alex.sorga alex.sorga
646
BLOG

Odpowiedzialność...

alex.sorga alex.sorga Polityka Obserwuj notkę 13
Lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego i spokrewnionych związków, gdy tylko usłyszą to słowo zaczynają się denerwować i jednoczyć we wspólnoty protestujące. Zaczynają się skarżyć na podły rząd, który daje im pensje głodowe i jeszcze zaczyna wymagać. Zaczynają odmieniać słowo pacjent przez wszystkie przypadki i przypominają światu jak bardzo dobro pacjenta leży im na sercu.
 
To nic, że widok gorzały odbiera im zmysły i dobro pacjenta zaczyna tracić na wyrazistości. Nic to, że za wizytę w swoim gabinecie proponują pacjentowi jedną dziesiątą pacjenciej emerytury czy renty, jeżeli w tysiaku takowa się mieści. Nic to, że ubezpieczony pacjent by dostać się do szpitala powinien dla własnego dobra przetoczyć się przez gabinet prywatny pana doktora…
 
Lekarze przypominają sobie o pacjencie zazwyczaj wtedy gdy rząd chce im urwać troszkę swobody i – jak ostatnio - zamierza dopilnować by zaczęli odpowiadać za to, co i komu wypisują na receptach.
 
A przecież nie uczepił się wredny Tusk tego, że na gazie w robocie co niektórzy siedzą, że nocne dyżury to zazwyczaj czas gdy chlapnąć sobie można, bzyknąć sobie też można, a i na sen czasu starczy. Nie czepia się tego, że panowie doktorzy nie korzystają z kas fiskalnych w gabinetach prywatnych mimo tego, że od maja roku 2011 mają obowiązek je mieć… mamy 171 tysięcy lekarzy a tylko 18 tysięcy kas fiskalnych w tym środowisku zarejestrowanych.
 
Spróbuj czytelniku zrobić taki numer TY i nie zarejestrować kasy fiskalnej gdy sprzedajesz czy świadczysz usługi w ramach działalności gospodarczej… jak myślisz ile czasu będzie potrzebował Fiskus by cię namierzyć?
 
Spróbuj czytelniku przyjść pijany do roboty i sprawdź czy twój szef powie, żeś ziół się ożłopał mimo tego, że charą jedzie od ciebie na kilometr…
 
Spróbuj czytelniku powiedzieć swojemu klientowi, że jak ci da w łapę to szybciej firma, w której pracujesz wykona zamówione zlecenie…
 
Spróbuj – a się przekonasz 
 
*****
 
Zapowiedzi Ministra Zdrowia, że lekarze zaczną odpowiadać za to co wypisują na receptach już w październiku wywołały pomruk niezadowolenia. Im bliżej było do stycznia tym bardziej środowisko lekarskie z Porozumienia Zielonogórskiego i spokrewnionych związków zaczynało nakręcać spiralę strachu i uprzyjemniać plany na przyszłość swoim pacjentom, strasząc ich zawaleniem się systemu świadczeń zdrowotnych i śmiercią głodową.
 
W grudniu, z dobroci swojej, lekarze wydawali pacjentom recepty umożliwiające zrobienie zapasów potrzebnych leków na kilka nawet miesięcy. Kto nie miał recepty zrobił sobie zapas płacąc pełną wartość medykamentów.
 
I o to właśnie chodziło: w ostatnich dniach starego roku apteki zanotowały zwiększony ruch oraz odnotowały znaczny ubytek na aptecznych regałach, a i hurtownie leków wypchnęły dzięki akcji - W interesie i dla dobra pacjenta - swoje zapasy.
 
Co to dla handlowców oznacza?
 
Każdy kto raz liznął handlu, wie. Hurtownie i apteki powitały Nowy Rok z zyskiem i bez zbędnych zapasów, a pacjenci obudzili się z pustymi portfelami – za to z zapasami leków do samej śmierci 
 
*****
 
Nikt pewnie nie zrozumie dlaczego histeria z receptami nie rozgrywa się we wszystkich województwach i nie ma miejsca we wszystkich przychodniach. Dziwne, że niektórzy lekarze znają na tyle język polski by zrozumieć treść rozporządzenia o lekach refundowanych, a inni na tę okoliczność musieli sprawić sobie pieczątki z napisem Refundacja do decyzji NFZ ponieważ nie rozumieją tego, co rozumieją inni koledzy po fachu.
 
Trudno zrozumieć dlaczego lekarze mający podpisaną umowę z NFZ odmawiają wypisywania leków refundowanych przez tą jednostkę i trudno zrozumieć, że lekarz prowadzący pacjenta przez kilka lat nagle zapomina jakie lekarstwo może swojemu pacjentowi przepisać. Dlaczego zachowuje się jak dziecko we mgle trzymając w rękach listę leków refundowanych... ponieważ istnieje realne niebezpieczeństwo, że jeżeli źle receptę wypisze to oberwie po kieszeni?
 
Czy tylko tutaj jest pies pogrzebany?
 
Do tej pory gdy lekarz spieprzył swoją robotę, czy to na trzeźwo czy po pijaku, odpowiedzialność za to ponosił szpital (jeżeli ktokolwiek w ogóle). A jeżeli szpital nie chciał wziąć odpowiedzialności to poszkodowany ruszał do Strasburga i wracał stamtąd z miłą wiadomością dla nas wszystkich – odszkodowanie musi zapłacić państwo.
 
Czyli MY.
 
I tak to się bujało. Szpitale w połowie roku odmawiały przyjęcia pacjentów gdyż limit się skończył, a potem kontrole wykazywały nieuzasadnione hospitalizacje zdrowych ludzi i marnotrawienie publicznych pieniędzy. Robi się skandal gdy dyrektor szpitala zarządza przeszukanie szafek lekarzy pod kontem posiadanych w niej leków… Słyszymy w mediach o Viagrze wypisywanej pacjentom w takim wieku, w którym Viagra nawet już nie pomoże. Wypisywaniu recept pacjentowi, który nie żył od dwóch lat. Wypisywaniu recept na silne leki przeciwbólowe i opychanie ich przez lekarza za sto i sto pięćdziesiąt złotych na czarnym rynku…
 
Ile jest takich przykładów wykorzystywania możliwości i braku kontroli, do oszukiwania państwa oraz dojenia go także z naszych pieniędzy?
 
Jak mamy uzdrawiać system skoro w jego strukturach znajdują się święte krowy zwolnione z odpowiedzialności i oczekujące, że państwo wyśle im asystentki, które będą za nich wykonywać robotę papierkową?
 
Jak długo będziemy słuchać bzdetów o tym, że lekarz nie wie czy pacjent jest ubezbieczony skoro wiemy, że do jego gabinetu dostaniemy się po wizycie w recepcji i okazaniu dokumentu poświadczającego prawo do opieki medycznej?
 
Jak długo będziemy jeszcze tolerować nazywanie dyscyplinowania i porządkowania pracy lekarzy draństwem?
 
*****
 
Hanna Gronkiewicz-Walc powiedziała, że zmiany powodują emocje. Jest w tym dużo prawdy - ostatnie dwadzieścia lat nie raz pokazało co może się stać gdy ludzie zaczynają się bać o przyszłość.
 
Jednak w przypadku lekarzy nie mamy do czynienia ze strachem przed utratą pracy, tylko strachem przed oderwaniem od koryta. Koryta przywilejów, profitów, "szkoleń" organizowanych przez zaprzyjaźnione firmy farmaceutyczne. Koryta samowolki i braku dyscypliny. I ewidentnego łamania prawa.
 
I najbardziej obrzydliwie w tym lekarskim oporze przeciw draństwu jest to, że do swojego zbrojnego wyposażenia przyczepili żywe tarcze – pacjentów, których życie mają chronić, a wystawiają je jako mięso armatnie dla swojej propagandy.  I w tej walce o zachowanie swoich przywilejów oraz prawa do bezkarnego robienia kantów, lekarze nie liczą się z konsekwencjami swojego egoistycznego i antyspołecznego postępowania.
 
Może czas byśmy jako obywatele przypomnieli naszym uzdrowicielom, że mają nam służyć a nie wmawać społeczeństwu, że pacjenci solidaryzują się z ich "dramatem"... gdyż nie wierzę, że ktokolwiek o zdrowych zmysłach popiera obecną, jawną demonstrację niechęci do wykonywania obowiązków zawodowych przez lekarzy.
 
alex   
alex.sorga
O mnie alex.sorga

.................................... ............................................ .....

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka