Stefan Sękowski Stefan Sękowski
64
BLOG

Polityka jako nałóg

Stefan Sękowski Stefan Sękowski Polityka Obserwuj notkę 1

Co łączy Leszka Millera, Lecha Wałęsę i Janusza Korwin-Mikke? Wszyscy trzej są uzależnieni od polityki jak inni od wódki czy narkotyków.

Wczoraj były prezydent L. Wałęsa oświadczył, iż w dniu wyborów (zapewne w wieczór wyborczy, kiedy to wszystkie kamery kraju będą skierowane na jego gdańską rezydencję, nie zaś na sztaby wyborcze poszczególnych komitetów) ogłosi powstanie nowej partii politycznej. Człowiek, który samodzielnie obalił w Polsce komunizm i, niczym Chuck Norris, mając narty na nogach, rękawice bokserskie na rękach i w dodatku w jednej trzymając kebab, celnym ciosem rozwalił Mur Berliński, nie będzie się zniżał do bycia szeregowym członkiem PO czy PD, tylko sam stanie na czele siły, która da odpór totalitarnym bliźniakom. Janusz Korwin-Mikke nie musi zakładać nowego stronnictwa – jego Unia Polityki Realnej, która z biegiem czasu z partii grupującej prężnych i ambitnych działaczy i polityków (członkiem UPR był m.in. publicysta Rafał Ziemkiewicz, a Julia Pitera, lider PO, zasiadała nawet w Radzie Głównej tego ugrupowania) stała się czymś w rodzaju fanclubu JKM będzie istnieć dopóki żyje założyciel, a jej struktury (mimo wielu niedomagań – wciąż prężne) zapewnią mu start w każdych kolejnych wyborach. Inną drogę wybrał były premier Leszek Miller. Z powodu konfliktu z szefostwem SLD wybrał start z partii, która obrzucała go i innych członków jego rządu najniewybredniejszymi określeniami, oskarżając o zdradę interesu narodowego.

Zdarzają się udane powroty na scenę polityczną – sztandarowym przykładem są bracia Kaczyńscy. Ale najczęściej są to kompletne klapy. Przypominam, że Lech Wałęsa już raz zakładał „nową formację” – była to Chrześcijańska Demokracja [nomen omen] III RP – nie osiągnęła ona żadnych sukcesów a człowiek, który w 1990 roku nieomal nie wygrał wyborów w I turze, w 2000 roku zdobył poparcie raptem co setnego Polaka. Znam osobiście tylko jedną osobę, która wówczas głosowała na Głównego Elektryka. Argumentuje ona swój wybór w ten sposób, że L. Wałęsa i tak nie miał szans na zwycięstwo, a żaden kandydat jej nie przekonywał, na Kwaśniewskiego nie chciała głosować bo postkomunista a głosowanie to przecież obowiązek wobec społeczeństwa. Postawa L. Millera przypomina mi „Dzieci z Dworca ZOO”, książkową spowiedź narkomanki Christiane F., która, gdy nie miała pieniędzy na kolejną działkę, prostytuowała się. Powrót do polityki jak widać podobnie jak pieniądze, nie śmierdzi i każdy sposób – nawet współpraca z Andrzejem Lepperem – jest dobry, by znów stać w blasku fleszy i być zapraszanym do programów publicystycznych. Janusz Korwin-Mikke, może dzięki startowi z list LPR liczyć na powrót, po 14 latach nieobecności, do sejmu.

Niemal 100 lat po publikacji książki Maxa Webera „Polityka jako zawód i powołanie” można by napisać nową pozycję, zatytułowaną „Polityka jako nałóg”. Materiał badawczy w Polsce jest jak znalazł – Lech Wałęsa na białym koniu ratujący kraj od kaczystowskiej zarazy, Leszek Miller tłumaczący swój start z listy „Samoobrony” tym, że na rejestrację komitetu senackiego zabrakło czasu, oraz Janusz Korwin-Mikke, którego ciągłych zapewnień, że on już teraz ostatecznie i definitywnie żegna się z polityką, od lat nikt nie traktuje poważnie. Przecież i tak prędzej czy później, jak zawsze, się stoczy w objęcia nałogu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka