Wczoraj miałem okazję obejrzeć "Władców marionetek" Tomasza Sekielskiego. Przyznam, że film okazał się być dla mnie sporym zaskoczeniem, bo spodziewałem się zobaczyć rzecz zupełnie inną, taką do której zdążyłem już przywyknąć. Bo przecież w Polsce głównym zajęciem znacznej części dziennikarzy jest rąbanie w PiS, natomiast obecnie rządzącą partię traktuje się tak jak matka traktuje swoje dziecko, czyli z wyjątkową wyrozumiałością. Zdarza się, że Donald Tusk nie obrywa nawet wtedy, gdy na to mocno zasługuje, lecz mniejsza o to. Film był krytyką polityków ogólnie. Sam w sobie nie był bardzo odkrywczy, aczkolwiek jak na Polskie warunki był całkiem niczego sobie. Dlaczego powstał? Pytanie to zawsze jest ważne i oczywiście mam swoją teorię spiskową na ten temat, gdyż muszę ją mieć jeśli coś mnie tak zaskakuje, jednak dzisiaj sobie to odpuszczę. Skupię się tylko na jednej sprawie.
W filmie Sekielskiego pojawia się sławetny wątek wypowiedzi Zbigniewa Ziobry, która to rzekomo miała zaszkodzić polskiej transplantologii. Cóż być może bym się z tym i zgodził, ale fundamentalnej odpowiedzialność za spadek liczby przeszczepów w Polsce wcale nie ponosi Zbigniew Ziobro, bo za kotarą skrywa się ktoś jeszcze. Tytułowymi "władcami marionetek" nie są tylko sami politycy. "Władcami marionetek" na swój sposób są również dziennikarze, czego już się nie zauważa, a to właśnie dziennikarze mają wpływ na wynik wyborów, podobnie jak sztaby wyborcze, i to właśnie dziennikarze przyczynili się do spopularyzowania wypowiedzi Zbigniewa Ziobry.
To był okres, kiedy wielu dziennikarzy jeździło po PiS-ie jak po łysej kobyle, więc tę wypowiedź cytowano wyjątkowo chętnie i równie często, szerząc jednocześnie panikę i to w sposób o wiele bardziej nierozsądny. Analogia nie będzie w pełni uprawniona, bo Zbigniew Ziobro nie wypowiedział się w sposób tak wyraźny, tym niemniej muszę tak zapytać - kto ponosiłby odpowiedzialność gdyby dziennikarze spopularyzowali czyjąś wypowiedź, nawołującą do nienawiści na tle rasowym, co przypadkiem przyczyniłoby się do wybuchu zamieszek i czyjejś śmierci? Czy większa wina leżałaby po stronie tego, który coś powiedział, czy po stronie tych, którzy tę wypowiedź spopularyzowali?
Ja wiem, że w kupie ludzi "odpowiedzialność rozmywa się". Nie zapominajmy jednak o tym, że czasem największej odpowiedzialności wcale nie ponosi ten, który robi pierwszy krok, gdyż ten mechanizm nie działa jak domino, a jest raczej jak zbiorowe kręcenie korbką, czyli każdy dorzuca coś od siebie. Należy przyznać, że to co się stało było wyjątkowo trudne do przewidzenia; na tyle trudne, że w chwili, gdy padły te słowa nikt w Polsce, a może nawet na świecie, nie potrafił przewidzieć tego jak to się skończy. Dlatego uważam, że ten człowiek, który w filmie ma pretensje tylko do Zbigniewa Ziobry myli się. Myli się również sam Tomasz Sekielski, nie dostrzegając, że także dziennikarze mieli w tym swój udział.
Pozdrawiam od strony "marionetkowa" - polityków oraz dziennikarzy.
Inne tematy w dziale Polityka