Blady strach przebija z każdej wypowiedzi samego Donaldino jak i wypowiedzi dyżurnych ujadaczy PO.
Ten strach wywołany jest czymś tak oczywistym jak dyskusja lub debata /jak zwał tak zwał/ pomiędzy dwoma kandydatami do przywódctwa w tej "partii miłości", miłość ta jest tak wielka, że już patrzeć na siebie nie mogą i to jest pewnie przyczyną uników czyli zwodów /mówiąc językiem piłkarskim/ na "tet-a-tet"przez głownego rozgrywającego. Dla jasności muszę wyjaśnić, że obaj 'kandydaci' nie są z mojej bajki a problem widzę w tchórzliwym zachowaniu jednego z nich mimo 100% pewności wygrania.
Tłumaczenie, że takie spotkanie w rzeczowej debacie 'jest szkodliwe dla PO', a taką przyczynę podają wszyscy lizoTuski, jest po prostu głupie, tak głupie że tylko pijarowcy PO mogli coś takiego wymyśleć.
Jak rozmowa w świetle jupiterów może szkodzić partii, tej partii już nic nie może bardziej zaszkodzić niż ona sama sobie zaszkodziła. Każde pytanie czy poruszony problem, to w świetle tego cco dzieje się z gospodarką, finansami, nastrojami społecznymi jest jednym wieeeelkim problemem tej partii i tego rządu, na które odpowiedź bądź wyjaśnienie jest raczej niemożliwe, teraz nie wystarczy znać ceny kilograma ziemniaków jak to kiedyś było w jednej debacie.
W normalnym kraju kandydaci do miejsc wybieralnych wręcz zabiegają o debatę z kontrkandydatem podczas której można "jak na talerzu" wyłożyć swoje racje, no ale trzeba przede wszystkim je mieć a i Kraj powinien być normalny a nie PRLbis.
Nerwowość doszła do takich rozmiarów, że prominentni działacze /działaczki/ zaczynają sprawdzać 'cojones' swoich członków(?), tylko patrzeć jak zaczną sobie zaglądać w . . . . ., to łatwiej niż rzeczowo dyskutować.
Inne tematy w dziale Rozmaitości