Wczoraj zostały ustalone nowe zasady polityki medialnej dla członków PiS. Od dzisiaj kontakt z dziennikarzami mają tylko osoby upoważnione, a forma i treść przekazywanych informacji jest osobiście zatwierdzana przez Jarosława Kaczyńskiego. Trochę łatwiej mają przedstawicieli struktur terenowych. Decyzje o tym czy dostaną możliwość podzielenia się z opinią publiczną swoimi przemyśleniami, podejmuje szef sztabu wyborczego, Joachim Budziński.
Słusznie ukierunkowany przekaz medialny ma pozwolić na skuteczniejsze punktowanie Platformy i doprowadzić do długo wyczekiwanego sukcesu wyborczego.
Jako że cel uświęca środki, proponowałbym zastosowanie podobnego rozwiązania na Salonie. Często wyborca niezorientowany w bieżącej sytuacji politycznej pragnie poznać niezależną opinię na temat tego czy owego ugrupowania. Wtedy należy mu pomóc w podjęciu właściwej decyzji i zaprosić do zapoznania się z szeroko tutaj opisywaną degrengoladą rządów PO. Jest tylko jeden problem. Jeśli z lektury S24 dowie się, że nagle został ruskim agentem lub osobą cierpiącą na którąś z odmian zaburzeń umysłowych, bo do tej pory nie głosował na PiS, to jego reakcja może być odmienna od zamierzonej. Należy zatem skoncentrować się nad merytorycznym przedstawieniem istoty sprawy. Dlatego wszelkich harcowników należałoby na czas kampanii wyborczych utemperować pod rygorem zwinięcia, a ramach rekompensaty zaoferować jakąś miłą obiecankę-cacankę.
To byłby symboliczny wkład Salonu w odsunięcie od koryta rządzącej sitwy i zastąpienie jej swoją sitwą. Nie ma się co przejmować okrzykami różnych hejterów, że to zamach na wolność słowa, ograniczanie swobód obywatelskich czy jakieś inne pierdy smerdy. Skoro największy obrońca demokracji w naszym kraju uważa takie rozwiązania za prawe i sprawiedliwe, to muszą skulić ogony i dostosować się do nowych wytycznych.
Ograniczony umysł pozwala mi jedynie na pisanie idiotycznych wywodów o marnej jakości publicystycznej. Na szczęście nikt nie musi ich czytać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości