Coś u boku Prezydenta Obamy nie widać jego sympatycznej małżonki Michell, czyżby poczuła się urażona uwagami naszego dowcipnego pRezydęta o pilnowaniu / na wszelki wypadek/ żony robionymi Barack’owi Obamie?
A może to Prezydent Obama tak sobie wziął do serca te uwagi i zostawił żonę w domu żeby nie tracić czasu na jej pilnowanie?, bardzo możliwe, tam już rodzina i wyznaczeni ochroniarze przypilnują jak trzeba i dzięki temu będzie miał więcej czasu na sprawy ważne bo dotyczące stosunków międzynarodowych a właściwie to o znaczeniu światowym. W tzw. Międzyczasie trzeba się jednak posilić o co zadbać miał /i chyba zadbał/ p.Amaro i jak podaje prasa menu składać się będzie:
…..I tak, w menu znajdą się: polskie szparagi z młodym bobem i olejem bukowym (taki specjalny olej robią z liści bukowych w Atelier Amaro) oraz polska jagnięcina z kaszą gryczaną niepaloną, z dodatkiem palonej karmelizowanej maślanki. A na deser? Truskawki pachnące czarnym bzem i do tego specjalne lody z natki pietruszki, które zastąpią szypułki owoców. Jest opcja rybna dla tych, którzy nie jedzą mięsa - dorsz z młodymi warzywami, pachnący kwiatami lawendy. - Do tego chleb pieczony z przeróżnymi ziołami: z czarnuszką, z palonym sianem łąkowym - słynny czarny chleb Atelier Amaro. A do tego chleba masło kurkowe…….
Ciekawe czy Prezydent Obama będzie zadowolony z takiego zestawu, kiedy nasz /tak ogólnie bo czy mój???/ pRezydęt zalecał pilnować żony to i dużo naopowiadał na temat bigosu i bigosowania a w karcie nie ma!!!, gdyby wiedział wcześniej to być może by nie przyleciał, nie można tak gościa ‘ugościć’, najpierw naopowiada się tyle o bigosie, narobi smaku a tu ‘nima’, no jak tak można.
Przy bigosie można by też załatwić zniesienie wiz do Kraju którym rządzi największy przyjaciel naszego Kraju bo to wstyd żeby do przyjaciela /największego/ stać dniami i nocami pod Ambasadą po wizę. Że co, dlaczego przy bigosie to można było załatwić?, a kiedy jak nie przy bigosie, czy widział kto konsumpcję bigosu bez popijania?, można częściej popijać czyli wznosić toasty a na końcu załatwić ruch bezwizowy, można? – oczywiście, tym bardziej, że gospodarz nie wygląda na wylewającego za kołnierz.
Jak widać, po za protokołem można nieraz więcej uzyskać niż stosując się do sztywnej etykiety, no aby tylko nie przedobrzyć i następnego „bronka” nie odpalić.
Inne tematy w dziale Rozmaitości