Janusz40 Janusz40
271
BLOG

Futbol Industry i okolice

Janusz40 Janusz40 Igrzyska w Tokio Obserwuj temat Obserwuj notkę 1


        Olimpiada się skończyła– czas na podsumowanie, nie będę omawiał szans Polaków, niewykorzystanych i tych wykorzystanych – to omówią w szczegółach wybitni ”znawcy przedmiotu” – dziennikarze sportowi, „działacze”, trenerzy i sami zwodnicy. Czyli wszyscy, którzy ze sportu żyją. To oczywiście nic złego pod warunkiem uczciwych zasad i uczciwej „gry”.

          Ja o czym innym; o sporcie, o sporcie wyczynowym i jego nieocenionej roli w usportowieniu społeczeństwa począwszy od najwcześniejszego dzieciństwa w szczerym zamiarze podniesienia stanu sprawności i zdrowia ludzi. Z tego punktu widzenia np. piłka nożna jako najbardziej popularna dyscyplina, jest sportem mogącym się przyczynić jak żaden inny do realizacji tych szczytnych haseł. Rozróżniam jednak piłkę jako sport i nawet jemu kibicowanie - od całej otoczki tego sportu. Owa „otoczka”, to jedno z największych na świecie przedsięwzięć finansowych. To parafrazując słynne określenie definiujące bezpardonową rewindykację żydowskiego mienia utraconego w wyniku II WW – „Holocaust Industry” – oczywiście owe rewindykowane korzyści zazwyczaj trafiają do zręcznych manipulatorów uprawiających ten przemysł (np. Kongres Żydów Amerykańskich). Otóż ta parafraza brzmi „Futbol Industry”.

         Dlaczego takie pejoratywne określenie? Wiadomo od czasów Starożytnego Rzymu, iż ludziom potrzeba „panem et circenses” (chleba i igrzysk). Igrzyska inne mogą mieć imię – niekoniecznie musi to być piłka nożna. Były najpierw wyścigi rydwanów, w US futbol „amerykański”, koszykówka i t. d. Zresztą równolegle mogą istnieć różne dyscypliny wzbudzające zainteresowanie milionów. Sport wyczynowy wprawdzie przeważnie nie podnosi stanu zdrowia zawodnika, a nawet czasem prowadzi do wynaturzeń, urazów, kalectwa, czy depresji, ale przez swoją wyjątkowość, widowiskowość i trudności z uzyskaniem wysokiego poziomu -wzbudza największe zainteresowanie i chęć naśladowania. Rola sportu wyczynowego w tej mierze jest nie do przecenienia. Błogosławiona rola sportu wyczynowego, szczególnie piłki nożnej zanika jednak w chwili, kiedy okazuje się, że jest on sztucznie pompowany, jego popularność, to zręczny PR, że jego koryfeusze, a nawet słynni byli zawodnicy, to amatorzy dużych pieniędzy niekoniecznie uczciwie pozyskanych.

         Stawiam zawsze proste pytania – dlaczego wyniki piłkarskich rozgrywek oscylują wokół wartości minimalnych, bliskich zera, dlaczego często słyszy się wypowiedzi wybitnych znawców, trenerów i zawodników typu: „Byliśmy zdecydowanie lepsi, ale tamci mieli szczęście”, „gnietliśmy ich przez cały czas, lecz szczęście uśmiechnęło się do nich”. Już średnio myślący człowiek powinien dojść do wniosku, że wyniki rozgrywek piłkarskich dość często nie odzwierciedlają poziomu drużyn. Np. zdecydowanie silniejsza drużyna przegrywa, lub remisuje ze słabszym przeciwnikiem. Czasem - ale przyznać muszę, że coraz rzadziej - wynik meczu piłkarskiego zależy od sędziego. Pytanie następne – czy federacje piłkarskie nie są tego świadome?

         Odpowiedzi na te proste pytania sprowadzają się do tego, że takie właśnie wyniki zależą głównie od obowiązujących przepisów oraz, że wszyscy o tym wiedzą, ale właśnie o to idzie tym wszystkim animatorom „Holokaust Industry”. Ale dlaczego? Odpowiedź brzmi – im wynik rozgrywek mniej zależy od poziomu graczy, tym więcej drużyn zechce w nich uczestniczyć. Im więcej narodowych drużyn weźmie udział w kontynentalnych, czy światowych rozgrywkach, tym większa kasa popłynie do federacji zarządzających, tym więcej stacji telewizyjnych zechce je transmitować (znowu za niemałe pieniądze). Państwa nie mające odnotowanych sportowych sukcesów upatrują tu swoją szansę – przecież nasi chłopcy biegają nawet szybciej od tych piłkarskich gwiazd i na pewno uda się nam wygrać, nie ma tu żadnej filozofii. Czasem rzeczywiście wygrywa jakaś drużyna z Burkina Faso, czy Zambii, czasem rzeczywiście wynika to ze „szczęścia”, czasem (można przypuszczać) z tendencyjnego sędziowania. I o to właśnie idzie...

          W innych sportowych dyscyplinach przepisy zmieniono w kierunku bezwzględnego uzyskania wyniku adekwatnego do poziomu walczących drużyn, czasem dla usprawnienia przebiegu rozgrywki. W „Formule 1” np. przepisy zmieniane są prawie w każdej gonitwie. W koszykówce zawsze jest wynik dwucyfrowy, a lepsza drużyna ma go czasem o kilkanaście, lub nawet kilkadziesiąt punktów więcej. Podobnie jest w innych dyscyplinach… Wystarczyłoby np. „rozszerzyć” bramkę do 20 m., zlikwidować instytucję „spalonego” i już… Wyniki byłyby dwucyfrowe.

         Ale owym dżentelmenom zawiadującym światowym futbolem nie idzie o sprawiedliwe rozgrywki, im idzie o KASĘ…

          Na sport można spojrzeć z różnych punktów; są dyscypliny wymagające kosztownego sprzętu – te mogłyby być zarezerwowane dla ludzi, których na to stać; w żadnym wypadku państwo nie może być ich inwestorem – np. bobsleje. Jeżeli jednak droga dyscyplina sportowa ma tradycyjnie ukształtowane znaczenie i świadczy o walorach państwa – wówczas nie powinno się na nich oszczędzać – np. szybownictwo, sport balonowy, alpinistyka, żeglarstwo.

         Na rodzaj pożądanych dyscyplin sportowych warto także popatrzyć z punktu widzenia ich dostępności, ich elitarności ich wymogów sprzętowych i sportowych obiektów. „Dostępność” jest rzeczą ze wszech miar pożądaną, mającą zdecydowany wpływ na masowość, a przecież samo zachwycanie się wysokim poziomem naszych drużyn w grze „polo”, to jednak mało. Akurat w tej dyscyplinie trudno pokusić się o masowość. Zachowując szacunek do pięknych, tradycyjnych dyscyplin sportowych (o czym wspomniałem na wstępie) – uważam za najbardziej godne rozpropagowania bieganie, tak, po prostu biegi. Oczywiście biegi są od zawsze podstawową olimpijską dyscypliną sportową. To zrozumiałe; mamy sprinty, biegi na średnich dystansach, biegi z przeszkodami, biegi przez płotki, i długodystansowe. Mamy też marsze, czy tzw chód sportowy – polska specjalność, ale nico nienaturalna (tak samo, jak nienaturalne są zapasy klasyczne). To pięknie – na świecie i także w Polsce biega coraz więcej ludzi (ciekawe, że wg moich obserwacji – więcej biega kobiet niż mężczyzn). Tutaj fakt, że są to dyscypliny olimpijskie sprzyja popularności i chęci naśladowania. Biegi nie wymagają nadzwyczaj specjalistycznego (i drogiego) sprzętu, rozwijają wszechstronnie – tzn. budują ogólną wytrzymałość, czyli rozwijają nie tylko mięśnie (to najważniejsze w sprintach), ale też całą motorykę organizmu – płuco-serce i układ krwionośny. W biegach (za wyjątkiem sprintów) ważne jest tętno, ma to błogosławiony wpływ na wydolność organizmu, na zdrową egzystencję. Zbędne kilogramy (otłuszczenie organizmu) – skutkują brakiem kondycji i niemożliwościom osiągnięcia przyzwoitych wyników. Ktoś by powiedział, że to w każdej sportowej dyscyplinie – otóż nie. Dodatkowe kilogramy są nawet potrzebne w rzutach młotem, czy pchaniu kulą, a także w dyscyplinach siłowych (w ich najcięższych przedziałach wagowych). Także w Sumo, ale nie wiem, czy jest uprawiane gdzieś poza Japonią.

          Jest jeszcze jedna kategoria „sportów” nie wymagająca ŻADNYCH walorów fizycznych, jedynie umysłowych, czy zręcznościowych. To szachy, bridge, bilard, czy jakieś dziwactwa w rodzaju curlingu. Można nazwać sportem przynajmniej te dwie pierwsze szlachetne dyscypliny rozwijające intelekt, ale curling, to wynaturzenie, a jest to podobno dyscyplina olimpijska…

          Można jeszcze, a nawet trzeba propagować te sporty, w których my - Polacy brylujemy; taką „polską” specjalnością jest alpinizm, a właściwie nawet himalaizm. Oczywiście, chyba nie ma możliwości tej super sportowej dyscypliny, ani nadmiernie upowszechniać, jak i doprowadzić do zaliczenia jej do dyscyplin olimpijskich.

          Jest natomiast dyscyplina sportowa, która posiada wszelkie walory – tzn. jest niedroga, powszechnie dostępna, mająca wspaniały wpływ na zdrowie ją uprawiających. Można ją uprawiać w każdym wieku i w każdej porze roku. Ponadto Polacy (może szczególnie Polki) mają w tej dziedzinie ogromne międzynarodowe sukcesy. Konkurowanie i wyłanianie zwycięzcy w tym sporcie nie ma żadnych ograniczeń (inaczej niż w alpinizmie). Niestety, jak dotąd, nie jest to dyscyplina olimpijska i to powoduje niedostateczne oddziaływanie na młodzież, na większe jej upowszechnienie. Posiada jeszcze jeden - dotychczas w moich rozważaniach pomijany – walor, mianowicie uprawianie jej to nieustanny kontakt z piękną przyrodą, zdrowym otoczeniem i bardziej urozmaiconą niż np. w biegach narciarskich.

          Otóż jest to bieganie po górach (biegi górskie). Odbywają się w tym sporcie zawody międzynarodowe, mistrzostwa świata i Europy, także różne regionalne imprezy. Amatorów górskiego biegania jest już bardzo dużo; warto byłoby jednak dostrzec polską szansę na bardziej spektakularne jej pokazywanie. Właściwie nakłady na upowszechnienie tej dyscypliny sportowej sprowadzają się do prac organizacyjnych przy wytyczaniu tras biegu. Jestem przekonany, że wprowadzenie jej do kalendarza olimpijskiego przysporzyłoby Polsce kilku medali (w tym na pewno przynajmniej jeden złoty). Przy staraniu się w MKOl o wprowadzenie tej dyscypliny można wykorzystać argument, że właśnie rezygnuje się z „polskiej” dyscypliny – chodu sportowego na dystansie 50 km.

          Artykuł dedykuję premierowi – ministrowi kultury, dziedzictwa narodowego i sportu – Piotrowi Glińskiemu.

Janusz40
O mnie Janusz40

Wbrew wymienionym papierom jestem humanistą. Piszę od kilkudziesięciu lat - przeważnie do szuflady. Kieruję się maksymą: Amicus Plato, sed magis amica veritas. Gotów jestem zawsze wysłuchać i odpowiedzieć na rzeczowe argumenty.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport