, a wciąż potęgowanym lęku – by nie zostać pochowanym „żywcem” (tafefobia). Stąd najprawdopodobniej pierwsze opisane śmierci, w obawie przed tym lękiem, zaczęto faktycznie prowadzić jeszcze w wieku XVIII, a może nawet znacznie wcześniej. Sposoby jakimi to czyniono, nie zawsze jednak przystawały do właściwego i pełnego poszanowania przed profanacją (zbeszczeszczeniem) ludzkiego ciała. Były to m.in.:
•    wbijanie szpilek pod paznokcie stóp
•    stosowanie metalowych kleszczy do sutków piersi
•    krojenie brzytwą podeszwy stopy
•    wlewanie w usta zmarłego ciepłej uryny
•    za pomocą „przyrządu” podobnego do kobzy, robiono umarłemu lewatywę z dymu tytoniowego
•    rozgrzany do czerwoności drut wkładano w odbyt
•    w państwie niemieckim od około XIX wieku aż do roku 1940, budowano specjalne długie hale („poczekalnie”), gdzie ciała przez kolejne 3-4 doby od chwili śmierci specjalnie oczekiwały na ewentualne ; nie wierzono jednak że trupy mężczyzn potrafią nawet po śmierci się godnie zachować wobec dam, więc składano zwłoki kobiet i mężczyzn w całkiem osobnych pomieszczeniach.(1)
•    Francuz – dr Icard z Marsylii, polecił rozpoznawanie faktycznego zgonu poprzez wstrzykiwanie domniemanemu nieboszczykowi roztworu fluoresceiny, powodującego okresowe zabarwienie rogówki oka na kolor zielony (jeżeli osoba żyje), bez najmniejszej szkody dla organizmu; w USA natomiast w to miejsce stosowano atropinę, która u osoby żywej powoduje czasowe rozszerzenie źrenic. (2)
•    Czy powyższe obawy pozostają całkowicie bezpodstawne, niech zobrazuje kilka poniższych, a zaistniałych w czasie przykładów:
= Otóż żyjący w końcowym okresie średniowiecza jeden z pierwszych poetów epoki włoskiego odrodzenia – Francesco Petrarka (3), około roku 1340 „zmarł” nagle jakoby w Ferrarze i leżał uznany za martwego przez 24 godziny. Zgodnie z ówcześnie obowiązującym prawem miasta, po kolejnych 4 godzinach winien zostać pochowany; zmiana temperatur w jakich złożono ciało przygotowywane do pochówku, spowodowało „obudzenie” nieboszczyka, który żył jeszcze tylko …30 lat;
= Inny barwny przykład bliższy czasom współczesnym, to chociażby wypadek z roku 1964 w jednej z licznych kostnic Nowego Jorku. Otóż lekarz prowadzący sekcję zwłok po nacięciu domniemanego trupa zmarł nagle nad stołem sekcyjnym. Przyczyna nie została w pełni wyjaśniona do końca. Wiadomo tylko, iż obudzony „nieboszczyk” złapał tegoż lekarza za gardło. Czy go udusił, czy lekarz zmarł na zawał, tego ówczesne źródło już nie wyjaśnia.
= Jeszcze inny, bardziej obrazowy przykład z tej niesamowitej serii to taki, iż z dniem 26 lutego 1970 roku, dzięki szybkiej pomocy przenośnego kardiografu (bardzo prosty w obsłudze, a jednocześnie wyczuwający najsłabszą działalność serca), w miejscowości Sheffield na wyspach brytyjskich, uratowano 23 letnią dziewczynę która wyraźnie przedawkowała narkotyki, przed dosłownym . (4)
Podsumowując tego typu zachowania, należy jednakże mieć na względzie, iż tylko według istniejących szacunków, w wieku XIX rocznie najprawdopodobniej około 2.700 osób ; w chwili obecnej, w Wielkiej Brytanii rocznie umiera około 600.000 osób rocznie, w stosunku do których niestety nie przeprowadza się jakiegokolwiek testu stwierdzającego rzeczywisty zgon osoby.(5)   
     
    W roku 1993, świat nauki zastanawiał się nad faktycznym wnętrzem ciała ludzkiego w możliwie najbardziej szczegółowym jego oglądzie. Zamrożono więc bezimienne zwłoki ludzkie, a następnie przy pomocy niezwykle precyzyjnej maszyny krojącej ścinano milimetr za milimetrem i filmowano. Stworzono w ten sposób jedyny wówczas  na świecie trójwymiarowy obraz komputerowy człowieka – z „zaglądaniem” do jego wnętrza od zewnątrz. Powstało natenczas 1871 unikalnych przekroi panoramicznego obrazu ciała ludzkiego.(6)

Długo także próbowano dookreślić śmierć wynikiem akcji całkowitego zatrzymania pracy serca. Niestety, nie było to ani trafne, ani najszczęśliwsze orzeczenie, ponieważ pracę serca można było już z początkiem wieku XX wydajnie wspomagać, a nawet podtrzymywać sztucznie, przy pomocy tworzonej różnego typu medycznej aparatury mechanicznej. Im bliżej naszych czasów, decyzja o zgonie była jeszcze bardziej trudniejsza, ponieważ pojawiła się w międzyczasie… udoskonalona aparatura elektroniczna. Stąd w roku 1966, Państwowa Akademia Medyczna w Paryżu próbowała sprecyzować, iż faktycznie za moment zgonu, należy uznać jednoznacznie fakt całkowitego ustania kontroli pracy mózgu nad wszystkimi ważnymi czynnościami życiowymi. Nawet jeżeli są one dalej utrzymywane li tylko do funkcjonowania za pomocą specjalistycznych urządzeń chociażby po to, by mogły służyć jako tzw. . Naprawdę jednak dopiero postęp cywilizacyjny końcówki wieku XX, uświadomił ludziom w pełni, iż niektóre ludzkie organy „darowane” nam przez umierających ludziom żywym, mogą spokojnie ocalić życie pozostającym, należy je tylko oczywiście właściwie zabezpieczyć na <<czas oczekiwania>>.
    Niestety sam tzw.  p r o c e s    u m i e r a n i a  w organizmie człowieka nie następuje jednak tak od razu. Bezwzględnie wymaga bardzo różnego postrzegania czasu…. Wybitni znawcy przedmiotu, jak chociażby dla przykładu: B.G.Glaser (7), S.B.Nuland (8), E.M.Pattison (9), G.Riemann (10), A.L.Strauss (11), oraz jedna z fundamentalnych badaczek na skalę światową problemu świadomej śmierci – dr Elisabeth Kűbler-Ross (12), wyszczególnia na ten okres „schodzenia w śmierć”, zespół stałych czynników towarzyszących zawsze, a niezwykle charakterystycznych w tzw. t r a j e k t o r i ę (13) procesu   u m i e r a n i a  dzieląc ją na poszczególne etapy:
* Nagromadzenie potencjału trajektorii
To ostatnia faza przed „zejściem w śmierć”. Jest najczęściej spotykaną natenczas pozą kierunku osoby konającej, poprzez otaczanie jej zamkniętą fazą świadomości. Lekarz często wręcz proponuje utajnienie dokumentacji chorego, proponując nawet wizję przyszłego życia po wyzdrowieniu. Personel medyczny stara się wraz z wtajemniczonymi członkami najbliższego otoczenia osoby umierającej (bliższej bądź dalszej rodziny) odwracać uwagę od rzeczywistego przebiegu choroby. Chorego otacza się zmową milczenia, aż do momentu, w którym odkryje ona sama faktyczną prawdę. Wówczas stopniowo uruchamia się źródła znikomej informacji przekazując stopniowo tragiczną prawdę, aby nie spowodować jakoby najmniejszego urazu psychicznego. Chory czasami domaga się wówczas kontaktu z kimś spoza grona najbliższych, aby podzielić się swoimi obawami i wątpliwościami, upewnić, co do swojego stanu, bez niepotrzebnego narażania osób bliskich.
*  Przekroczenie granic intencji warunkowane stanem psychicznym
Osoba intuicyjnie odbiera swoje beznadziejne położenie, nawet jeżeli otoczenie temu wyraźnie zaprzecza. Przeżywa to najczęściej w samotności, mobilizując jeszcze przez pewien okres siły do walki wewnętrznej ze samym sobą stosując często nawet próby samookłamywania wobec siebie i szukając w tym fakcie swoistego ukojenia
*  Nowa chwiejna równowaga życia codziennego
Początkowo osoba umierająca odczuwa uczucie gniewu, bezradności, rozżalenia i zazdrości – dlaczego właśnie teraz i właśnie ja ? To stadium przechodzi w kolejny etap tzw. „targowania się” o własne życie z bezwzględnie postępującym losem, aż do zupełnego wyciszenia a nawet… skrajnej desperacji. Większość szuka wtedy również ukojenia w dogmacie wiary stając się pokornym, proszącym i przymilnym, jakoby „nawróconym” w kierunku bliżej nieokreślnego jakiegoś boga.
*  Załamanie się orientacji wobec samego siebie
Kolejny z etapów to utrata możliwości rozpaczliwej zmiany swojego losu i definitywny brak nadziei na jego polepszenie. Częsta depresja, częste dokonywanie sumującego rozrachunku z własnym życiem. Częste również akty pożegnania i przekazywanie, a właściwie dzielenie pamiątek; próby godzenia się z ludźmi; dbałość o los pozostających – najbardziej troska o dzieci.
*  Próba racjonalizacji trajektorii i godzenie się z nią
Zamyka właściwy „okres umierania”. Rozpoczyna pełną koncentrację na sobie, własnych przeżyciach, akceptację nieodwracalnego już, a wciąż postępującego stanu rzeczy. Także uwolnienie od nagłych i niekontrolowanych stanów emocjonalnych - szczególnie rozpaczy i ostatecznego przybliżającego się rozstania.
*  Praktyczna praca nad trajektorią lub ucieczka od trajektorii
Budowanie bliżej nieokreślonej <<jakiejś>> nadziei na lepsze „coś gdzieś tam”. Także nieokreślona radość z przybliżania ostatecznego uwolnienia od choroby, bólu i cierpienia (w śmierci nie ma już bólu). Wtedy też często „ucieczka” w bliżej nieokreśloną modlitwę (14).

Generalnie śmierć pozostaje nie tylko zjawiskiem faktycznym, które ma swoje odniesienie w otaczającej rzeczywistości. Na pewno jest również całym niezwykle złożonym procesem, a właściwie kluczowym zdarzeniem odnoszącym się do ostatecznego kresu ludzkiego życia. Czas współczesny, dzięki ciągłemu rozwojowi wiedzy, jak i wciąż nieustannie postępującej stałej eksplozji techniki, bądź tylko technizacji życia spowodował, że człowiek współczesny posiada co najmniej kilka różnych sposobów na faktyczne utrzymanie organizmu ludzkiego, ściślej – ciała ludzkiego przy dalszym życiu, od momentu gdy wydaje się pozornie, że jego kres dobiegł końca. Absolutnie nie było to możliwe przecież jeszcze zaledwie kilka dziesięcioleci temu… Śmierć w rzeczywistej odsłonie czasu bieżącego, ma w związku z tym bezsprzecznie kilka zupełnie twardych definicji:
a)    śmierć funkcjonalna
następuje w momencie zaniku u normalnego człowieka uderzeń serca i oddechu; obie te czynności można jednakże współcześnie przywrócić dzięki zabiegom tzw. resuscytacji (15) – jak wiemy, mózg nadal funkcjonuje jeszcze w okresie około 5-8 minut, stąd to właśnie mózgowi przypisano ostateczne kryterium determinujące kres życia
b)    śmierć komórkowa
stopniowy proces zamierania ciała powodowany zatrzymaniem ważnych dla organizmu funkcji życiowych wynikiem których jest m.in. tzw. stężenie pośmiertne rozpoczyna się około 2 godziny od momentu zgonu (ustępuje u różnych ludzi, dopiero około 30 godzin później), wiele godzin „rosną” jeszcze np. paznokcie i włosy; na przykład krew od momentu śmierci jeszcze w czasie 6-8 godzin pozostaje zupełnie sterylna, a czerwone ciałka krwi (erytrocyty) mają jeszcze zdolność do przenoszenia tlenu w organizmie…
c)    śmierć mózgowa
następuje ostatecznie w przypadku tzw. płaskiego zapisu elektroencefalogramu, co jest w chwili obecnej akceptowane przez większość cywilizowanego świata; niestety cała ta „maszyneria” nie może podtrzymać pracy mózgu, stąd zanik jego pracy, powoduje w konsekwencji zupełne ustanie procesu oddychania, uderzeń pracy serca, braku jakichkolwiek odruchów ciała, zmętnienie rogówki oka, a w końcu – zupełne i całkowite znieruchomienie całego ciała (16).

Sam moment  o d e j ś c i a  w śmierć, przywołuje nawarstwienie sądów, hipotez i rodzaj wiecznego etosu pretensji do jakiegoś bliżej nieokreślonego w kontekście wiary i doktryn religijnych. W ich podbudowie pozostaje stwierdzenie, iż jeżeli naprawdę jest taka siła, którą wszystkie religie odnoszą do jakiegoś różnie nazywanego ale jednak –  b o g a,  to jakby na parodię naszego ziemskiego trwania, nie zna on wcale, nie wiadomo czy celowo, czy z przypadku, umiaru w ciągłym doświadczaniu istoty ludzkiej w trakcie jej ziemskiego życia. Faktycznie przecież, gdy tylko ma się urodzić istota ludzka, to rzeczywiście ma ona już jakoby „podpisany” (przed własnym urodzeniem) od początku do końcu tegoż żywota – wyrok zgody na śmierć. Człowiek nie zna wprawdzie ani dnia, ani okoliczności, ani godziny, ani miejsca, ale już jest i tak zatwierdzony... W trakcie przebiegu tzw. procesu życia, w zależności od indywidualnej osoby, doświadcza kolejnych etapów „utrudnienia”: chorób, nieszczęść, cierpień, poniżeń, upokorzeń. Przez cały ten „nasz” czas życia, nie jesteśmy również wolni od postępującego cyklu starzenia się, a więc m.in.: deformacji ciała, stopniowej utraty pamięci, przykurczów ścięgien i mięśni, a nawet całych organów, stopniowej niesprawności rozumu, ogólnego „zmęczenia materiału” organów wewnętrznych aż do zupełnego ich wykorzystania i ostatecznego zatrzymania. W końcu wreszcie przychodzi O N A – zaplanowana od samego początku naszego istnienia – ŚMIERĆ. Ulegamy oczywiście jej „czarowi, powabowi, magii, nadzwyczajnej i szczególnej wyjątkowości”. Niestety, nie potrafimy jej ciągle, chociażby w najmniejszym stopniu ani pokonać, ani tym bardziej przezwyciężyć. Nie wspominając już nawet o tym, że nie potrafimy jej też ani odroczyć, ani zatrzymać, ani przesunąć na inny konieczny termin… Pozostaje tylko towarzyszący nam przez całe życie nieodłącznie udziwniony napęd – do pracy, do tworzenia, do miłości, do przekonań, do pokonywania codziennych problemów i trudności, do wiary... Jest nim bez wątpienia – n a d z i e j a. Tak, jak lekarz aplikuje choremu lek, aby wyzdrowiał, tak człowiek całe życie aplikuje sobie nadzieję na lepsze jutro i tak aż do samego „zejścia w śmierć”. Podobnie zresztą mówi i ciągle udowadnia swoją potęgą stwierdzenie jakoby: „... nadzieja umiera ostatnia ...”. Próbował to nawet ująć w ryzy filozofii jeden z czołowych polskich mędrców – profesor Leszek Kołakowski (17), formułując cztery fundamenty ludzkiego domu i szczęścia, które uzupełnia w okresie życia pajęczyna czasu, a mianowicie filary te bezsprzecznie tworzą: MIŁOŚĆ, ROZUM, ŚMIERĆ, BÓG. Reszta pozostaje odwiecznym, niekończącym się i niezrozumiałym M I L C Z E N I E M ... Pewnie dlatego znaczna pozostaje jednak liczba nawróceń na wiarę w bezwzględnym obliczu śmierci. Jednakże również bezsprzeczną prawdą jest fakt, iż zjawisko śmierci z całą pewnością wyzwala w istocie ludzkiej przez całe jej życie udrękę z powodu naszej bezgranicznej bezsilności, poniżenia z tego powodu i… bezradności. Stąd zapewne stałe (czasami wręcz paniczne), dążenie do usuwania z naszej świadomości myśli i rozmów o śmierci...
Generalnie moment nadchodzącej ludzkiej  ś m i e r c i  cechuje (zaznacza) wiele różnorodnych i jakże innych (niecodziennych) czynników (symptomów) do których bezsprzecznie należą:
•    stopniowa i zanikająca utrata czucia w rękach i stopach, przechodząca w zupełny zanik wszelkich odruchów, powodująca poczucie stopniowego ale stale narastającego ucisku kończyn; podobnie odczuwa to umierająca osoba zarówno siedząca, bądź też i leżąca
•    częste zjawisko tzw. oblania potem, zewnętrznie widoczne w obrębie górnych części ciała bez względu na panującą wokół temperaturę otoczenia; choć wielu umierających ma wówczas odczucie fali otaczającego ich coraz większego gorąca
•    pogłębiająca się z każdą chwilą niewydolność wzrokowa i słuchowa, obrazowana ciągłym obracaniem głowy w kierunku widocznego strumienia światła; stąd przy osobie umierającej należy możliwie odpowiednio oświetlić pomieszczenie, a wszystkie osoby towarzyszące w tym końcowym procesie, winny mówić w miarę – wolno, głośno i wyraźnie
•    gasnący zanik odczucia dotyku, jak i umykającej świadomości, iż nadal trzyma się osobę umierającą za rękę; w przypadku zaznaczenia swojej obecności, wskazany jest lekki ucisk, by próbować podtrzymywać świadomy kontakt fizyczny
•    generalnie osoba umierająca w znacznym stopniu odczuwa ból – zazwyczaj tylko miejscowy; stopniowo osiąga poczucie, iż wszystko już zostało powiedziane i dlatego również czuje własny coraz większy spokój wewnętrzny
•    najczęściej w normalnych warunkach (poza nieświadomym stanem śpiączki itp.), umierający zachowuje w miarę pełną świadomość, stąd konieczność wszechstronnej i widocznej (odczuwalnej) opieki aż do samego śmiertelnego finału
•    szczególnie w porze wieczorowej bądź nocnej, znaczna część osób umierających pragnie podzielić się osiągniętym już wtedy doświadczeniem duchowym, stąd dość często pragnienie niezbędnej im rozmowy z osobą duchowną (18)   


Gdy więc w końcu „gaśnie” życie, ustaje całkowicie naturalna praca bez ustanku bijącego od okresu zawiązania się dziecka w łonie kobiety serca. Płynąca wciąż jeszcze wtedy (chociażby przez moment) krew, zaczyna bezwolnie ściekać do najniżej położonych miejsc ciała (najzwyklejsze prawo grawitacyjnego przyciągania na Ziemi). Więcej, stopniowe ale jednak, w coraz większym stopniu niedotlenienie komórek, uruchamia od tego momentu cały proces ich obumierania, przez co uaktywnia się – proces gnilny, dopełniając ich masę spływu do krwi. W czasie około 5 minut od chwili śmierci, zamiera bezpowrotnie także mózg.  W tym samym czasie, kończy swoją życiową pracę coraz bardziej słabnące tętno. Skóra stopniowo zatraca swoją lekko różową barwę i przybiera kolor zbliżony do czystej bladości. Po upływie około 0,5 godziny od momentu śmierci, skóra zyskuje kolor siny, przechodzący w zabarwienie fioletu. Po upływie około 4 godzin, traci również możliwość swojej elastyczności i staje się początkowo dość sztywna. Jednocześnie zaczyna wytwarzać się dość nieprzyjemny odór swoistej zgnilizny. Wszystko oczywiście zależy od różnorodnych czynników towarzyszących trupowi, jak i temu gdzie on się znajduje. Dla częściowego zobrazowania całości można powiedzieć, iż tężenie samych mięśni twarzy to czas w rozpiętości 4 – 7 godzin od momentu śmierci. Po upływie około 12 godzin, mija szczyt stężenia. Nieodżywione tlenem komórki rozpoczynają proces tzw. „zapadania się”. Pęcherz i jelita samoczynnie zaczynają się opróżniać. Popularnie mówimy wtedy, że umarłemu „rosną” paznokcie i włosy. Tak się nie dzieje, to zapadające się komórki stwarzają takie odczucie. Po upływie około doby od chwili śmierci, ludzkie enzymy rozpoczynają proces samotrawienia. Wytwarza się mieszanka nieprzyjemnych gazów, a kurcząca się coraz bardziej skóra przybiera kolor o odcieniu zielonkawym. Generalnie w temacie trzeba zauważyć, iż zjawisko tzw. stężenia pośmiertnego i zupełnego powrotu do naturalnego wyglądu to okres łączny najprawdopodobniej około 36 godzin (zróżnicowany w stosunku do każdego indywidualnego człowieka najprzeróżniejszymi czynnikami, m.in. co nieboszczyk przed śmiercią jadł i pił, czy był zmęczony, czy chorował na jakieś choroby…, a nawet czy był i w jakim stopniu wypoczęty bądź zmęczony)
Oczy martwego człowieka, ponieważ krew zatrzymuje swoje krążenie, przybierają odczuwane poczucie „szklanych”. Zazwyczaj, jeżeli śmierć nastąpiła gwałtownie, mogą pozostawać także szeroko otwarte. Ostatecznym dowodem na ludzką śmierć, jest bez wątpienia postępowanie niemalże natychmiastowego procesu rozkładu gnilnego ciała osoby zmarłej ulegające wpływom warunków zewnętrznych, a nade wszystko – temperatury w jakich je pozostawiono. I tak, w warunkach normalnych, ochładzanie pośmiertne ciała jest dość stabilne z wartością około 1,5 °C w czasie jednej godziny. Jeżeli nieboszczyk pozostaje ubrany i przykryty dodatkowo, wówczas schładzanie zwalnia do około 1 °C w czasie godziny. Natomiast ciało obnażone schładza się o połowę szybciej niż ubrane. W przypadku ciała wyłowionego z wody, jego schładzanie przebiegało około dwa razy szybciej niż ubranego. Jeżeli temperatura otoczenia przekracza temperaturę +38 °C i pnie się w górę, następuje zatrzymanie procesu gnilnego, a nieboszczyk wysycha (jakoby: mumifikuje się). Jeżeli temperatura sięga +10 °C bądź niżej, proces rozkładu ciała następuje bardzo wolno, bądź wyhamowuje całkowicie. Natomiast, jeżeli temperatura w jakiej pozostawiono zmarłego mieści się w granicach: +21 °C do +38 °C, nagromadzona w ciągu życia tzw. flora bakteryjna (najprzeróżniejsze rodzaje bakterii, choć nie tylko), pozostaje najbardziej czynna biologicznie, czyniąc w stosunkowo krótkim czasie odrażającego wprost dzieło zniszczenia wewnątrz powłoki nazywanej uprzednio ciałem.
Po czasie około tygodnia, skóra nieboszczyka zaczyna czarnieć, a porastające ją włosy zaczynają wypadać. W czasie około 4 miesięcy od zgonu (jeżeli ciało pozostaje pogrzebane i tam panuje temperatura około +10 °C, w zwłokach rozpadają się tkanki miękkie. Natomiast w okresie około 2 lat od chwili śmierci, jeżeli ciało pozostaje pochowane w grobie, zaczyna rozpadać się szkielet.
Generalnie organizm człowieka wciąż pozostaje bodajże najbardziej skomplikowanym tworem przemiany ewolucyjnej w całej historii materii ziemskiej, jak i wciąż postępującego zjawiska ewolucji. Może dlatego właśnie potrafi człowiek czasami żyć w niewyobrażalnie skrajnych wprost warunkach, wykazując niewiarygodne możliwości własne. Dla przykładu, na każde wyprodukowane przez szpik ludzki m.in. 1000 czerwonych ciałek krwi tzw. erytrocytów (19), przypada tylko 1 białe ciałko krwi tzw. leukocyt (20). Otóż to jedno ciałko swoim istnieniem i pełnioną rolą, może spowodować zablokowanie około 20 najprzeróżniejszych bakterii chorobotwórczych, stanowiąc tym samym swoistą barierę bezpieczeństwa dla całego organizmu. Ropny wysięk towarzyszący czasem danej infekcji chorobowej, pozostaje już tylko konsekwencją śmierci ciałek białych, a jednocześnie informuje nas zewnętrznie o ich zwycięstwie nad stanem bakterii chorobowych (21). Przy czym, warto pamiętać, iż człowiek dziennie traci zaledwie tylko … 500 miliardów swoich komórek wynikiem ścierania związanego z ruchem ciała, myciem, poceniem…(22). Jednocześnie należy być świadomym, iż niewidzialna przecież „gołym okiem” jedna tylko bakteria chorobotwórcza jest w stanie zaledwie w kilka godzin wyprodukować masę bakterii porównywalną do masy dorosłego człowieka, a przecież zaledwie tylko 1 uncja ziemi (około 24-32 gramy) zawiera zaledwie około … 100 milionów bakterii. Obserwując proces ich rozmnażania, oczywiście zachodzący w idealnym dla niej świecie (bez najmniejszych choćby przeszkód), najprawdopodobniej w okresie 2-4 dni cały glob ziemski pokryłby się wielkimi, różnokolorowymi i brzydko pachnącymi „wydmami” bakterii (pierwotniaki potrzebowałyby na podobny rozwój tylko… 48 dni, a zwykła mucha domowa, tylko …około 104 lata (23).
 
    W większości państw współczesnego świata w momencie śmierci obowiązuje nakaz wystawienia świadectwa zgonu przez lekarza Aktu, w którym określa się tzw. przyczynę zgonu. Nakaz taki nie obowiązuje np. w Wielkiej Brytanii, gdzie lekarze stwierdzają zgon i dokonują wizualnych oględzin zaledwie u około… 2/3 osób zmarłych. Jednakże jeżeli wystawił on takie świadectwo, musi także dookreślić przyczynę zgonu. Ponadto w wielu krajach m.in.: Wielka Brytania, Szwecja bądź USA przyjęło się uważać, że jeżeli dana osoba zmarła w sposób nagły, tajemniczy, bądź gwałtowny, każdy taki przypadek oddaje się do tzw. urzędu Coronera (24), który najprawdopodobniej zawsze dokona sekcji zwłok i właściwie określi jaka była przyczyna śmierci. Generalnie do roku 1970 około 50 % osób umierających na wyspach brytyjskich po śmierci poddawano kremacji. Obecnie odsetek ten znacznie wzrósł, szczególnie w warunkach często nawiedzających ostatnimi czasy przesileń chorobowych i  pandemicznych.
Dla uchylenia rąbka ciekawości poruszanej problematyki, można porównać także, jak zachowują się jakieś wybrane materiały użyte w chwili konieczności pogrzebu. Otóż, jeżeli zwłoki nie kremujemy (palimy w spalarni ciał), a chowamy w grobie ziemnym, bądź murowanym grobowcu, to m.in.: ubranie papierowe rozpadnie się po czasie około 1 miesiąca; ze sztucznego jedwabiu – około 2 miesięcy; z bawełny – w czasie około 1-5 miesięcy; z wełny – w czasie 1-5 lat; ze skóry w czasie około 20 lat. Trochę inaczej zachowuje się materiał z którego tradycyjnie buduje się <śmiertelną „jesionkę”> (trumnę). Wiadomo jednakże, że tradycyjna drewniana trumna sosnowa wytrzymuje do momentu rozpadu przeciętnie około 10-15 lat.
Pierwsze krematorium dla spalania (popielenia) zwłok (na swojej prywatnej ziemi zresztą, w miejscu zwanym ), wybudował w roku 1874 emerytowany lekarz i filantrop amerykański – Julius Le’Moyne w Waszyngtonie. Uruchomił je jednak dopiero w dwa lata później, z dniem 6 grudnia 1876 roku. Zamiar ten miał zapobiegać skażeniu wód gruntowych przez chowane ciała osób zmarłych na różne choroby, które rozkładały się w ziemi, mogąc tym samym stanowić potencjalne śmiertelne zagrożenie dla osób żywych i zdrowych (25). Sposób ten nie pozostawał jednak w powszechnym „użyciu” aż do momentu, gdy Kościół katolicki zniósł zakaz kremacji zwłok oficjalnie dopiero w roku… 1963. Faktycznie w ten sposób ujawniono, że za pomocą właśnie owej kremacji zwłok, stopniowo znoszono pogrzeby dekorowane religijnym uniesieniem (wymyślne trumny, marnotrawienie ziemi przeznaczonej na grób (bądź grobowiec), niezbędnych surowców dekoracyjnych, karawan, wynajęci żałobnicy…)           
Identyfikowane obecnie przyczyny śmierci wprawdzie przytłumiły już dawno „stare”, kiedyś śmiertelne choroby dziesiątkujące Europę w czasach wcześniejszych, głównie: cholera (26), dżuma (27), czarna ospa (28). Obecny, nowy <<zamiennik>> śmierci w czasach współczesnych to głównie: rak (29), zawał serca (30), udary mózgu (31). W rezultacie ich generalną przyczynę, ludzkość postrzega w coraz większym totalnym bezruchu – wygodny fotel i pilot tv w ręku, jak również przewlekłe nieżyty górnych dróg oddechowych oraz coraz bardziej straszliwe i notorycznie postępujące zatruciami pokarmowymi aż do ciągłych przewlekłych zatruć jelit (bez wątpienia ma to ścisły związek z coraz większym pośpiechem życia i serwowaniem koniecznej przy tym potrzeby odżywiania, sprowadzanej w tym przypadku do byle jakiego sztucznego żywienia zatruwanego coraz bardziej biologicznie, chemicznie, higienicznie, …). Kolejnym, wciąż towarzyszącym temu zjawiskiem, jest daleka ignorancja „starych nawyków”, często przenoszonych z pokolenia na pokolenie, jak również wzmacniania swojego EGO (32), poprzez całkowicie bezpodstawne przypisywanie sobie cech . Dla przykładu, palenie tytoniu: w USA tylko w roku 1963, na każdego obywatela powyżej 16 roku życia spalono zaledwie… 217 paczek (każda po 20 sztuk) papierosów.     
    
Reasumując całość, należy jeszcze bezwzględnie chociażby nadmienić wagę coraz częściej występującego etyczno-moralnego zjawiska towarzyszącego śmierci od samego jej zarania, jak i zarania ludzkości, a wzrastającego najbardziej w takiej ostatecznej chwili odchodzącego z tego świata człowieka. Otóż winno się mieć czy nie odwagę głoszenia   mówienia tej straszliwej prawdy tak bezpośrednio „w twarz”. Stąd winno się to czynić czy też nie i dlaczego ? Czynić to w chwili gdy już wiemy i znamy czynniki o tym decydujące ? kto właściwie powinien komunikować problem: personel medyczny, czy też ktoś z rodziny osoby umierającej ? Należy się także bardzo głęboko zastanowić, czy można to nazwać i w jakim stopniu niezbywalnym prawem człowieczeństwa, czy też nie ? czy stosować powszechnie ustalony już przecież i zatwierdzony kodeksem międzynarodowym <<Zbiór praw człowieka umierającego>>…
 



Literatura:
•    Andres J.(red.), Wytyczne resuscytacji 2010, Kraków 2010.
•    Encyklopedia Powszechna PWN, t. 1-5, Warszawa 1973-1989.
•    Gołaszewska T., Sozańska E., Topulos A., Leksykon techniczny Mini-Max, Warszawa 1973.
•    Górecki M.(red.), Prawda umierania i tajemnica śmierci, Warszawa 2010.
•    Laplanche J., Pontalis J.B, Słownik psychoanalizy, Warszawa 1996.
•    „Nowy zawód - koroner” [w:] „Puls Medycyny” z dnia: 27.05.2002 rok.
•    Roach M., Osobliwe życie nieboszczyka, Kraków 2010.
•    Smith A., Ciało, Warszawa 1971.
•    Szymczak M. (red.), Słownik języka polskiego, t. 1-3, Warszawa 1978-1981.
•    Turner J.S., Helms D.B., Rozwój człowieka, Warszawa 1999.
•    Watson L., Biologia śmierci, Poznań 1992.
•    www.en-m.wikipedia.org
•    www.google.pl
•    www.onet.pl
•    www.wikipedia.org 

p r z y p i s y:

(1)    M.Roach, Osobliwe życie nieboszczyka, Kraków 2010, s. 163-165.
(2)    L.Watson, Biologia śmierci, Poznań 1992, s. 11-83.
(3)    Petrarka Francesco (1304-1374) – lata dzieciństwa spędził we Włoszech, a lata młodości na ziemi francuskie. Większą część swojego życia spędził w podróżach, jak również na samotnych   kontemplacjach i rozmyślaniach. Często przebywał także w ulubionym majątku w rejonie Vaucluse (francuski departament w rejonie Prowansja – Alpy – Lazurowe Wybrzeże; stolica prefektury - Awinion). Nawiązał rozległe stosunki z większością przedstawicieli kultury w swojej epoce. Jego utwory, pisane po łacinie, faktycznie otwierają czas europejskiego humanizmu. Epicki poemat Africa, oddaje pokłon wielkości i potędze starożytnego Rzymu. Zbiór jego dzieł – 366 utworów (317 sonetów, 29 canzon oraz 20 innych form stroficznych), stanowią jedno z arcydzieł literatury światowej. Większość utworów poświęcone jest miłości idealnej autora do Laury. Liryka wzorowana była z jego utworów aż do epoki renesansu. Źródło: Encyklopedia…, t. 3, Warszawa 1975, s. 499.
(4)    L.Watson, dz.cyt., s. 54.
(5)    Tamże,
(6)    M.Roach, dz.cyt., s. 51.
(7)    Glaser Barney Galland (ur. 1930) -  Amerykanin; socjolog; jeden z twórców metodologii teorii ugruntowanej (w dowolnym tłum.: rzeczywistość społeczną najlepiej rozumie tylko czynne społeczeństwo) . Od roku 1961 doktorat z filozofii. Prowadząc badania naukowe w szpitalach Kalifornii, wspólnie z A.Straussem z Uniwersytetu Kalifornijskiego napisał w roku 1965 „Świadomość umierania” (w oparciu o tę pozycję po raz pierwszy zaprezentował – „teorię ugruntowaną”). W roku 1978 stworzył drugą taką teorię, a potem jeszcze cztery kolejne. Podróżował po świecie polemizując, wygłaszając odczyty i wykłady. Źródło: www.en-m.wikipedia.org [dostęp: 2021.04.06]
(8)    Nuland Sherwin Bernard (1930-2014) – Amerykanin, pochodził z rodziny emigrantów Żydów ukraińskich; chirurg, wykładowca i pedagog bioetyki, historii medycyny oraz medycyny a także uznany pisarz (Nagroda Pulitzera). Jednym z najważniejszych jego opracowań pozostaje na pewno m.in.: Jak umieramy – refleksje z ostatniego rozdziału życia; Mądrość ciała; Jak żyjemy; Lekarze. Biografia medycyny; Sztuka starzenia się: recepta lekarza na dobre samopoczucie. Profesor wielu uniwersytetów. Jego córka była zawodowym oficerem dyplomacji amerykańskiej i ambasadorem w NATO. Źródło: www.en-m.wikipedia.org [dostęp: 2021.04.06]
(9)    Pattison E M właściwie: Joseph Eliot Pattison (ur. w 1951 roku) – Amerykanin; powieściopisarz i prawnik. Autor powieści m.in.: Mantra czaszki; Modlitwa smoka; Pani śmierci; Piękne duchy. Źródło: www.en-m.wikipedia.org [dostęp: 2021.04.06] 
(10)    Riemann Georg Friedrich (1826-1866) – niemiecki matematyk i fizyk oraz filozof przyrody. Profesor w Getyndze, w Akademii Berlińskiej (od 1859 roku) oraz Royal Society (od roku 1866). Stworzył podstawy do teorii względności, szeregów trygonometrycznych oraz całki. Źródło: www.en-m.wikipedia.org [dostęp: 2021.04.06]
(11)    Strauss Anselm Leonard (1916-1996) – amerykański socjolog. Stopień licencjata biologii otrzymał na Uniwersytecie w Wirginii. Natomiast magisterium  oraz doktorat z socjologii ukończył na Uniwersytecie w Chicago. Wykłądał także na Uniwersytecie Indiana. Potem przeniósł się do Kalifornii, a ściślej do San Francisco, gdzie przepracował 27 lat. Na uniwersytecie tym zbudował Departament of Social and Behavioral Sciences. Źródło: www.en-m.wikipedia.org [dostęp: 2021.04.06]
(12)    Kűbler-Ross Elizabeth (1926-2004) – amerykańska lekarz szwajcarskiego pochodzenia. Nestorka prowadzenia badań z pogranicza psychologii i psychiatrii z osobami umierającymi, jak i ich rodzinami. Była jedną z pierwszych zagranicznych badaczek problemu z rodzinami ofiar hitlerowskiego obozu koncentracyjnego na Majdanku  Prowadziła studium godzenia świadomości nieuleczalnych chorób oraz  pespektywy zbliżającej się śmierci. Ustaliła etapowość dla mającej nastąpić śmierci: zaprzeczenie, gniew, negocjacje (targowanie się), depresja, akceptacja. Analogiczne etapy przechodzi również rodzina chorego nieuleczalnie (terminalnie). W roku 1957 ukończyła studia medyczne w Zurychu, a po roku wyjechała do USA, specjalizując się w psychiatrii. Tam zaszokowana podejściem do życia ludzkiego osób umierających w samotności po szpitalach, zaczęła się przyglądać problemowi. W roku 1963 osiadła w Kolorado, podejmując pracę na miejscowej uczelni. Do jej fundamentalnych dzieł na pewno należą m.in.: Dzieci i śmierć; Koło życia (autobiografia); Rozmowy o śmierci i umieraniu; Śmierć – ostatni etap rozwoju. Za prowadzone badania poruszanej problematyki uzyskał ponad 20 honorowych tytułów doctor honoris causa.  Źródło: www.en-m.wikipedia.org [dostęp: 2021.04.06]    
(13)    Trajektoria – tor; krzywa, która zakreśla w przestrzeni poruszający się obiekt, traktowany jako punkt materialny, np.: pocisk, pojazd kosmiczny, Źródło: M.Szymczak.(red.), Słownik języka polskiego, t. 3, Warszawa 1981, s. 521.
                                        - w rozumieniu techniki, linia opisująca poruszający się punkt w obranym układzie odniesienia. Źródło: T.Gołaszewska, E.Sozańska, A.Topulos, Leksykon techniczny Mini-Max, Warszawa 1973, s. 414-415.
(14)    M.Górecki (red.), Prawda umierania i tajemnica śmierci, Warszawa 2010, s. 26-36.
(15)    Resuscytacja – to zespół czynności stosowanych u poszkodowanego u którego nastąpiło podejrzenie nagłego zatrzymania krążenia, czyli ustanie czynności serca z utratą świadomości i bezdechu; celem tych czynności jest utrzymanie przepływu krwi przez mózg i mięsień sercowy, oraz przywrócenie czynności własnego układu krążenia; Źródło: Andres J.(red.), Wytyczne resuscytacji 2010, Kraków 2010.
(16)    Tamże, s. 613; M.Roach, Sztywniak – osobliwe życie nieboszczyka, Kraków 2010, s. 219-220
(17)    Kołakowski Leszek (1927-2009) – jeden z czołowych polskich filozofów zainteresowany historią filozofii, idei oraz religii; publicysta i eseista. Po ukończeniu szkół elementarnych podjął studia na Uniwersytecie Łódzkim. Tam też wstąpił do organizacji komunistycznych – Akademickiego Związku Młodych oraz Polskiej Partii Robotniczej. W roku 1949 ożenił się z lekarzem psychiatrą – Tamarą Dynenson. Małżeństwo przeniosło się i osiedliło w Warszawie. W roku 1950 był jednym z ośmiu studentów atakujących prof. Tatarkiewicza o podważanie zasadności idei socjalizmu, w rezultacie czego odebrano Tatarkiewiczowi kierowanie katedrą i prowadzenia zajęć akademickich. W roku 1953 obronił doktorat. W roku 1957 mianowano go redaktorem naczelnym „Studiów filozoficznych”. W latach 1957- 1968 pozostawał wykładowcą historii filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Jako członek PZPR, pozostawał też czynnym pracownikiem Instytutu Kształcenia Kadr Naukowych przy KC PZPR. Dość przełomową datą w jego życiu i karierze stanowi 21.10.1966 roku, gdy na Uniwersytecie Warszawskim wygłosił wykład: Rozwój kultury polskiej w ostatnim 10 – leciu, w którym dotykał problemu polskiej kultury i religii oraz obecności tej ostatniej w powszechnym życiu państwa. Za otwartą i radykalną krytykę władz partii w stosunku do nauczania, z dniem 27.10.1966, został wydalony z partii oraz zabroniono mu publikacji i wykładów. W ten sposób został zmuszony do emigracji poza granice kraju. Krótko przebywał w Paryżu, trochę czasu w Kalifornii gdzie wykładał na Uniwersytecie Barkeley, ale ostatecznie osiadł w Wielkiej Brytanii, gdzie pozostał do śmierci. W Anglii wykładał na Oxford. Wtedy też zbudował naukowe podstawy do opozycji anty-komunistycznej. 
(18)    J.S.Turner, D.B.Helms, Rozwój człowieka, Warszawa 1999, s. 611-612.
(19)    Erytrocyty inaczej: czerwone ciałka krwi bądź krwinki czerwone – podstawowy składnik krwi wszystkich kręgowców i człowieka, zawierający barwnik krwi – hemoglobinę. Dzięki temu, głównie tlen przenoszony jest ze skrzeli i płuc do wszystkich tkanek. Jego miejsce w „drodze powrotnej” zajmuje dwutlenek węgla, który powraca do płuc, by zostać wydychanym (wydalonym z organizmu). Powstają w szpiku kostnym i „żyją” około 120 dni, a następnie się rozpadają (głównie w śledzionie). Erytrocyty występują w dwóch odmianach: z jądrami oraz bezjądrowe – głównie u ssaków, a w tym u człowieka. Mają kształt spłaszczonego krążka o średnicy około 7,5 mikrona, oraz grubości około 2 mikronów. W kropelce krwi – około 1mm³ - kobiety norma ich występowania zamyka się wartością około 4,5 miliona, natomiast mężczyzny wartością około 5 milionów. Źródło: Encyklopedia…, t. 1, Warszawa 1973, s. 716. 
(20)    Leukocyty inaczej: ciałka krwi bądź krwinki białe – jądrzaste komórki krwi oraz limfy. Wykazują znaczną zdolność do aktywnego, pełzakowatego ruchu. Pełnią główną funkcję obronną – produkują antyciała oraz niszczą drobnoustroje. Dzielą się na granulocyty (ziarniste w cytoplazmie: bazofile; eozynofile; neutrofile), oraz pozbawione agranulocytów (limfocyty; monocyty). Norma dla przeciętnego człowieka to 4-10 tysięcy w 1mm³ krwi. Generalnie liczba ta jest zmienna w zależności od m.in.: pory dnia; sposobu i częstotliwości odżywiania; etapu trawienia; wykonywanej pracy; stanu zdrowia. Źródłem ich powstawania pozostaje ludzki szpik kostny (tworzą się tu wszystkie granulocyty, oraz część monocytów), ale również grasica; grudki i węzły limfatyczne; migdałki, śledziona (powstają tu: limfocyty oraz część monocytów). Źródło: Encyklopedia…., t. 2, s. 708.
(21)    Watson L. dz.cyt., s. 15-33.  
(22)    Tamże,
(23)    Tamże,
(24)    Urząd Coronera – Urząd, instytucja Koronera pojawił się w przestrzeni 1101-1200 roku w Anglii. Oznaczał dla ówczesnej osoby świadczącej zawód lekarza bądź prawnika możliwość swobodnego wykonywania zawodu. Początkowo wykonywał on zadanie usuwania zwłok, zgonami w więzieniach, jak również… odnalezionymi skarbami. Na ziemi amerykańskiej, w zależności od stanu, pełni go zazwyczaj szeryf, którego wspomaga zespół: lekarz patolog, chemik, toksykolog. W Polsce zawód ten funkcjonuje od roku 2002. Pełnią go zazwyczaj lekarze sądowi – faktycznie lekarze patolodzy, choć nie tylko. Generalnie funkcja która zajmuje się stwierdzaniem zgonu. Szczególnie jeżeli chodzi o przypadki śmierci „nienaturalnej”, nagłej, bądź tajemniczej i zagadkowej, której towarzyszyły co najmniej dziwne okoliczności. Wykonuje, bądź zleca również wykonywanie sekcji zwłok. Źródło: Nowy zawód: koroner [w:] „Puls Medycyny” z dnia 27.05.2002 rok.; A.Smith, Ciało, Warszawa 1971, s. 362.
(25)    www.translate.google.pl [dostęp: 2017.09.13]
(26)    Cholera – jedna z najostrzej przebiegających chorób zakaźnych. Wywołuje ją bakteria przecinkowca (odkryta przez niem. bakteriologa R.Kocha w roku 1883). Choroba przenoszona za pośrednictwem żywności, wody oraz kontakt osobisty. Rozwija się w okresie 2-3 dni i następuje bardzo gwałtownie z objawami „ryżowego” zatrucia z częstym wypróżnianiem i wymiotami. Powoduje zagęszczenie krwi i zanik tętna. Towarzyszy jej bladość, bezgłos, sinica oraz zaostrzają się rysy twarzy. W przypadku braku pomocy medycznej, kończy się zazwyczaj śmiercią. Endemicznie utrzymuje się w dorzeczu Gangesu (Indie), choć może występować także na całym świecie. Źródło: Encyklopedia Powszechna PWN, t. 1, Warszawa 1973, s. 455.
(27)    Dżuma zwana również: morowa zaraza bądź czarna śmierć – bardzo gwałtowna choroba zakaźna powodowana bakterią pałeczki dżumy roznoszoną przez pchły, szczury, zakażenie kropelkowe i wydaliny. Rozwija się w okresie 2-5 dni. Może mieć dwie postacie: dżuma dymieniczna (gorączka; obrzmienie węzłów chłonnych; niewydolność krążenia; przetoki ropne), oraz dżuma płucna (rozlane zapalenie płuc kończące się śmiercią). Ratunek tylko drogą medyczną i tępieniem szczurów. Źródło: Encyklopedia…, t. 1, s. 661.
(28)    Czarna ospa – ciężka krwotoczna odmiana ospy charakteryzująca się wylewami ropnymi. Ciężka choroba zakaźna powodowana przez wirusy. Rozwija się około 2 tygodni, dając swoje objawy już w 3 dniu trwania. W niej: dreszcze, gorączka, bóle głowy, wysypka, 12 dnia wysypka ma podsięk ropny i 12 dnia zamienia się w strupy, które spadając pozostawiają blizny. Może powodować zapalenia płuc, nerek, opon mózgowych i mózgu. Może kończyć się śmiercią, dlatego od roku 1919 w Polsce wprowadzono obowiązkowe szczepienia ochronne. Źródło: Encyklopedia…, t. 3, Warszawa 1975 s. 409.   
(29)    Rak inaczej: nowotwór złośliwy – najczęściej pochodzenia nabłonkowego. Może mieć różny stopień złośliwości rokowań i reakcji na leczenie. Powoduje go komórka o odmiennej strukturze i funkcji w stosunku do prawidłowych komórek. Ma zdolność niszczenia komórek oraz tworzenia tzw. przerzutów. Przenosi się za pośrednictwem węzłów limfatycznych, jak i krwioobiegu. Może – rzadko – ustępować samoczynnie. Zazwyczaj kończy się ciężkimi powikłaniami i w rezultacie śmiercią. Musi być leczony specjalistycznie szpitalnie. Źródło: Encyklopedia…, t. 3, s. 777. 
(30)    Zawał serca zwany inaczej: infarkt – ograniczona martwica tkanki spowodowana gwałtownym i długotrwałym niedokrwieniem wskutek zamknięcia „światła” tętnicy. Najczęściej dotyczy to serca, ale może być także: jelita, nerek i płuc. W sercu głównie z powodu miażdżycy układu wieńcowego. Objawia się brakiem wydolności krążenia, arytmią serca, bólu w okolicach mostka piersiowego. Pomocna nitrogliceryna. Może kończyć się śmiercią. Leczenie szpitalne długie, z powolnym i stopniowym powrotem do życia Źródło: Encyklopedia…, t. 4, s. 772.                   
(31)    Udar mózgu zwany inaczej: apopleksja – uszkodzenie tkani mózgowej spowodowane upośledzeniem krążenia krwi w danej części mózgu, powodowane najczęściej zakrzepem bądź zatorem tętnicy mózgowej (pęknięcie naczynia krwionośnego, wlew krwi do mózgu). Objawy to m.in.: paraliż kończyny lub kończyn; paraliż mięśnia lub mięśni; utrata przytomności. W konsekwencji może pozostawić m.in.: wady serca; nadciśnienie; choroby nerek; miażdżyca. Może kończyć się śmiercią. Jeżeli nie był rozległy, to leczenie i rehabilitacja szpitalna, polega na uspokojeniu i wyciszeniu pod opieką medyczną. Źródło: Encyklopedia…, t. 4, s. 522.
(32)    EGO - w teorii psychoanalitycznej część osobowości stanowiąca czynnik racjonalny pośredniczący między „id” (instynktowna część osobowości, która zajmuje się bezpośrednią gratyfikacją potrzeb) i „superego” (wg Z.Freuda moralny składnik osobowości, reprezentujący oczekiwania i wymagania społeczne). Źródło: J.Laplanche, J.B.Pontalis, Słownik psychoanalizy, Warszawa 1996, s. 93-107.; J.F.Turner, D.B.Helms, Rozwój człowieka. Warszawa 1999. 


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura