skrent skrent
94
BLOG

Prochy (zbierane po Powstaniu Warszawskim)

skrent skrent Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Odcinek 101 – francowata ułomność
Co za francowata ułomność, to klecenie wierszy – myślał poirytowany Kulbaka, kiedy mu przez uszy wyłaziły jakieś rymy, których nie chciał, nie chciał słuchać, ale musiał, jak farsz przez sitko od maszynki do mięsa, nic tylko nakładać na rurkę jelito i kręcić kiełbasy… Tak dawno nie jadł dobrej, wiejskiej kiełbasy, a tu taka… kiełbasa – klął pod nosem – chujowa chujnia… jeden potrafi o szmaragdowych mgłach nad lasem… a drugi… diabli go tłuką po Pruskim gościńcu… biega z koszulą w zębach, z pianą… że mu córkę zgwałcili… żonę zastrzelili… jego, bez ucha, nosa i języka… Nikt mu w Warszawie nie wierzy… to się nie mogło zdarzyć… Takiej wsi nie ma… bo ją ruscy spalili… niechcący, przez nieuwagę, z Katiuszy, całe 56 rakiet poszło z jednej pochylni na wywrotce. Pijanemu kierowcy wihajstry się pomyliły i pociągnął za wyrzutnię… zanim doleciał, to już było ciemno, tylko pusta wyrzutnia, jeszcze cała gorąca… drgało powietrze śmierdzące naftaliną... a za wsią w mroku stał milczący cmentarz…
     Acha, słychać turkot od Bezdanów, to jedzie huzar od Nowosilcowa , szykuj synu pióro i papier, trzeba pisać adres lojalności do najjaśniejszego pana namiestnika…  
Zbrodniarz wchodzi w ucho igielne – niebios bram
Ty nie raziłeś celnie – jesteś sam
Gdy on sierocińce budował – nobliwy
Tyś się o chleb targował – swarliwy
Żeby twą duszę zbawić – zabił cię
Boś nie chciał się poprawić – głupi kpie
Dlatego w piekle siedzi nie on – ale ty
Boś przeczył jego dziełom – jesteś zły
 
Pan Michał się ocknął. Często się tak ostatnio ocykał, jak pisano w przedwojennej pisowni, ocykał, wystarczyło, żeby w zupełnej ciszy przeleciała któraś z ciem, jak pisali w przedwojennej pisowni, a już się zrywał na równe nogi, z włosem zjeżonym na wilka!
 
Co za częstochowszczyzna, co za chłam! Dlaczego jestem taki głupi?!
…dobrze że nikt tego nie słyszy, tych moich „monstrancji” tylko ja sam, boby mnie wzięli do wariatów!... Te mimowolne, niechciane przez niego, a wytwarzane w mózgu w wielkiej obfitości szydercze, grafomańskie, wierszokleckie… nie wiedział jak to nazwać… wierszydła-straszydła, paciorki-potworki… – nazywał „monstrancjami”, bo niektóre były tak gęsto i obficie umajone w grafomańskie epitety, w jakieś głupkowate esy floresy, że kubek w kubek przypominały mu barokowe monstrancje, tak bogate i dostojne w swoim przepychu.
 
Pan Michał przerwał siłą woli ciąg bredni monologu wewnętrznego.
 
- tak, tak, kapitalista ma wszystko, a jednak nie może dzielić losu ludzkiego z resztą społeczności, bo się ustawia ponad losem i ponad społecznością. Społeczność mu nie ufa, zazdrości mu, gardzi nim i odsuwa się od niego. Owszem, kapitalista jest dobry, gdy zwykłemu śmiertelnikowi postawi wódkę, ale serca pozostają zamknięte i drewniane. To nie jest picie wódki a męczarnia!
 
 Kapitalista zawsze udaje przyjaciela, ale nie jest przyjacielem; życzliwie się uśmiecha, ale uśmiech ma krzywy i nie jest życzliwy; nie potrafi być szczery, boby musiał się przyznać, że traktuje bliźnich jako okazję lub towar; nie ma spokoju w duszy, zatroskany o swe kapitały; każdego traktuje jako konkurenta, bo wszystko w nim drży z lęku przed stratą. Zyskuje kapitał lecz traci empatyczną osobowość, zdolność do nawiązania prawdziwego kontaktu. Traci zdolność do udziału w losach drugiego człowieka. Jest sam - oddzielony od reszty człowieczeństwa, jak przez szybę. Może być tylko obserwatorem prawdziwego życia, lecz nie może w nim brać udziału, bo jego istnienie nie realizuje się inaczej niż tylko przez organizację wyzysku. Jego stosunek z ludźmi może być tylko taki jak stosunek z martwą rzeczą. Wprawdzie ma wielu przyjaciół, ale to fałszywi przyjaciele, jak cały blichtr jego egzystencji. Dzieje się tak, bo usiłuje omotać ludzi i podporządkować sobie za pomocą rzeczy, a one zawsze się składają z samej tylko powłoki i błyszczącego naskórka.
 Nie mówię tu o kapitalistach podporządkowujących sobie ludzi za pomocą „rzeczy dających życie”, takich jak mieszkanie, gaz, ropę, węgiel i jedzenie... bo to wielcy zbrodniarze i zupełnie inna kategoria zbrodni. Zbrodniarzami, którzy ujarzmiają narody takimi rzeczami jak mieszkanie, opał i jadło, rządzi Bóg – zwyrodnialcami sprzedającymi ludziom drobne rzeczy: telewizory, pralki, samochody... rządzi diabeł. W pierwszych rzeczach, kajdanach własności prywatnej, tkwi niesłychana głębia treści, w drugich krótkotrwała pustka w efektownej skorupie. I tak być musi, bo kłamstwo zawsze budzi cierpienie i dolegliwość. Ta cecha jest wbudowana w naturę ludzką i nijak się z niej nie da wyrzucić.
skrent
O mnie skrent

sceptyczny i krytyczny. Wyznaję relatywizm poznawczy. Jestem typowym dzieckiem naszych czasów, walczącym z postmodernizmem a jednak wiem, że muszę mu ulec.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości