Dr. Stolzmann Dr. Stolzmann
707
BLOG

Zgadzam się z ojcem Rydzykiem

Dr. Stolzmann Dr. Stolzmann Polityka Obserwuj notkę 8

Ale się porobiło. Polskie Imperium Absurdum zatrzęsło się w paroksyzmie wściekłej furii po niedawnej wypowiedzi o. Tadeusza Rydzyka na Forum Europaeum o panującym w Polsce totalitaryzmie. Co ciekawe: pomimo iż o. Rydzyka mam za ćwierćinteligenta i prostaka, tym razem – choć jak zwykle nie przebierał w słowach – zbłaźnił się nie on, a Platforma Obywatelska i jej totumfaccy. Albowiem, jakkolwiek termin „totalitaryzm” nie przylegałby w naszych oczach wyłącznie do frenetycznych scen z III Rzeszy, Związku Sowieckiego albo innej Kambodży – troszkę (a może nawet sporo) racji toruński redemptorysta ma. Bo też dla mnie, jako radykalnego wolnościowca, ustroje polityczne dzielą się raptem na dwie zasadnicze podklasy: takie, gdzie wolność osobista i własność prywatna są szanowane, zaś prerogatywy państwa ograniczają się do tego, by tych wartości strzec – oraz takie, gdzie wolność i własność są deptane, a funkcją aparatu jest systematyczny i systemowy na nich gwałt. To jedyna istotna różnica jakościowa – inne różnice to zaledwie różnice stopnia. W tym sensie ustrój państwowy albo jest ustrojem liberalnym, albo – mniej lub bardziej totalitarnym. Oczywiście: różnica między III RP a III Rzeszą jest niewyobrażalnie wielka, tym niemniej wciąż chodzi tylko o stopień zaawansowania w agresji przeciw własności obywateli. Nadmieniam, że pomiędzy tymi dwoma przeciwieństwami nie występuje żadne stadium pośrednie, jakiego współczesne podręczniki nauk politycznych upatrują w tzw. „autorytaryzmie” – który, przynajmniej w wariancie monarchistycznym, oznacza zdrową przewagę kompetentnej władzy nad ciemnym motłochem i raczej sprzyja wolności niż jej zagraża.

Domyślam się, że o. Rydzykowi nie do końca chodziło o to, o czym piszę. Podobnie jak bp. Meringowi, który – przyszedłszy o. Tadeuszowi w sukurs – słusznie mówił o tym, że demokracja bez wartości w istocie prowadzi do totalitaryzmu i trudno tu odmówić szefowi Radia Maryja słuszności. Z mojej perspektywy demokracja totalna, o której pisał John Stuart Mill, to taki ustrój, gdzie ponad głowami ludu nie stoi żadne spiżowe prawo, którego ów lud żadnym wysiłkiem naruszyć nie może, wskutek czego gminowładztwo zamienia się po prostu w narzędzie powszechnej grabieży każdego przez każdego. Jak pisał nieśmiertelny Fryderyk Bastiat: „Państwo to wielka fikcja, dzięki której każdy usiłuje żyć na koszt innych”.

Natomiast reakcja polskiego MSZ to już absolutne Himalaje absurdu. Domagać się od Watykanu odpowiedzialności za każde słowo wygłoszone publicznie przez któregoś z księży w dowolnym zakątku świata – to tyle, co np. żądać od Izraela, aby przepraszał za brednie Jana Tomasza Grossa. A już arcyśmiesznie brzmią w tym wszystkim elukubracje niezastąpionego posła Stefana Niesiołowskiego, który – nie będąc przecież w żadnym wypadku zwolennikiem rozdziału Kościoła i państwa – biadał rzewnie u Moniki Olejnik nad upolitycznieniem Kościoła. Chyba, że ja źle pana posła zrozumiałem – i kiedy ten mówił o potrzebie zdyscyplinowania niesfornego ojczulka przez Watykan na prośbę Polskiej Zjednoczonej... Pardon, Platformy Obywatelskiej, oczywiście - miał na myśli inny model stosunków państwa i kleru: tzw. józefinizm, czyli podporządkowanie Kościoła władzy poprzez bezpośrednie włączenie go w struktury aparatu państwa. Niech tam mu będzie: pytanie tylko, co taki postępak robił ongiś w ZChN obok chociażby prof. Jacka Bartyzela?

Student filozofii.Członek Ruchu Autonomii Śląska oraz Stowarzyszenia KoLiber. Górnoślązak z urodzenia i z przekonania. Libertarianin-minarchista.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka